Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Główny księgowy z Poznania chce ulżyć przedsiębiorcom

Rafał Cieśla
Piotr Smolinski
Mateusz Morawiecki oraz Paweł Szałamacha - to gospodarcze twarze rządu Prawa i Sprawiedliwości. Obiecują wiele, ale także zapewniają, że przedsiębiorcy są dla nich bardzo ważni.

Gospodarczą twarzą rządu Prawa i Sprawiedliwości jest Mateusz Morawiecki oraz minister z Poznania - Paweł Szałamacha. Zarówno Morawiecki, wieloletni prezes banku BZ WBK, jak i Szałamacha, prawnik, ekonomista, który ostatnio zaliczył też Harvard, mają zapewnić, że rządy PiS w sferze gospodarczej i finansowej nie zakończą się budżetową katastrofą. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kosztowne obietnice premier Beaty Szydło. Na co więc mogą liczyć przedsiębiorcy, pracodawcy czy właściciele banków w czasie rządów PiS?

Podatki sektorowe
Właściwe przesądzone jest wprowadzenie podatków, m.in. od sklepów wielkopowierzchniowych oraz tzw. bankowy. Stosowne projekty mają wpłynąć do Sejmu jeszcze w grudniu. Według założeń podatek od hipermarketów ma przynieść ok. 3,5 mld złotych. Jednak nie tylko dodatkowy zastrzyk dla budżetu był inspiracją do wprowadzenia daniny od tych podmiotów. Chodziło także o ochronę polskich przedsiębiorstw działających w tej branży. Czy tak rzeczywiście się stanie?

Powstała już grupa handlowa zrzeszająca takie polskie marki jak: Piotr i Paweł, Chata Polska, Stokrotka czy Polomarket wysłała w listopadzie swoje oświadczenie do Kancelarii Sejmu, Senatu i Prezydenta oraz do polityków i ekspertów pracujących nad projektem ustawy. - Celem forum jest zwrócenie uwagi na stan polskich przedsiębiorstw handlowych, na ich pozycję na rynku oraz ich perspektywy rynkowe - wyjaśnia w imieniu GH PL Plus Maciej Stoiński, prezes Piotra i Pawła. - Chcemy, aby rządzący wzięli tę wiedzę pod uwagę m.in. w procesie tworzenia tzw. „podatku od hipermarketów”.

Zobacz też: Paweł Szałamacha: Priorytetem dla ministerstwa finansów będzie realizacja programu Rodzina 500+

Według właścicieli sieci tak naprawdę nowy podatek uderzy w klientów, ale głównie w dostawców, którzy już obecnie stoją na przegranej pozycji, gdy negocjują stawki z wielkimi sieciami handlowymi. Gdyby jednak nawet podatek miał dotknąć jedynie zagraniczne sieci, to i tak stoją za nimi polscy dostawcy.

- Niewiele osób pamięta, że np. Biedronka nie jest polską siecią, ale spora część jej asortymentu jest od polskich producentów - przypomina prof. Jan Mikołajczak z Katedry Handlu i Marketingu Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. - W ostatecznym rachunku podatek uderzy w konsumentów i małych, lokalnych dostawców. Rząd nie weźmie tych dodatkowych pieniędzy od sieci, tylko od ich interesantów - dodaje.

Eksperci szacują, że w pierwszym roku za przeciętny koszyk będzie trzeba zapłacić 0,9 proc. więcej, co w przeliczeniu na rok daje około 120 zł. Większe straty mają przynieść zmiany mechanizmów gospodarczych. Podobnie jest z podatkiem bankowym. Pewne jest, że wejdzie on w życie, jednak nie wiadomo ile pieniędzy wpłynie z niego do budżetu.

Niższy cit
Obietnice PiS to jednak nie tylko nowe podatki uderzające w takie sektory jak bankowość czy handel wielkopowierzchniowy. Są także propozycje obniżenia podatków, w tym tego bezpośrednio dotyczącego przedsiębiorców, czyli CIT. Według założeń miałby on wynieść 15 proc. (obecnie 19 proc.). Nowa stawka dotyczyłaby najmniejszych przedsiębiorców, z podstawy opodatkowania mają zostać wyłączone wydatki inwestycyjne. W programie znalazły się także takie rozwiązania jak informowanie organów podatkowych o wszelkich transakcjach dokonywanych w celu uzyskania korzyści podatkowych. To sformułowanie jest bardzo pojemne i może doprowadzić do niejasnych interpretacji przepisów. Niższy CIT to jednak nie wszystko.

- Jasno zapowiedzieliśmy, że ulżymy przedsiębiorcom w obowiązkach administracyjnych. Nie będziemy na pewno przeprowadzali kontroli tam, gdzie wpływy podatkowe będą wyższe niż koszty kontroli - zapewnił podczas rozmowy z nami Paweł Szałamacha, minister finansów w rządzie Beaty Szydło.  

Główny księgowy z Poznania chce ulżyć przedsiębiorcom

Zmian należy się za to spodziewać także, jeśli chodzi o stawkę podatku VAT. Ma wynieść 22 proc. W przypadku tego podatku PiS będzie dążyło do uszczelnienia systemu. - Polska stała się przez ostatnie lata ulubionym krajem działania sprofesjonalizowanych grup wyłudzających zwrot VAT od fikcyjnego eksportu, tworzących łańcuszek firm przerzucających się fakturami - przekonywał Szałamacha. Do tej pory było tak, że skarbówka ściga polskich przedsiębiorców, pobiera od nich VAT, aby potem zwrócić go oszustom, bo po prostu nie rozumie współczesnych ryzyk związanych z globalizacją. Nasze cele są ambitne, ale możliwe do osiągnięcia - zapewniał przed wyborami nowy minister finansów i dodawał: - Polski aparat skarbowy jest bezbronny jak dziecko i koncentruje swój zapał na drobnych, małych firmach. A trzeba go wyposażyć w instrumenty, którymi dysponują m.in. Brytyjczycy, Holendrzy, Słowacy, gdzie mechanizmami analizy danych statystycznych - a nie na podstawie kontroli urzędu skarbowego - wychwytuje się profesjonalną sferę przestępczą. I zdusza się ją. Plusem naszej trudnej sytuacji jest to, że inne kraje już nam przetarły ścieżkę. Potrzeba rozpoznania problemu i mocnego zaangażowania rządzących z ulicy Świętokrzyskiej (tam mieści się gmach Ministerstwa Finansów - przyp. red.).

 Te zapewnienia oznaczają, że polski aparat skarbowy ma zająć się grupami przestępczymi, odzyskiwaniem VAT-u, a nie ściganiem małych przedsiębiorców.

Giełda
Giełda Papierów Wartościowych dobrze przyjęła wybór Mateusza Morawieckiego na ministra superresortu jak i Pawła Szałamachę na pierwszego księgowego rządu Beaty Szydło. W swoich zapowiedziach dali pośrednio sygnał, w co nie warto inwestować w najbliższych latach. Chodzi zwłaszcza o podmioty z sektora bankowego czy energetycznego. Nad bankami wisi bowiem, oprócz planowanego nowego podatku, przygotowywana w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy ustawa frankowa. I choć będzie się ona różniła od oczekiwań zgłaszanych przez frankowych kredytobiorców, to jednak na pewno nie będzie ona chroniła interesów banków. Zresztą w jej tworzenie, jak wcześniej zapowiadał, zamierza się włączyć minister Szałamacha, którego rozwiązania nie spodobają się bankierom.

- Problem z frankowiczami jest taki, że mimo spłacania rat kredytu przez wiele lat, nadal wartość zadłużenia jest większa albo taka sama jak wartość nieruchomości - opowiadał nam Paweł Szałamacha. - Trzeba podkreślić, że nie jest to winą kredytobiorców, iż frank nagle podrożał. Poza tym nie otrzymali oni żadnych franków szwajcarskich, tylko złotówki na zakup domu czy mieszkania. Tę realność należy uznać za punkt wyjścia, a później naliczyć stopy procentowe takie, jakie kredytobiorca by płacił, gdyby otrzymał kredyt złotowy oraz prowizje banku. A powstałą różnicę umorzyć. W ten sposób nie będzie poczucia krzywdy u osób, które zaciągały kredyt w polskich złotych i płaciły wyższe raty. Jesteśmy też za innym rozwiązaniem. Chodzi o wprowadzenie uprawnienia do spłaty kredytu przez zwrot mieszkania. Po prostu, gdy nie stać nas na kredyt, to oddajemy bankowi klucze i nie ma żadnych dodatkowych opłat. Dlaczego? Bo kredyt jest realnie zabezpieczony. Samo wprowadzenie tej zasady spowoduje, że banki będą inaczej rozmawiały z ludźmi. To dobrze działa w wielu stanach w USA - przekonywał Szałamacha.

Oprócz instytucji bankowych coraz ryzykowniejsze jest inwestowanie w firmy z sektora energetycznego. Tutaj z kolei możliwe jest, że to właśnie bogate koncerny elektroenergetyczne doinwestują upadające kopalnie, których PiS - jak obiecało - nie będzie zamykało.

Rynek pracy
- Trudno budować strategię rozwoju kraju wyłącznie w oparciu o inwestorów zagranicznych, których potrzebujemy. Ale powinniśmy selekcjonować branże, wybierać firmy, które mają kulturę pracy polegającą na stałych formach zatrudnienia, dobrej płacy, a nie prowadzą licytacji w dół i nie wykorzystują słabości naszego rynku pracy. Receptą na sytuację na rynku pracy jest uruchomienie polskiego kapitału. Obecnie polskie firmy posiadają między 150-200 mld zł na rachunkach i nie podejmują ryzyka inwestycyjnego. I my chcemy przełamać awersję do ryzyka. Trudno przecież opierać sukces długofalowy w oparciu o inwestorów zagranicznych. A kraj, który nie potrafi wykorzystać własnych zasobów, przegrywa - mówił nam Paweł Szałamacha, który właśnie w polskim kapitale widział szansę na poprawę sytuacji na rynku pracy w Polsce.

A ta sytuacja się poprawi, jeśli wzrosną zarobki. Już teraz bezrobocie nie jest wcale tak wielkim problemem, jak to głoszą politycy. Obecnie znacznie ważniejsza jest stabilność zatrudnienia czy płaca. Tak przynajmniej jest w Wielkopolsce, gdzie poziom bezrobocia kształtuje się zdecydowanie poniżej 7 proc.

Mimo to PiS i na polu zatrudnienia ma odważne plany. Najważniejszym projektem jest Narodowy Program Zatrudnienia. Oznacza on preferencje dla przedsiębiorców tworzących miejsca pracy.

W tym miejscu pojawia się również zapowiedź większych uprawnień dla PIP. Planuje się wyposażyć Państwową Inspekcję Pracy w odpowiednie narzędzia. Jakie? Chodzi m.in. o zniesienie obowiązku uprzedzania pracodawców o kontroli oraz wprowadzenie zasady, że umowę o pracę trzeba będzie potwierdzać na piśmie przed przystąpieniem do wykonywania obowiązków.

Kolejną zmianą na rynku pracy będzie wprowadzenie stawki minimalnej za godzinę dla osoby zatrudnionej. Według Prawa i Sprawiedliwości ma ona wynosić 12 złotych. Ta wartość ma dotyczyć osób zatrudnionych na podstawie umowy zlecenie. Zresztą PiS także zapowiadał walkę z umowami śmieciowymi, które mają niszczyć z polskiego rynku pracy. Tutaj chodzi o to, aby zapewnić stabilność zatrudnienia. Na pewno założyć można również wzrost płacy minimalnej, ponieważ o to zabiega związek zawodowy Solidarność, wspierający z partię Jarosława Kaczyńskiego.

Emerytury
Te wszystkie rozwiązania gospodarcze, o których pisałem wcześniej, mają wspomóc najważniejszy cel dla rządów PiS-u, czyli zdecydowany wzrost dzietności w Polsce. Już teraz bowiem wiele firm boryka się z brakiem wykwalifikowanych pracowników, których często po prostu nie ma. Z jednej więc strony w ciągu najbliższych lat na rynek będzie trafiało mniej pracowników, ale z drugiej strony PiS chce także powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet oraz 65 lat dla mężczyzn.

To niewątpliwie tylko pogłębi sytuację związaną z niżem demograficznym. Dlatego PiS zaproponowało 500 złotych na każde drugie i kolejne dziecko, a także przy spełnieniu odpowiednich kryteriów dochodowych także na pierwsze dziecko w rodzinie. To ma zdecydowanie zwiększyć dzietność i wpłynąć na to, że polski system emerytalny się nie załamie. Dodatkowo dla pracujących kobiet nowe rządy przewidują jeszcze wiele innych ulg, jak wydłużenie urlopów wychowawczych, itp.- Uważamy, że trzeba dokonać zdecydowanego wsparcia rodzin, głównie ze względu na demografię. Patrzymy na inne kraje, gdzie to się udało. My będziemy realizowali program, ale też musimy patrzeć na czynniki zewnętrzne. Mamy budżet, niezależny od nas, do którego później możemy wnieść nowelizację. Będziemy krok po kroku realizować nasz program - deklarował nam Paweł Szałamacha.

Główny księgowy z Poznania chce ulżyć przedsiębiorcom

Jednak od polityków związanych z PiS-em możemy usłyszeć, że tak naprawdę czeka nas wielka reforma ubezpieczeń społecznych. I choć nie będzie ona realizowana od razu, to jednak pomysły z nią związane są korzystne dla przedsiębiorców. Mówił nam o tym Andrzej Duda, prezydent RP.  

- W Polsce jest konieczna całkowita reforma systemu ubezpieczeń społecznych, który jest niewydolny. Jest wiele możliwości, na przykład wprowadzić system mieszany. To pomysły, które należy dokładnie przeanalizować z ekspertami i wybrać najlepsze rozwiązanie dla Polaków. Oczywiście w takim przypadku zmieni się również składka ZUS. Będzie ona minimalna, tak jak jest przykładowo w Wielkiej Brytanii - twierdził Andrzej Duda.

Strefa euro
Oprócz wielu ułatwień dla drobnych przedsiębiorców, jak niższy CIT, skupienie się organów podatkowych na rzeczywistych wyłudzeniach, a nie na małych firmach, program PiS zakłada także to, że Polska nie wejdzie do strefy euro. Co niewątpliwie będzie wpływało na to, iż polscy przedsiębiorcy będą przeżywali prawdziwe huśtawki nastrojów ze względu na kursy waluty. Już teraz dolar amerykański przekroczył barierę 4 złotych.

- Jestem przeciwnikiem wprowadzenia euro dzisiaj. W warunkach, w jakich obecnie żyją Polacy. W momencie, gdy polska gospodarka znajdzie się na średnim europejskim poziomie, a dochody Polaków będą też na europejskim poziomie, to wtedy możemy rozpocząć dyskusję o wprowadzeniu wspólnej waluty. Czyli kiedy? Bierzemy się za naprawę polskiej gospodarki, dojdziemy do poziomu naszych sąsiadów i wtedy rozpoczynamy dyskusję o euro. Wprowadzenie tej waluty obecnie jest szkodliwe dla Polaków. Taka decyzja spowodowałaby zubożenie naszego społeczeństwa - tłumaczył Andrzej Duda.

Przemysł
Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju zapowiada budowę silnej marki Polska SA. W rozmowie z „Pulsem Biznesu” zapowiedział rozwój poszczególnych branż przemysłu w Polsce. Wymienił między innymi branżę stoczniową, która się powoli odbudowuje, a także dolinę kolejową, czyli wielkie polskie firmy eksportujące  nowoczesne tramwaje czy autobusy. Morawiecki wskazał na takie podmioty jak bydgoska Pesa, czy równie doskonale radzący sobie na rynku Solaris z podpoznańskiego Bolechowa. I te branże mogą liczyć na wsparcie rządu.

Zobacz też: Minister Finansów odwiedzi Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu

Czy to oznacza, że na pomoc mogą liczyć firmy, które swój rozkwit przeżywały lata temu, a teraz znajdują się w odwrocie przez m.in. wcześniejszy kryzys w branży stoczniowej. Mowa tutaj na przykład o spółce Hipolit Cegielski Poznań, która produkowała silniki okrętowe dla polskich stoczni. Czy ona także może liczyć na wsparcie rządowe? - Upadek Cegielskiego wiąże się z upadkiem przemysłu stoczniowego. Odrodzenie się firmy w profilu silników okrętowych może nastąpić wyłącznie wraz z rozwojem przemysłu stoczniowego. Jest to realne, ale bardzo trudne. Stocznie zostały zlikwidowane. Obecnie funkcjonuje duża stocznia remontowa i mniejsze, pozostałe już nie - mówił podczas rozmowy z nami Paweł Szałamacha. - Naszym zamiarem jest reaktywacja tego przemysłu, ale zdajemy sobie sprawę, że jest piekielnie silna konkurencja z Azji. Generalnie w Europie stocznie masowe nie funkcjonują, produkuje się skomplikowane konstrukcje. To w Azji buduje się masowce czy tankowce. Polskie stocznie powinny znaleźć niszę. I my będziemy to wspierać, oczywiście, przy wykorzystaniu instrumentów, jakie ma Skarb Państwa. Trzeba pamiętać, że jest bardzo silna konkurencja. W Korei czy Japonii cały proces jest w jednej firmie: od wylania stali na blachę aż po pochylnię - dodawał minister finansów z Poznania.

Górnictwo
Choć rząd Beaty Szydło zapowiadał, ze żadna kopalnia nie upadnie, to jednak mało prawdopodobne jest to, iż gospodarcze twarze PiS zgodzą się na dosypywanie kolejnych milionów złotych do nierentownych kopalni.

Konkretnych rozwiązań jeszcze nie ma. Pewne jest to, że węgiel ma pozostać podstawowym surowcem w naszym systemie energetycznym, także ten brunatny.

Zresztą na razie, oprócz zapowiedzi, nie widać jeszcze ostatecznych projektów gospodarczych PiS. Nie wpłynęły jeszcze one do Sejmu, choć jako pierwsze powinny tam trafić te związane z wprowadzeniem podatków sektorowych.

STREFA BIZNESU NA FACEBOOKU. ZOBACZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski