Poznańska Platforma Obywatelska jest bezradna wobec wolt Jacka Jaśkowiaka, bo prezydent radnych rozgrywa jak chce. Politycy mogą się z niego śmiać, wytykać mu wpadki, denerwować się, że chce stworzyć miasto dla rowerzystów. I co? I nic, bo nawet kiedy Jacek Jaśkowiak publicznie rzuca rękawicę przewodniczącemu rady miasta, kiedy w wywiadach mówi, że wiceprezydent Mariusz Wiśniewski sprawnie wykonuje jego polecenia, koledzy z partii przyjmują to po cichutku na klatę.
Dla każdego obserwatora życia politycznego nie jest żadną tajemnicą, iż prezydent Poznania pasuje do PO jak wilk do pilnowania owiec. Skoro już jednak pilnuje, to je od dwóch lat podgryza, a zanim nadejdą wybory może stać się jeszcze bardziej wygłodzony. Przegryzie tętnice?
Obecnie konstelacja polityczna ukształtowała się tak, że to działacze Platformy zdają się kluczyć, a w ich miejsce wchodzą społecznicy z Prawa do Miasta. Ostatnia krytyka wiceprezydenta Wiśniewskiego i radnych Ganowicza i Kręglewskiego płynąca ze strony ruchu miejskiego nie może być przypadkiem. Wszystko więc zmierza do tego, by na listach PO za dwa lata pojawili się miejscy partyzanci lub powstał komitet Jacka Jaśkowiaka, wsparty Inicjatywą Polską kolejnego zastępcy - Tomasza Lewandowskiego.
A Platforma? Ta w swym niezdecydowaniu rozpłynie się w morzu nijakości. Jej politycy nie docenili prezydenta, jego charyzmy i sprytu. Jaśkowiak przypomina mi trochę Lecha Wałęsę, choć zasadniczo różni się od legendy „Solidarności” inteligencją. Jest też samcem alfa, a tych w PO jest jak na lekarstwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
