Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta szczęśliwa i wolna jak ptak! Opowieść o życiu zakręconej 65-latki

Bogna Kisiel
Ja, Krystyna Rydz, jestem zakręcona i szczęśliwa. Tak 65-latka opowiada o swoim niezwykłym życiu
Ja, Krystyna Rydz, jestem zakręcona i szczęśliwa. Tak 65-latka opowiada o swoim niezwykłym życiu Fot. Piotr Jasiczek
Byłam córką, żoną, matką. Teraz zaczęłam nowe życie. I nie zmienię go! Ja, Krystyna Rydz, jestem zakręcona i szczęśliwa. Tak 65-latka opowiada o swoim niezwykłym życiu. Poznaj jej opowieść!

Tańczę sambę, kankana, wiruję w rytm cygańskich rytmów - na scenie, a bywa, że na ulicy. To moja pasja, nie zrezygnuję z niej. Choć niektórym przeszkadza ta odmienność. Może moje życie mogło wyglądać inaczej. Nie zastanawiam się nad tym, nie oglądam wstecz. Kocham to, że nikt mi nic nie narzuca. Bo sama o wszystkim decyduję. Czuję się wolna, jak ptak.
Jako dziecko swoje przeżyłam. Dzieciństwo miałam ciężkie. Nie chcę na ten temat mówić. Pracowałam jako siostra PCK. Z biegiem lat było mi już zbyt ciężko, nie mogłam podołać obowiązkom. Zaczęłam chorować, poszłam na rentę.

Uwielbiam kolor
Zawsze miałam żyłkę artystyczną. Kiedy jeszcze pracowałam zawodowo, należałam do Stowarzyszenia Twórców Kultury. Tam nauczyłam się malować, jeździłam na plenery, robiłam gobeliny. Wzięło mnie też na szycie. Kiedyś uszyłam córce sukienkę balową. I tak się zaczęło. Szyję na własne potrzeby. Kupię "Burdę", by mieć wykroje. Bo ja uwielbiam kolor, nie znoszę czarnego. Choć muszę przyznać, że coraz rzadziej szyję. Teraz są te second handy, szmateksy czy jak niektórzy mówią - lumpeksy. Można tanio kupić całkiem niezłą kreację. Poza tym nie mam już tak dużo czasu, ponieważ poświęciłam się swojej nowej pasji. Z jej powodu zrezygnowałam po 10 latach ze śpiewania w chórze "Relaks".

Myśleć pozytywnie
Zawsze byłam aktywna. Chodziłam na gimnastykę, siłownię. I na kijki. To one są moim partnerem. Chodzę z nimi nad Rusałkę, zabieram je do sanatorium nad morze, w góry. Jak tylko kijki zaczęły się u nas pojawiać, już potrafiłam z nimi chodzić. Po latach dorobiłam się profesjonalnych kijków. Na rencie zainteresowała mnie też wiedza tajemna, medycyna naturalna, masaże dźwiękiem. Pomagałam w Instytucie Wiedzy Waleologicznej. Dużo tam skorzystałam, brałam udział w kursach, wykładach. Teraz praktykuję pozytywne myślenie, oddechy, zaglądam do kalendarza Majów.

Co z niej za gapa
Ale przełom w moim życiu nastąpił pięć lat temu. Dokładnie 17 lipca. Tego dnia byłam z mamą na rybach. Po południu planowałam wybrać się na Maltę, bo na słupie ogłoszeniowym przeczytałam informację o imprezie. Miały być występy artystów z Rosji, Czech, Niemiec. Czasu miałam mało, zabrałam uszykowaną wcześniej kanapkę, nawet się nie przebrałam i tak jak byłam w portkach na rybach pojechałam na Maltę.

Nie siedzę w domu, nie wyglądam przez okno, czekając na śmierć. Mam wnuki, jedna ma 2,5 roku. Opiekuje się nią teściowa syna, bo ja nie mam czasu.

Nie spodziewałam się, że będą skoki na bungee. A tu stoi dźwig, kolejka chętnych młodych ludzi. Najpierw poszłam oglądać występy artystyczne. Jednak ciągnęło mnie do tego dźwigu. Kiedyś oglądałam program w telewizji. W największym skrócie: pewna kobieta wygrała konkurs, pojechała do Francji, mogła tam skoczyć na bungee, ale się nie zdecydowała. Wtedy pomyślałam: - Co za gapa! Ja bym skoczyła! To gdzieś mi się zakodowało w podświadomości. I teraz ciągnęło, jak magnes.

Portki mam, więc skoczę
Podszedł do mnie prowadzący imprezę i spytał o wiek oraz czy mam ochotę skoczyć.
- Mam 61 lat, na imię Krystyna - odpowiedziałam. - Muszę się zastanowić, czy skoczę. Niech pan przyjdzie za pół godziny.
I przyszedł. No to ja mu mówię: - Portki mam, skoczyłabym, ale pół roku temu operowano mi żylaki.
Okazało się, że to nie problem. Założyli mi na nogi jakieś skórki z barankiem, uprząż i w towarzystwie dwóch panów pojechałam takim balkonikiem na górę. Odważna jestem, ale… Życie mi jeszcze miłe. A tutaj nic mnie nie trzyma, tylko ta lina….
- Przecież to było twoje marzenie! - mobilizowałam siebie w myślach. Ale im dłużej się zastanawiałam, tym mniej mi się chciało.

Krycha zaklaszcz
Wtedy pomyślałam sobie, że wezmę dziesięć głębokich wdechów i wydechów i niech się dzieje co chce. Nasztramowałam się (dop. red. w gwarze poznańskiej - silnie naciągnąć, napiąć), głowę spuściłam w dół i się smykłam. Dwa razy mnie okręciło. Słyszę, jak prowadzący imprezę pyta przez mikrofon:
- Krycha, Krycha, jak żyjesz to zaklaszcz!

Miałam głowę spuszczoną w dół, ale klaskałam. Czułam drżenie całego ciała i radość, bo to było moim marzeniem. Jestem szczęśliwa, udało się. Pokonałam swój lęk. Dostałam certyfikat. Rodzina na początku nie wierzyła. Przekonały ich dopiero zdjęcia. Może wezmą ze mnie przykład i kiedyś też zrobią coś takiego, co pomoże im przełamać ich lęki, które ma każdy.
Co zmienił ten skok? Poszerzył moje horyzonty, narodziłam się na nowo. Teraz mam poczucie, że wszystko mogę, jeśli tylko zamarzę. I to działa. Nie mamy sali na próby? Znajduje się taki lokal. To cud. Wypowiadam życzenie i się spełnia. Jakby wszechświat wiedział, że tego chcę.

Od strusich piór do "Zakręconych babek"
Właśnie po tym skoku, już jesienią kupiłam strusie pióra. Zrobiłam z nich strój do samby. Zaczęłam szukać tekstu. Znalazłam "Sambalele". Miała tylko dwie zwrotki, dorobiłyśmy trzecią. Jedna koleżanka powiedziała, że może to zagrać. Inna ułożyła choreografię. Jeszcze inna zaprosiła nas do swojego ogródka, gdzie miałyśmy próby. A później wyczytałam w gazecie, że "Dąbrówka" (osiedlowy dom kultury w Poznaniu - przyp. red.) organizuje konkurs "Seniorzy seniorom". Wymyśliłyśmy nazwę zespołu "Zakręcone babki" i zgłosiłyśmy się. Poszłyśmy na żywioł i cała sala była nasza. Decyzją publiczności wygrałyśmy i to z profesjonalnym zespołem. To mnie uskrzydliło. Samba była niedopracowana. Wystąpiłyśmy z nią dwa razy.

Kankan - seniorki fikają nóżkami
Pomyślałam, że w następnym roku trzeba zaproponować coś nowego. I tak stanęło na kankanie. Zaprezentowałyśmy go na "Senioraliach". Poprosiłam panów z obsługi, by nieco zmniejszyli tempo. I tak nasz kankan jest o 15 sekund wolniejszy. To bardzo nam pomogło i panie - a wszystkie mamy ponad 65 lat - dały radę. I tak się rozpędziłyśmy, że potem do repertuaru weszły tańce cygańskie, orientalne. Do prób "Zakręconych babek" dochodzą jeszcze te w CK "Zamek", gdzie gramy w "Święcie wiosny" Strawińskiego. A do tego od wiosny do jesieni, w sobotę lub niedzielę obowiązkowy taniec w kręgu na Sołaczu (dop. red. paneurytmia - tańce na łonie natury).

Mama wędkuje
No tak, nie jestem typową babcią. Przeczę stereotypowi. Nie siedzę w domu, nie wyglądam przez okno, czekając na śmierć. Mam wnuki, jedna ma 2,5 roku. Wdała się we mnie, tańczy z babunią. Opiekuje się nią teściowa syna, bo ja nie mam czasu. Dzieci się nie buntują. Ja swoje już wychowałam, każdy musi sobie radzić. Na co dzień opiekuję się mamą, która ma 88 lat. Robię jej zakupy, wykąpię, zjem z nią obiad, wypiję kawę i muszę lecieć. Mama jest wiekowa, chodzi z balkonikiem. Jej pasją jest wędkowanie. Z ojcem wędkowali przez 15 lat. Po jego śmierci zabieram ją nad Rusałkę. Trzeba tam być skoro świt i minimum osiem godzin "moczyć kij". Wędkowanie to nie moja pasja, ale jej towarzyszę.

Internet? Komputer? Jestem otwarta
Z internetu korzystam tyle, ile potrzebuję. Mam laptopa i cały czas się uczę. Zimową porą dla odprężenia układam pasjansa. Czasami proszę wnuczkę "włącz mi to czy tamto", by nie wyjść z wprawy. Dwa lata temu dowiedziałam się, że Fundacja im. Królowej Polski św. Jadwigi z Puszczykowa organizuje 2-tygodniowy wyjazd do Rewala nad morze dla osób po 60., mieszkających w Poznaniu. W ramach wyjazdu było 100 godzin zajęć z komputerem. Ja nie miałam wtedy laptopa, więc się zapisałam. Zajęcia były bezpłatne, pokój jednoosobowy, 100 metrów do morza. Wszystko za darmo, więc jak nie skorzystać? Jestem otwarta na nowości. Myślę, że ludzie starsi coraz częściej wychodzą z domów. Na wieczorkach tanecznych to nawet panowie się zdarzają.

Marzę o spływie kajakowym
Po skoku na bungee chciałam skoczyć na spadochronie, ale lekarz mi zabronił. Ale mam jeszcze jedno marzenie. Od lat myślę o spływie kajakowym. Niestety, moje koleżanki nie umieją pływać. Muszę znaleźć kogoś, kto potrafi. Jestem pewna, że znajdę takie osoby, spełnię swoje marzenie i wybiorę się na spływ kajakowy.
Czy Polacy są mało aktywni? Może jeszcze nie odkryli w sobie takiej pasji. Ja odkryłam taniec, tym żyję.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski