18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak wielkopolski rolnik wieś modernizuje [ZDJĘCIA]

Maciej Roik
Gospodarstwo państwa Foltynów.
Gospodarstwo państwa Foltynów. Paweł Miecznik
Foltynowie uprawiają ziemię i hodują owce rasy wielkopolskiej. Czesław Stępniak nastawia się na świnie. Wielkopolscy rolnicy jako pierwsi w kraju wykorzystali dotację na modernizację gospodarstw. Chcą inwestować i rozwijać produkcję.

Nasz plan to zrównanie chłopa z ziemią - parodiowano już w latach 60. przemówienia "towarzysza" Wiesława. Edward Gierek nikogo równać nie chciał. A na polską wieś w latach 70. płynął szeroki strumień pieniędzy. Chodziło o gruntowną modernizację rolnictwa. I faktycznie. Na kronikach filmowych można zobaczyć roześmianych rolników na nowoczesnych wówczas kombajnach typu Bizon. Z kolei jesienne, wilgotne powietrze przeszywał warkot coraz popularniejszych "sześćdziesiątek" (Ursus C-360 przyp. red.). Z końcem dekady Gierka nadszedł także zmierzch prosperity. A wieś, przez kilka lat rozpieszczana korzystnymi kredytami zaczęła podupadać. Jednak "chłopów" złamać niełatwo. Bo choć wielkopolski rolnik wciąż Zachodu nie dogonił, jest coraz bliżej. I pościgu nie przerywa.

Czytaj także:
Polagra: Zbyt wolne tempo zmian na wsi?
Rolnicy: Urodzaju w tym roku nie będzie
Wielkopolska: Będą preferencyjne kredyty dla rolników

Owieczka na rękach Kaczyńskiego

- To trzystuletni folwark, który razem z tą niewielką glinianką tworzy nasze gospodarstwo - mówi, pokazując dom Wojciech Foltyn, właściciel jednego z dwóch gospodarstw w podpoznańskim Kubalinie.

Razem z żoną mieszkają tam od 1995 roku. Całość przejęli od rodziców. "Niewielka glinianka" to obszerny dom, który tonie w poustawianych antykach. Styl, rodem z powieści Dołęgi-Mostowicza, może zachwycić. Są stare obrazy, portrety przodków, grube dywany i zwaliste meble z litego drewna. Do domu wchodzi się przez dobudowany letni ogród.

- Marzyliśmy o takim miejscu do czytania książek - opowiada gospodyni. - Chodziło nam o podkreślenie długiej historii tego miejsca i stworzenie atmosfery, w której będzie można odpocząć po całym dniu doglądania gospodarstwa - żartuje Małgorzata Foltyn.

On: przez wiele lat asystent na Akademii Rolniczej. Ona: pedagog. Od kilku lat obydwoje czują się przede wszystkim rolnikami. I to nie byle jakimi. 100 hektarów ziemi, ponad setka owiec (wkrótce stado ma się powiększyć do trzystu) i trzoda chlewna.

- Świń mamy tylko trochę, bo nieprodukcyjne - dodaje Małgorzata Foltyn.

I wie, co mówi. Bo żeby utrzymać gospodarstwo, wszystko musi się opłacać. Dlatego podstawę stanowi uprawa ziemi i tzw. stado zachowawcze owiec rasy wielkopolskiej. W żniwa, z pól gospodarze zbierają głównie żyto, rzepak i buraki. Z kolei do hodowli odtworzonego na Akademii Rolniczej gatunku dopłaca Unia Europejska.
- Samo strzyżenie kosztuje nas około tysiąca złotych - mówi Wojciech Foltyn. I zastanawia się: a gdzie tu mówić o zyskach? Bez dofinansowania nie byłoby mowy o trzymaniu zwierząt, z których ani wełny za wiele, ani zbyt dużo mięsa.

Gospodarstwo Foltynów w niczym nie przypomina zaniedbanych "resztówek", których wciąż tak wiele w niektórych regionach kraju. Są otynkowane, równe budynki, niewielki park i zadbane chodniki. Nawet okna owczarni zdobią pelargonie, a w wejściu do stodoły w dużych donicach rosną agawy. Gospodarze mówią, że najważniejsze to odpowiednie podejście. I to dzięki niemu, "zagroda" jest nie tylko czysta i zadbana, ale również doskonale wyposażona.

- O pierwsze dofinansowania zabiegaliśmy jeszcze przed przystąpieniem do Unii - wspomina Małgorzata Foltyn, pokazując poustawiane maszyny. - Część kupiliśmy nową, ale ten pług z broną, używany, sprowadziliśmy z zagranicy. W Polsce kosztowałby około 50 tysięcy złotych. Maszyny są absurdalnie drogie.

Kupiony 14 lat temu ciągnik Ursus, który stoi za budynkami do dzisiaj "obrabia" dziesiątki hektarów. Prawdziwe skarby są jednak schowane w licznych budynkach.

- To jest nasz nowy kombajn Class - pokazuje gospodyni, otwierając jeden z budynków. Koszt? Około 300 tysięcy złotych. Podobnie jest wszędzie. Bo sprzęt gospodarze na bieżąco wymieniają na nowszy.

- Takie maszyny nadają się już tylko do muzeum w Szreniawie - mówi Małgorzata Foltyn, wskazując zużyty kultywator. I równocześnie już planuje kolejne zakupy: potrzebny jest nowy ciągnik i opryskiwacz, dlatego w najbliższym czasie musimy się przygotować na spore wydatki.

Rolnicze sprzęty to jednak nie wszystko. Aby oporządzić tak duże obejście, potrzeba ludzi. - W dwójkę nie dalibyśmy rady - zaznacza Wojciech Foltyn. - Dlatego jednego pracownika zatrudniamy na stałe, drugi pracuje dorywczo. W sezonie pojawia się jeszcze kilka osób.

W zeszłym roku wysiłki gospodarzy i wzorowe prowadzenie gospodarstwa zostało dostrzeżone. A z wizytą pojawił się Jarosław Kaczyński, ówczesny kandydat na prezydenta.

- Wszystko go interesowało - wspomina Wojciech Foltyn. - Nawet jak córka przyniosła małą owcę, to wziął na ręce. Czyli zwierząt się chyba nie boi. To było tu na łące, gdzie odbył się briefing dla mediów - wskazuje gospodarz.

Już taki ze mnie Drzymała

20 kilometrów od Kubalina w stronę Kórnika leży wieś Konarskie. To typowa "ulicówka". Rzędy domów rozciągają się na długości około kilometra. Budynki z czerwonej cegły, gdzieniegdzie otynkowane elewacje. Jedziemy do Czesława Stępniaka - członka Wielkopolskiej Izby Rolniczej i nowoczesnego rolnika. Już w rozmowie telefonicznej dowiedzieliśmy się o pewnych obostrzeniach wizyty.

- Zwierząt z pewnością pan nie zobaczy, bo do chlewni obcych nigdy nie wprowadzam - usłyszeliśmy od gospodarza. To może chociaż obejście? - Z tym nie ma problemu - odparł. Okazało się, że "zakaz" to nie złośliwość czy chęć ukrycia czegokolwiek. Kilkaset świń, to po prostu za duży majątek, by ryzykować, że ktoś wniesie chorobę. Bo wtedy stado może paść.

- Razem z żoną postanowiliśmy rozwijać gospodarstwo stopniowo - podkreśla Czesław Stępniak. - Na początku gospodarstwo miało 8,5 hektara. Dzisiaj wielkość wzrosła do 40 hektarów, z czego 25 hektarów to nasza własność. Na tym nie koniec. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy samowystarczalni.

Co to znaczy? Że 30 loch, które rocznie rodzą po 20 prosiąt, będzie można wykarmić tylko z własnego pola.

- Pasza raz jest droższa, raz tańsza. Nic nie można przewidzieć - skarży się rolnik. - A własna produkcja dawałaby gwarancję na godziwy zysk. W tej chwili jest tak, że nie zawsze wychodzę na swoje. Ale już taki ze mnie Drzymała, że nawet jak się nie opłaca, to człowiek gospodarzy. Bo w Polsce nie jest jak na Zachodzie, że jak coś przestaje się opłacać, to rzuca się wszystko i zaczyna robić coś innego.

Jest ziemia, więc przyszedł czas na nowe maszyny. W jednym z budynków stoi warty 240 tysięcy złotych ciągnik John Deere. Udało się go kupić dzięki kredytowi dla młodych rolników. Wkrótce może się także pojawić nowy sprzęt.

- W niedzielę syn jedzie na wystawę rolniczą, to może coś wypatrzy - mówi Czesław Stępniak. - W najbliższym czasie zakupów nie planuję, ale z czasem musi się pojawić kilka nowych maszyn. Aż strach pomyśleć, bo ceny doprowadzają do zawrotu głowy. Jeśli jednak któryś z synów zostanie na gospodarstwie, to z czasem wszystko się uda unowocześnić.
Widoki już są. Najstarszy syn chodzi do szkoły rolniczej na poznańskim Golęcinie. I nowinkami już zaskakuje ojca. - Ostatnio przyszedł i mówi, żeby tak głęboko nie orać, bo pomieszam bakterie tlenowe i beztlenowe - śmieje się Czesław Stępniak. - A potem, że powinniśmy zacząć siać bez orki. Są takie sposoby, ale do tego trzeba mieć sprzęt. Jak kiedyś będzie chciał przejąć gospodarstwo, to proszę, droga wolna. Niewykluczone, że do tego czasu zarazi mnie niektórymi swoimi nowinkami.

Modernizacja, ale za euro

- Wielkopolska wieś, na miarę swoich czasów zawsze była nowoczesna - podkreśla Kornel Pabiszczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Teraz modernizacja nabrała tempa, bo do Wielkopolski od kilku lat napływają bardzo duże dotacje z Unii Europejskiej. A to sprawia, że wieś się w szybkim tempie modernizuje.

Od początku przyznawania dotacji unijnych Wielkopolska dostała około 14 mld złotych. Z tego 933 mln złotych przeznaczono właśnie na modernizację gospodarstw rolnych. Pomoc trafiła do około 6 tysięcy gospodarstw. Na co konkretnie przeznaczono te pieniądze? Najczęściej kupowano ciągniki i maszyny rolnicze. Dotacje na modernizację gospodarstw wciąż cieszą się wielką popularnością.

- Jeśli chodzi o wykorzystanie pieniędzy na modernizację, to aktywność rolników z naszego regionu była największa w Polsce - podkreśla Piotr Łykowski, dyrektor wielkopolskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. - Jako pierwsi wykorzystali oni przyznaną dla naszego regionu pulę pieniędzy. To najlepszy dowód na to, że wśród rolników jest ogromna potrzeba inwestowania i rozwijania swoich gospodarstw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski