PRZECZYTAJ TAKŻE:
Szymon Ziółkowski ma już trenera - szkoleniowcem został Grzegorz Nowak
W 1983 r. doprowadził pan do brązowego medalu MŚ młociarza Zdzisława Kwaśnego. Niedługo minie 30. rocznica tego wydarzenia, a od tego czasu poznański młot przeciętnemu kibicowi kojarzy się głównie z osobą trenera Czesława Cybulskiego. Dlaczego tak się stało?
Grzegorz Nowak: - W 1992 r. pojechałem za chlebem do Danii i na 13 lat wypadłem z obiegu szkoleniowego w Polsce. Do nikogo nie mam o to pretensji, bo przecież dzieciaki historii z Kwaśnym nie pamiętają, a ja sam też nie lubię za bardzo żyć przeszłością. Nie było jednak tak, że na obczyźnie nie miałem styczności ze sportem. Pół etatu miałem w klubie, a w pół w tamtejszym związku. Moim zawodnikiem był Jan Bielecki, który jeździł regularnie na igrzyska i rzucał w granicach 76 m. Pod moją opieką byli też mistrzowie Danii w rzucie oszczepem i dyskiem. Współpracowałem również z brązowym medalistą igrzysk w Atenach w pchnięciu kulą, Joachimem Olsenem. W 2005 r. wróciłem do Poznania, a konkretnie do podpoznańskich Sadów, bo już dość miałem rozłąki z żoną. Przez ostatnich kilka lat zajmowałem się szkoleniem młodzieży w AZS i było mi z tym dobrze. Przerywnikiem były treningi z Anitą Włodarczyk przed MŚ w Berlinie, ale to był tylko miesięczny epizod.
Poprzedni trener Ziółkowskiego, Krzysztof Kaliszewski, nie był takim optymistą. Stwierdził, że nie ma już pomysłu i koncepcji na prowadzenie wypalonego młociarza...
Grzegorz Nowak: - Nie rozumiem takich wypowiedzi. Mnie nie chodzi nawet o to czy oni nagle przestali się lubić, tylko o to, że w innych realiach w ogóle do takiej sytuacji by nie doszło. Wyobraża sobie pan, że etatowy pracownik bez istotnego powodu dochodzi do wniosku, że nie będzie współpracował z innym pracownikiem. Ja nie, ale widocznie w PZLA obowiązuję inne zasady.
Pana podopieczny nie pozostał dłużny i nie szczędził złośliwości trenerowi, którego sam kiedyś wypromował. Nie boi się pan, że trudny charakter naszego mistrza panu też da się we znaki?
Grzegorz Nowak: - Ziółkowski jest tylko człowiekiem. Jak ktoś go atakuje, musi się bronić. Do igrzysk raczej się nie pokłócimy, a jeśli wszystko się uda, to może będziemy współpracować nawet dłużej. Ja z Szymonem ślubu nie biorę, a propozycję współpracy z nim odbieram jako możliwość ponownego sprawdzenia się w roli trenera ułożonego zawodnika, który ostatnio koncentrował się na pracy z młodzieżą. Jako młodzieniec nie byłem orłem, choć rzucałem dyskiem, oszczepem, kulą i młotem. Nie mogę więc powiedzieć, że nie czułem satysfakcji, kiedy z prośbą o pomoc zwrócił się do mnie młociarz klasy światowej. To oczywiste, że nie mogłem odmówić.
Rozmawiał Radosław Patroniak
Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?