Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjonerzy broni to nie terroryści: Przestrzegają prawa jak mało kto...

Grzegorz Okoński
Ryszard Tobys i jego rekordowy Remington z Księgi Rekordów Guinnessa  - dwie rusznikarskie legendy Wielkopolski
Ryszard Tobys i jego rekordowy Remington z Księgi Rekordów Guinnessa - dwie rusznikarskie legendy Wielkopolski Ryszard Tobys
W piątek, w sobotę i niedzielę w Poznaniu spotykają się kolekcjonerzy broni na swoim pierwszym zlocie. W Forcie VI na Lutyckiej będzie można podziwiać pistolety, karabiny i... największy na świecie rewolwer Ryszarda Tobysa.

Jedną z sensacji polskiej zbrojeniówki tuż przed wybuchem wojny był karabin samopowtarzalny kbsp M wz. 38, dziś znany pod prostą nazwą karabinu Maroszka. Niestety, nie udało się go na czas wdrożyć do produkcji seryjnej, a do prób w jednostkach wojskowych wyprodukowano zaledwie około 150 egzemplarzy. Do dziś zachowało się prawdopodobnie sześć sztuk, z czego dwie w polskich muzeach. Ale jeden z "Maroszków", w stanie idealnym, strzelający, będzie w zasięgu wzroku i ręki każdego miłośnika broni, który przyjdzie na I Zlot Kolekcjonerów Broni, jaki odbywa się od piątku do niedzieli na terenie Fortu VI przy ul. Lutyckiej 115.

Nie będzie to oryginalna, przedwojenna sztuka, ale kto wie, czy nie równie ciekawa - współcześnie wyprodukowany karabin to dzieło Ryszarda Tobysa, wielkopolskiego rusznikarza. A Tobys to legenda - na jego koncie jest rekordowy, bo największy na świecie strzelający rewolwer Remington, wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa, są też dwa VIS-y „Yeti” - kalibru .45, odtworzona wersja kalibru 11,43 mm (wyprodukowana przed wojną w liczbie dwóch sztuk i wysłana na próby do Argentyny, gdzie zaginęła tam bezpowrotnie) i właśnie „Maroszek” - karabin samopowtarzalny, zbudowany od podstaw według oryginalnej, przedwojennej dokumentacji i badań muzealnego egzemplarza. Ryszard Tobys chciałby go - podobnie jak VIS-y .45 - produkować dla kolekcjonerów, jeśli udałoby się sprzedawać tę broń w cenie równoważącej badania i produkcję.

VIS-y były pierwsze

I Zlot Kolekcjonerów Broni jest zapowiadany jako impreza cykliczna dla środowisk kolekcjonerskich i pozostałych miłośników broni. Poznań ma więc szansę stać się oryginalną stolicą Polski, tym bardziej że mamy tu niezłe strzelnice i kluby strzeleckie, a i tradycję imprez kolekcjonerskich też już rozpoczętą: dwa lata temu na strzelnicy Wielkopolskiego Towarzystwa Sportowego „Tarcza ’96” odbyło się „Visowisko” - zlot miłośników najbardziej znanej polskiej broni, sławnego przedwojennego pistoletu VIS, produkowanego także przez Niemców w czasie wojny.

A środowisko kolekcjonerów i strzelców sportowych rozwija się i to bardzo dynamicznie. Rośnie liczba posiadaczy broni, co widać na strzelnicach i zawodach strzeleckich, a ze sklepów z bronią znikają jak ciepłe bułeczki nie tylko rzadkie perełki kolekcjonerskie, ale także polskie wersje najbardziej znanych na świecie „Kałasznikowów”.

Dorosłe, niekarane i zdrowe psychicznie osoby mogą ubiegać się o pozwolenie kolekcjonerskie, a jeśli nie czują się na siłach (i nie stać ich - bo koszty nie są małe), to najpierw o sportowe, a później (łatwiej i taniej) - o kolekcjonerskie. I wtedy zaczyna się zabawa, bo strzelectwo sportowe wciąga.
Kolekcjoner może strzelać

- Strzelają studenci i emeryci, młodzi ludzie i starsi, strzelają nie tylko żołnierze, ochroniarze, policjanci, ale i reprezentanci wszystkich chyba zawodów - mówi Andrzej Ozorowski z poznańskiego Klubu Magnum, dysponującego popularną strzelnicą z osiami do 50 metrów. - Strzelanie jest popularne, a od niego tylko krok do zbierania broni, do pasjonowania się jej historią, wariantami, zastosowaniem, amunicją, jej rolą w rozwoju techniki… Mamy jedną z największych kolekcji broni i nieraz trafiają do nas koneserzy, którzy dziś chcą wypróbować pistolet Glock, a jutro drugowojenną pepeszę. Na sobotę już rezerwują wielki pistolet Desert Eagle, a na początek tygodnia umawiają się na strzelanie z kałasznikowa. To są ludzie z zainteresowaniami, odpowiedzialni - bo do broni nie można inaczej - i nieraz mający naprawdę nietuzinkową wiedzę.

- Żeby kolekcjonować broń, trzeba mieć pozwolenie, a to oznacza konieczność przejścia przez szczegółowe badania lekarskie różnych specjalistów, zdać egzamin, wykazać się konsekwencją, wiedzą i umiejętnościami - opowiada Ryszard Kapłon, prezes Rawickiego Klubu Sportowego Bock, stawiającego zarówno na strzelania sportowe, jak i na kolekcjonowanie broni. - Nie jest więc tak, że ktoś z ulicy, ktoś nieodpowiedzialny lub ze złymi intencjami tak po prostu dostanie broń. Kolekcjoner broni nie jest więc żadnym oszołomem, lecz człowiekiem, który we własnym interesie, dla swojej pasji, musi być stuprocentowo praworządny i rozważny. Biorąc udział w zawodach sportowych, może strzelać z broni klubowej, ale znacznie lepiej strzelać i trenować z własnym karabinem i pistoletem, takimi, które strzelec dobrze zna i z którymi tylko on ćwiczy. To już pierwszy krok do pięknego mariażu - łączenia sportu strzeleckiego ze zbieraniem broni. W klubie mamy taką grupę kolekcjonerów, którzy nie tylko zbierają broń, ale i z niej strzelają: to członkowie Poznańskiego Regimentu Odprzodowego. Z własnej woli i na własny koszt, uzbrojeni i umundurowani!

Są jednak kolekcjonerzy, którzy niespecjalnie chcą pokazywać publicznie swoje zbiory.

- Mamy w Polsce kolekcje piękne, z bronią tak rzadką, że nie posiadają jej nawet czołowe muzea - opowiada Paweł Zaniew-ski, założyciel i właściciel Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce, popularyzator idei prywatnych muzeów uzbrojenia, który jako pierwszy w kraju opracował i wdrożył procedurę sprowadzania broni z zagranicy. - Są tam takie rarytasy, jak prototyp VIS-a, jak pistolet maszynowy Mors, jak w pełni sprawny karabin przeciwpancerny Ur. Ich właściciele nie chcą pokazywać ich ani ujawniać o sobie informacji. Kolekcje są zarejestrowane, są chronione przez prawo, ale rozgłos mógłby im szkodzić, bo wiele osób chciałoby badać, fotografować, rozkładać karabiny i pistolety. Pokazywane są zatem tylko przy wyjątkowych okazjach i to wąskiemu gronu specjalistów.
Od Parabellum poprzez Mausera do AK-47

I Zlot Kolekcjonerów Broni w Poznaniu, rozpoczyna się na terenie Fortu VI (ul. Lutycka 115) dziś po południu, ale piątek przeznaczony jest na przygotowanie stoisk. Kolekcje będą udostępniane gościom w sobotę i niedzielę. Jak informuje Marcin Walkowiak, organizator, Zlot obejmie historyczną i współczesną broń palną, broń białą, myśliwską, gazową, pneumatyczną, czarnoprochową, a także wyposażenie wojskowe, repliki broni, przedmioty związane z technikami walki, odznaczenia i emblematy, książki, a nawet pojazdy wojskowe.

- Wśród licznych eksponatów, które będzie można obejrzeć podczas Zlotu, są: największy strzelający rewolwer na świecie, ważący 45 kg, skonstruowany przez Ryszarda Tobysa, karabin Maroszka, złoty Kałasznikow, legendarne pistolety Vis Yeti, oryginalny karabin maszynowy MG-34, kolekcja pistoletów Parabellum P-08, słynny pistolet Mauser C-96 z Czerwoną Dziewiątką, niemiecki karabin samopowtarzalny Gew41(W), karabiny AK-47 w różnych odmianach i wiele innej, nie tylko palnej broni historycznej i współczesnej - opowiada Marcin Walkowiak.

Przewidziano też prelekcje, rekonstrukcje historyczne i dioramy. Będzie można objechać fosę fortu zabytkowymi pojazdami wojskowymi, czynne będą dwie strzelnice pneumatyczne, a po zakupie karnetów będzie można skorzystać z okazji i strzelać z broni ostrej na strzelnicy Magnum. A jeśli ktoś już myśli o rozpoczęciu kolekcjonowania broni, to będzie okazja do zakupu broni pozbawionej cech użyteczności - tylko dla osób pełnoletnich i wymagającej tylko zarejestrowania na policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski