MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa na PKP. Operator dźwigu usłyszy wyrok

Łukasz Cieśla
Do wypadku na budowie dworca doszło w grudniu 2011 roku
Do wypadku na budowie dworca doszło w grudniu 2011 roku Waldemar Wylegalski
Prawdopodobnie w październiku zakończy się proces operatora dźwigu. Został oskarżony o spowodowanie katastrofy na budowie dworca PKP w Poznaniu. W czwartek zeznania złożył biegły z dziedziny BHP, który negatywnie ocenił pracę oskarżonego dźwigowego.

Dźwig przewrócił się w grudniu 2011 roku. Jeden z robotników zginął, drugi został ranny. A dźwigowy Tadeusz M. uciekł. „Odnalazł się” po kilkudziesięciu minutach, był bardzo pijany. On sam i jego obrońcy przekonują, że napił się po tragedii, „z nerwów”. miałby wtedy wypić pół litra wódki cytrynowej. Jednak śledczy zdobyli dowody, że nietrzeźwy był również przed rozpoczęciem pracy.

Podczas śledztwa na jaw wyszły kolejne zaniedbania: dźwigowy nie miał prawa jazdy (zostało mu odebrane za wcześniejszą jazdę po pijanemu), a dźwig nie miał ważnego badania technicznego (za co odpowiadał właściciel sprzętu).

W czwartek w poznańskim Sądzie Okręgowym, podczas kolejnej rozprawy, zeznawał biegły z dziedziny BHP. Ekspert wskazywał m.in., że operator pracował na nieprzygotowanym terenie. Grunt był niestabilny, znajdował się tam wykop i skarpa. Błąd dźwigowego, zdaniem biegłego, polegał również na tym, że pod łapy dźwigu podłożył podkłady drewniane zamiast metalowych.

- Operator powinien zapoznać się z gruntem. On też ma największą wiedzę, jeśli chodzi o pracę dźwigu - oceniał biegły.

Jaki wpływ na jego pracę miał stan nietrzeźwości? Biegły początkowo stwierdził, że wypity alkohol miał znaczny wpływ, mógł ograniczyć np. czas reakcji oskarżonego. Potem jednak, dopytywany przez sąd oraz obrońcę oskarżonego, stwierdził, że gdyby oskarżony był trzeźwy, do katastrofy i tak mogłoby dojść.

Biegły sprecyzował również, odpowiadając na pytania obrońcy adw. Krzysztofa Urbańczaka, że dźwigowy nie odpowiada za brak badań gruntu. Ale powinien ocenić, czy miejsce, w który stanął dźwig, jest bezpieczne. Poza tym fakt, że to kierownik robót miał wskazać miejsce pracy dla dźwigu, nie zwalniało dźwigowego z własnej oceny sytuacji.

Sąd zebrał już wiele dowodów i wyrok może ogłosić w przyszłym miesiącu. Sędzia Agata Adamczewska na połowę października wyznaczyła kolejną rozprawę. Obrońcy dźwigowego w mowie końcowej będą zapewne przekonywać sąd, że to nie dźwigowy, lecz osoby z kierownictwa budowy odpowiadały za organizację pracy.

Jednak tylko Tadeusz M. znalazł się na ławie oskarżonych. I to on usłyszy wyrok ws. katastrofy. Co prawda z inicjatywy Państwowej Inspekcji Pracy, sąd w innym postępowaniu negatywnie ocenił pracę kierownika Grzegorza W. Sąd uznał go za winnego wykroczenia, a nie przestępstwa. Grzegorz W. musiał więc zapłacić tylko grzywnę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski