Noc przespałem jak, nomen omen, niemowlę. Fasolka spała w swoim pokoju z Babcią Halą a rano przyszła się pomiziać do taty. Stały schemat poranka z Pociechą: obowiązkowe siusiu, kakao przed śniadaniem i po kolei: Olinek Okrąglinek, Noddy, Angelina Balerina…
Życie stało się dokładnie trzy lata temu tak cudownie banalne.
Poranny rytuał tym razem przeplatany opowieściami o braciszku - Groszek jest już na świecie i za kilka dni będzie tutaj z nami.
Trzeba oswajać Nataszę z nową, na pewno nie łatwą dla Niej - oczka w głowie całej rodziny - sytuacją. Jak trudną, mieliśmy się przekonać już wkrótce…
Krótko po południu znów jechałem do szpitala, znów z kilkoma litrami wody. Tym razem Margot przeniesiono już na właściwy oddział. Widać zwolniły się miejsca. Pokój był większy od tego wczorajszego, ale wystawiony na prażące słońce i najruchliwsze w okolicy skrzyżowanie. W środku musiało być około trzydziestu stopni. Na zewnątrz musiało być około 1000 decybeli. W niedzielę…
"Wszyscy czują się dobrze" - zupełnie jak z pewnego filmu Tornatorre; Filip nie pozwolił wprawdzie przespać Margot nocy ale był w doskonałej formie - zdrowy i szczęśliwy, wtulony w pierś swojej mamy. Mama oczywiście szczęśliwa także, ale piekielnie zmęczona.
Niewiarygodna jest wytrzymałość MATKI; zupełnie niepojęta i nieosiągalna dla facetów (może poza himalaistami…), których rola w tzw. tacierzyństwie z reguły ogranicza się do przyjemnych spacerów, kilku kup i godzin lulania w tygodniu. Do tego trzeba jeszcze uczciwie doliczyć sporo kilogramów zakupów: soczków, pieluch, bebilonu i innych rzeczy niezbędnych w wychowywaniu potomstwa. Zwłaszcza jak mieszka się na 4 piętrze.
Już Tym mówił, że w końcu matka jest najważniejsza, a jak matka wyjdzie po bułki to wtedy najważniejszy jest tata. Święte słowa.
W każdym razie dla mnie macierzyństwo, czyli zaangażowanie matek w opiekę nad swoim nowonarodzonym dzieckiem jest rzeczą absolutnie nieosiągalną, niepojętą i wielką. Nie dochodzę nawet do 40% tego stanu… Szkoda. A wy, panowie?
Mimo iż Filip nie zasypywał gruszek w popiele, koleżanka Groszka ze szpitalnej sali (też z 3 lipca) biła go na głowę. Niesamowita siła drzemała w jej maleńkich płuckach. Przy niej Groszek zdawał się być prawdziwym Puchatkiem, Misiem Pluszowym. Spał smacznie na rękach taty i w swojej szpitalnej karocy z pleksiglasu. Jak się później okazało dzień to była właśnie jego pora, choć i to miało się zmienić…
Byliśmy szczęśliwi, ponieważ okazało się , że istnieje wielka szansa na opuszczenie szpitala już jutro. Z tą myślą zasypialiśmy oboje z Margot tego wieczora.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?