Mimo że był Pan w pracy i zaraz miał wyruszyć w kolejny kurs, podjął się Pan reanimacji kobiety, która zasłabła na ulicy. Jak do tego doszło?
Grzegorz Łukomski: Skończyłem kurs na pętli na Górczynie i stałem przed dyżurką, gdy z pobliskiego sklepu wybiegła kobieta, wołając o pomoc. Natychmiast do niej pobiegłem i okazało się, że niemal w progu sklepu inna, starsza kobieta zemdlała. Kiedy do niej podszedłem, była przytomna. Ułożyłem ją w pozycji bocznej i zadzwoniłem na pogotowie. Ale po chwili zauważyłem, że uszy kobiety zaczynają sinieć. Natychmiast więc położyłem ją na plecy i przystąpiłem do reanimacji. Jestem ratownikiem drogowym, więc będący ze mną kolega z dyżurki pobiegł po moją specjalną torbę, w której znajduje się zestaw pomocniczy do reanimacji. I po prostu, z pomocą kolegi, robiłem, co mogłem, by uratować tę kobietę.
Przeczytaj:
Kierowca MPK uratował życie kobiecie. Teraz jest poszukiwany!
Jak długo trwała reanimacja?
Grzegorz Łukomski: Wszystko zaczęło się około godziny 12.50, a w dalszą trasę autobusem wyjechałem około godziny 13.35. Sama reanimacja trwała więc chyba około 30 minut.
Dopiero po tym czasie przyjechało pogotowie?
Grzegorz Łukomski: Niestety. W trakcie reanimacji prosiłem będące na miejscu osoby, żeby ponownie zadzwoniły na pogotowie. Krzyknąłem, że reanimuję kobietę. Wtedy już pogotowie przyjechało szybko.
Zareagował Pan na wołanie o pomoc od razu, bez zastanowienia. Nie wszystkich na to stać.
Grzegorz Łukomski: Nigdy w takich sytuacjach się nie zastanawiam. Tu nie ma na to czasu. Chyba jestem po prostu wrażliwy na cierpienie innych ludzi. A to, że ukończyłem kurs ratowniczy traktuję jako zobligowanie do pomocy. Na początku czerwca miałem podobne zdarzenie. Jadąc autobusem ulicą Dąbrowskiego, zauważyłem, że idący wzdłuż ulicy mężczyzna przewrócił się i nie może wstać. Od razu zatrzymałem autobus, by udzielić mu pomocy. Był przytomny, ale skarżył się na ból w klatce piersiowej, więc wezwałem pogotowie.
Dlaczego, Pana zdaniem, ludzie nie zawsze reagują w taki sposób?
Grzegorz Łukomski: Wielu obawia się, że nie będzie potrafiło pomóc. Albo że próbując pomóc, zrobi drugiemu człowiekowi krzywdę. To błędne myślenie. W takich sytuacjach nie można się zastanawiać nad tym, co by było, gdyby.
Rodzina kobiety, którą uratował Pan na Górczynie, próbuje Pana odnaleźć. Chce podziękować.
Grzegorz Łukomski: Wiem, że pod moją nieobecność ktoś z rodziny pytał o mnie w dyżurce na pętli na Górczynie. Może się ze mną też skontaktować przez dyrekcję. Ale nie oczekuję podziękowań. Zrobiłem to, co powinienem. Bardzo się cieszę, że ta kobieta przeżyła.
NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?