Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdemu życzę, by znalazł „Czarodziejską górę”

Stefan Drajewski
Stefan Drajewski
Stefan Drajewski Archiwum
Prapremiera opery Pawła Mykietyna „Czarodziejska góra” przysłoniła wszystkie inne maltańskie wydarzenia. Każda rozmowa o jubileuszowym Festiwalu Malta rozpoczyna się i kończy na „Czarodziejskiej górze”. Od lat powtarzam, że każdy człowiek powinien mieć swoją własną czarodziejską górę, na której będzie mógł się schować przed światem, by przemyśleć swoje życie. Jeśli ktoś uzna, że takim prywatnym światem może być opera Mykietyna – gratuluję. Trudno o lepszy wybór. Podejrzewam, że kompozytor rozpoczął nowy etap życia tego wyjątkowego gatunku muzycznego. Świetnie, że zrobił to na festiwalu, który jest „moim” festiwalem, nawet jeśli czasami mi się coś na nim nie podoba...

Dopełnieniem „Czarodziejskiej góry” były dwa intrygujące projekty inspirowane powieścią „Doktor Faustus”: instalacja Roberto Castellucciego i koncert Marcina Maseckiego, który wykonał trzy ostatnie Sonaty Beethovena. Pianista grał z zatyczkami w uszach i słuchawkach, aby, podobnie jak kompozytor, oddzielić się od świata zewnętrznego. Efekt? Beethoven w jego interpretacji brzmi inaczej, stracił swoją formę, którą znamy z sal koncertowych. Stał się bliższy słuchaczowi. Zabieg prostszy i ciekawszy niż u Castelluciego, który wiolonczelistę zamknął w szklanym pudle i kazał grać jedną z sonat wiolonczelowych Zoltána Kodály’a.

Umknął mi w tym roku idiom. Powiem więcej, był chyba nieco spóźniony albo przedwczesny wobec tego, co się w świecie dzieje. Trudno mówić o „Nowym ładzie światowym”, kiedy na przykład jednego dnia dochodzi do trzech ataków terrorystycznych w różnych miejscach globu. Teatr w tym kontekście zawsze będzie ze swoim komentarzem spóźniony. Cieszę się natomiast, że wreszcie na Malcie pojawił się zespół Tima Etchellsa – Forced Entertainment, który pokazał dwa ważne dla kondycji współczesnego świata i teatru spektakle: „Tomorrow’s Parties” i „The Notebook.

Jubileuszowa Malta trwała trzy tygodnie. Były dni, że niewiele się na festiwalu działo. Życie wtedy koncentrowało się na placu Wolności. Generator Malta to świetny pomysł na ożywienie Poznania. To miejsce, które do niczego nie zobowiązuje, jest bardziej demokratyczne, każdy może znaleźć w nim coś dla siebie. Dobrze by było, aby w przyszłości więcej było na placu teatru, zwłaszcza tego młodego, poszukującego dopiero swojego miejsca.

Malta Festival skończył 25 lat. To dużo. Jubileuszowa edycja pokazała, zwłaszcza koncert Michaela Nymana w deszczu nad Jeziorem Maltańskim, że publiczność czeka na wielkie projekty plenerowe. Sukces „Czarodziejskiej góry”, a wcześniej opery Nicholasa Lensa „Slow Man”, dowodzi, że warto iść pod prąd, że opera ciągle żyje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski