Wśród wielkopolskich polityków różnice są spore. Podczas gdy niektórzy 50 proc. ryczałtu przeznaczyli na pensje pracowników, inni więcej płacili np. za przejazdy samochodem. Nieliczni wydali pieniądze na ekspertyzy prawne. A 40 proc. z nich ani razu nie wynajęło sali na spotkanie z wyborcami.
Praca na śmieciówkach
Jednym z największych poselskich wydatków są wynagrodzenia dla pracowników. Wielu naszych polityków w 2012 r. przeznaczyło na ten cel ponad 50 procent ryczałtu na biura.
Zobacz też: Jakie majątki mają wielkopolscy posłowie?
Najwięcej - ponad 83,6 tys. zł - zapłacił etatowym pracownikom Tomasz Nowak z PO, który ma jedno podstawowe biuro, ale przyjmuje też wyborców w pięciu innych, dzielonych z Krystyną Poślednią.
Ponad połowę wydatków pochłonęły też pensje u Jacka Kwiatkowskiego z Ruchu Palikota (80 tys. zł), Rafała Grupińskiego z PO (78,5 tys. zł) oraz Tomasza Górskiego z Solidarnej Polski (72 tys. zł). Tyle że ten ostatni zatrudnia wyłącznie na tzw. umowy śmieciowe.
- Mówimy o potrzebie likwidacji tego rodzaju umów, ale nie w przypadku studentów, którzy nie mają 25 lat - tłumaczy Górski. - A właśnie takie osoby pracują w moim biurze. Większość wykonuje konkretne zlecenia, jedna osoba pracuje na stałe.
Takie rozwiązanie stosuje wielu innych posłów. Jacek Tomczak, poznański poseł PO, również prowadzi tylko jedno biuro, w którym na stałe (ale na umowę o pracę) zatrudnia jedną osobę. Pozostałe to m.in. studenci, którzy przygotowują np. analizy, projekty interpelacji. Ich praca kosztowała w ubiegłym roku łącznie ponad 53 tys. zł.
O około 10 tys. zł mniej wydali na tak zwane śmieciówki Maks Kraczkowski i Tadeusz Dziuba z PiS.
Biura wynajmują, sal nie
Spore kwoty posłowie wydają też na wynajem biur. W Wielkopolsce najwięcej - ok. 43 tys. zł - przeznaczyli na to Adam Rogacki z PiS i Leszek Aleksandrzak z SLD. Obaj pochodzą z największego w województwie okręgu kaliskiego i obaj prowadzą łącznie 6 biur.
Polecamy również: Roman Giertych: Jeśli PiS wygra wybory, będę miał motyw, by wrócić
- Staram się, by biuro było w każdym powiecie, chcę otworzyć dwa kolejne - mówi Rogacki, który w rozliczeniu wydatków wykazał, że przekroczył roczny budżet. - Ale, by sprostać kosztom, udostępniamy sobie, z posłem Dziedziczakiem, biura.
Zdecydowana większość posłów z regionu płaci rocznie za najem pomiędzy 20 a 30 tys. zł. Ale są i tacy, którym ten wydatek specjalnie nie doskwiera. Tomasz Górski z SP w 2012 r. za najem zapłacił zaledwie 2,5 tys. zł. Jak tłumaczy, biuro mieści się w kamienicy działacza Solidarnej Polski, dlatego opłata jest symboliczna.
Z kolei Eugeniusz Grzeszczak, poseł i wicemarszałek Sejmu z PSL, za dwa biura zapłacił nieco ponad 4 tys. zł. Jedno z nich - w Słupcy - znajduje się w tym samym budynku, co m.in. zarząd powiatowy PSL, zarząd miejsko-gminny PSL, Forum Młodych Ludowców, a także redakcja "Głosu Słupcy" wydawanego przez spółkę syna posła.
O ile wynajem biur kosztuje polityków sporo, o tyle na wynajem sal na spotkania z wyborcami nie wydają wiele (od kilkuset do ok. 4 tys. zł). A 16 (na 40) z nich w ubiegłym roku nie przeznaczyło na ten cel ani złotówki. Ale jest i jeden wyjątek - Bożena Szydłowska z PO, która na sale wydała 35 tys. zł.
Przeczytaj: Politycy zasilali wyborczymi pieniędzmi firmy znajomych
Posłanka przebywa obecnie za granicą i nie mogła z nami wczoraj rozmawiać. Tygodnikowi "Polityka" tłumaczyła jednak, że organizowała w 2012 r. dużo uroczystości związanych z harcerstwem, które od lat wspiera.
Ekspertyzy niepotrzebne?
Posłanka PO na te uroczystości wydała więcej niż np. na pensje, telefony czy przejazdy samochodem (podała w rozliczeniu 0 zł). Rzecz nieco zadziwiająca, bo chociażby na tych ostatnich politycy nie oszczędzają.
Połowa wielkopolskich posłów wydała na podróże autem ponad 30 tys. zł. Wielu w rozliczeniach wpisało maksymalną kwotę, jaką na to można wydać - 35103 zł. Ale, poza Szydłowską, jest i Jan Dziedziczak z PiS, który też nie płacił za samochód. Mieszka bowiem w Warszawie i do Sejmu dojeżdża taksówką (co kosztowało 1900 zł). Podróżując gdzieś dalej, korzysta m.in. z darmowych pociągów lub jeździ autem z pracownikami biura (ich podróże kosztowały 15,8 tys. zł).
Dziedziczak nie przeznaczył też ani złotówki na ekspertyzy i opinie prawne. Tak, jak 26 innych naszych posłów.
- Koszty utrzymania biur idą w górę, a ryczałt zmienia się nieznacznie. Dlatego na zlecanie ekspertyz zwykle nie wystarcza i przygotowuje je np. prawnik z biura - mówi Leszek Aleksandrzak z SLD.
Ale są wyjątki, które jednak na ekspertyzy do projektów ustaw pieniądze znajdują. To m.in. Andrzej Dera z Solidarnej Polski, Zbigniew Dolata z PiS, Krzysztof Kłosowski z Ruchu Palikota.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?