Zainteresowanie jubileuszową galą sprawiło, że zostanie ona powtórzona w marcu przyszłego roku w Arenie
Galę wymyślili dyrygent i kompozytor Zbigniew Górny oraz reżyser Krzysztof Jaślar w geście protestu! Marzyło im się - jak przypomina Górny - zagłuszyć wszechobecne na początku lat 90. w mediach i na estradzie disco polo i muzykę tzw. chodnikową. Protest przeszedł ich najśmielsze oczekiwania. Bo po jednej gali zaczęły wyrastać kolejne, i kolejne, a na koncerty waliły kilkutysięczne tłumy i to nie tylko od Bałtyku do Tatr. Bo także w Australii czy Ameryce.
- Chcieliśmy pokazać, że Polacy potrafią śpiewać i mają w swym repertuarze piosenki warte nagłośnienia, które śpiewali jeszcze nasi rodzice i dziadkowie. Grało mi to w duszy. Podobnie zresztą Krzysztofowi Jaślarowi. Z czasów nastoletnich znaliśmy kilkadziesiąt piosenek, które teraz chcieliśmy wyjąć spod stołu na stół - wspomina Zbigniew Górny.
- Repertuar budowaliśmy spośród piosenek harcerskich, piosenek znanych z kolonii, z zabawy w świetlicy czy wieczorku zapoznawczego w domu wczasowym - dopowiada Krzysztof Jaślar. - Były to piosenki z tak zwanego drugiego obiegu, z drugiej ręki, tyle że tym razem mieli je wykonać profesjonaliści.
W pierwszej gali w auli uniwersyteckiej, gdzie scena została zaaranżowana na salę biesiadną, publiczność bawiła się m.in. przy "Hej, sokoły!" i "Idzie dysc" w wykonaniu Maryli Rodowicz, Ryszarda Rynkowskiego , "Gdybym miał gitarę" czy "Ore, ore" - Katarzyny Jamróz oraz wielkopolskim hymnie harcerskim "Gdy szedłem raz od Warty" i wielu innych utworach śpiewanych dotąd na weselach, przy kominku czy ognisku, jak Polska długa i szeroka.
Ale nie tylko - Zbigniew Górny wspomina, że z dzieciństwa pamięta piosenkę "Kwiatki matki", która zawsze go wzruszała i przypominała starsze panie.
- Nikt nie sądził nawet, że ten repertuar ma taką siłę i taką dozę sentymentu, bo to chyba był jego największy walor - wiązał się ze wspomnieniami - mówi dziś Krzysztof Jaślar. - Dobierając wykonawców, sugerowaliśmy się ich potencjałem artystycznym - chcieliśmy, aby byli tacy, którzy potrafią wnieść do piosenki coś swojego i coś dodać. Stąd ze względu na szlachetność brzmienia udział zespołu Affabre Concinui. Swoistą chropowatość utworom nadawał Ryszard Rynkowski. Była też na początku Maryla Rodowicz, która ze swymi pomysłami przerodziła rzecz w "Marysię Biesiadną". Natomiast Tercet, czyli Kwartet, a więc Piotr Gąsowski, Hanna Śleszyńska i Robert Rozmus, którzy wtedy byli występującymi aktorami śpiewającymi dawali gwarancję, że będzie to znakomicie wykonane.
Po oszałamiającym sukcesie Gali Piosenki Biesiadnej, która trafiła także do telewidzów w całej Polsce dzięki rejestracji przez TVP II, po półtora roku powstała kolejna część, Gala Piosenki Biesiadnej, Czyli Poprawiny. Artyści i publiczność bawili się tym razem w Arenie, a pretekstem był jubileusz 20-lecia programu II TVP. Gala rodziła galę - trzecią była ulubiona biesiada Zbigniewa Górnego, czyli Biesiada bez Granic, zawierająca największe światowe i hity i wreszcie w 1996 r. Gala Piosenki Familijnej - piosenki dla dzieci. Ta edycja nie znalazła się w telewizyjnych przekazach. Dopiero po 16 latach w 2012 r. pomysł wznowił Zbigniew Górny, mocno przekonany o popularności tego gatunku po wizycie w Koninie.
Piosenkę biesiadną wymyślono po to, aby była popularna i kojarzyła się z rozrywką i miłym spędzaniem czasu, bez wysiłku
- Byłem właśnie na Międzynarodowym Festiwalu Dziecięcej Piosenki i Tańca. Tam zobaczyłem, jak wielkie jest zapotrzebowanie na piosenkę dziecięcą. Na galę na pewno przyjdą najmłodsi, ich rodzice, a nawet dziadkowie, bo przecież każdy kiedyś był dzieckiem i wszyscy doskonale znają te piosenki - mówił nam wtedy Zbigniew Górny.
Potem były jeszcze Gala Piosenki Warszawskiej, Gala Piosenki Śląskiej czy prezentowana w Poznaniu nad Maltą Gala Piosenki Wielkopolskiej.
- Kiedyś Gala Piosenki Biesiadnej była żartem, a teraz jest wspomnieniem. Nie sądziłem, że będzie miała aż taki odzew i że po tej pierwszej pojawi się tyle jej odmian - mówi Krzysztof Jaślar.
Przez dziewięć gal przewinęło się kilkudziesięciu wykonawców, którzy zaśpiewali w sumie około 300 utworów podczas 400 koncertów dla milionowej publiczności i doskonale sprawdzili się w tak specyficznym repertuarze - byli to m.in. Zbigniew Wodecki, Jacek Wójcicki, Beata Rybotycka, Elżbieta Zającówna, Ada Biedrzyńska, Rudi Schubert. Elementy kabaretowe dodawali też Krzysztof Piasecki oraz kaberaty Rak i Elita. Trudno wymienić wszystkich. Do dziś została w ekipie gali np. Katarzyna Jamróz.
Łatwo, miło i przyjemnie
Nikt nie ma dziś wątpliwości, że fenomen gal polegał na wcześniejszej niezwykłej popularności znanych wszystkim piosenek. Wykonawcom i słuchaczom.
- Piosenkę biesiadną wymyślono właśnie po to, aby była popularna i kojarzyła się z rozrywką, z miłym spędzaniem czasu, bez wysiłku - uważa profesor Waldemar Kuligowski, etnolog z Zakładu Badań nad Kulturą Współczesną Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM. - W ich tekstach wszystko jest proste. Melodia jest tak prosta jak słowa, a słowa są proste jak melodia.
Etnolog zwraca uwagę, że wykonawcy, którzy są gwiazdami tego gatunku, bardzo przypominają swoich słuchaczy, tworzą symbiotyczną wspólnotę.
- To nie są intelektualiści oderwani myśliciele w rodzaju Boba Dylana czy szaleni rockmani w rodzaju Micka Jaggera, tylko tacy ludzie jak ci słuchacze. W jakimś określonym wieku, wyróżniający się ubraniem i sposobem bycia - dodaje profesor. - Poza tym muzyka biesiadna dokładnie realizuje definicję kiczu. Chodzi o to, aby się podobała, ale nie dawała do myślenia. Nie nakazuje nam nie spać w nocy. Po prostu ma to być przyjemne.
Z kolei Maryli Rodowicz, mocno związanej z galami, podobnie jak wielu słuchaczom nie tylko z jej pokolenia, w piosence biesiadnej pobrzmiewa po prostu dzieciństwo.
- Piosenek, które nagrałam na swojej płycie "Marysia Biesiadna", uczyła mnie babcia. To były czasy, kiedy w domu nie było telewizora i z babcią śpiewałyśmy na głosy. "Przybyli ułani pod okienko", "Sokoły"... Nagrałam je z sentymentu - wspomina artystka.
Ale nie tylko, bo Maryla Rodowicz uważa, że niektóre z piosenek to nasze korzenie, zaliczają się do nurtu patriotycznego.
- Wszystko jednak zależy od wykonania - zaznacza. - Na imprezach rodzinnych czy weselach śpiewa się przecież bardzo prosto. No i wszyscy je znają. Są po prostu w naszym sercu całe życie, a nie od 20 lat. Ja śpiewam je na prawie każdym koncercie. Ostatnio w październiku, będąc w Stanach, też śpiewałam "Przybyli ułani pod okienko", a ze mną cała sala w różnym wieku.
Aspekt patriotyczny podkreśla też Piotr Lewandowski z Affabre Concinui.
- Podczas Gali Piosenki Biesiadnej wykonywaliśmy wiązanki przebojów legionowych takich jak "Przybyli ułani" czy "O mój rozmarynie", ale wtapialiśmy się również z wykonawcami śpiewającymi inne utwory będące klasyczną biesiadą - podkreśla artysta. Dodaje także, że udział w galach pozwolił kameralnej grupie poznać czołówkę polskiej estrady, a jednocześnie pokazać się w dużych salach.
Zbigniew Wodecki, kolejna gwiazda gal, podkreśla jeszcze inny aspekt gal.
- Ja, człowiek biesiadny i zawsze pracujący w grupie, ucieszyłem się na tę propozycję, bo mogliśmy miesiącami przebywać razem - podczas prób i koncertów. Było radośnie i twórczo - wspomina artysta. - Ale co najważniejsze - okazało się, że ludzie śpiewali razem z nami, co się w ogóle rzadko zdarzało w tamtych czasach. Mało tego, po tych koncertach mimo że było na nich po kilka tysięcy ludzi, wszyscy wychodzili uśmiechnięci i przyjaźnie do siebie nastawieni i nie kłócili się przy wyjeździe z parkingu. W końcu telewizja zaczęła tak eksploatować gale, że któregoś sylwestra pojawiły się jednocześnie na trzech kanałach.
Gdzie Brzeg, a gdzie... Brzeg?
Centralną postacią wszystkich koncertów był i będzie także w tę niedzielę Krzysztof Tyniec, który dzięki Kaberecikowi Olgi Lipińskiej z drugoplanowego artysty wyrósł na lidera przedsięwzięcia. On był cały czas. Natomiast wymieniali się np. Tercet, czyli Kwartet, zespół Vox, Gang Marcela i Kwartet Rampa.
- Prowadzenie tak specyficznych koncertów, jakimi były gale, zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność - mówi dziś aktor. - Natomiast nie potrafię powiedzieć, czy to było łatwe, czy trudne. Po prostu dbam o to, żeby te koncerty były miłym wspomnieniem dla ludzi, którzy wydali pieniądze na bilet. Tego sobie życzą wszyscy wykonawcy. Dlatego staramy się przygotowywać i realizować te koncerty profesjonalnie, ale atmosferę tworzy też publiczność.
Tyniec przypomina, że tak naprawdę gala obchodzi 21. urodziny, ponieważ ta pierwsza odbyła się w 1993 r, a dopiero jej wersja telewizyjna, nagrana w Auli poznańskiego uniwersytetu - w 1994 r.
Krzysztof Tyniec ze śmiechem wspomina, jak kilka razy musiał go zastąpić w roli wodzireja Zbigniew Górny. Raz, kiedy pomylił imprezy i znalazł się w... Czechach, a miał prowadzić koncert w Kielcach. W tamtejszym amfiteatrze czekało 7500 osób! Niemal powtórka sytuacji - tyle że odwrotnie - nastąpiła podczas koncertu w Brzegach. Zbigniew Górny przyznał potem, że na szczęście przez kilka koncertów nauczył się już trochę podrabiać styl prowadzenia Tyńca.
- Czasami myliły się nam miasta - mówi dziś ze śmiechem Krzysztof Tyniec. - Było napisane - gramy w Brzegu. Tylko nie było, w którym - opolskim czy pomorskim. Pytamy Zbyszka, gdzie jest, a on mówi, że już dojeżdża. I dojechał. Tylko że 300 kilometrów od miejsca, w którym za chwilę miał wystąpić.
Innym razem zbliżał się "zielony koncert" w Sali Kongresowej w Warszawie. Ryszard Rynkowski śpiewał "Bal u grubego Joska", a ponieważ miał kłopoty z opanowaniem tekstów, dlatego pisał je sobie dużymi literami i zawieszał na głośnikach stojących przed nim.
- Zapytał mnie, czy ma wykonać piosenkę z reżyserią, czy bez - wspomina Krzysztof Jaślar. - Odpowiedziałem, że z reżyserią. Dlatego postanowił, że rozpisze sobie tekst na dwóch głośnikach. Koledzy jednak zdjęli mu te teksty i napisali "Ryniu trzymaj się". Na szczęście publiczność znakomicie znała ten tekst i razem dali radę.
Nie zawsze było do śmiechu.
- Byliśmy w powietrzu 11 września 2001 roku w momencie ataku na World Trade Center. Lecieliśmy z Chicago na Florydę. Koncerty zostały wtedy odwołane. Pamiętamy tamten dzień do dziś - wspomina Zbigniew Górny.
A trzeba pamiętać, że gale piosenki biesiadnej podbiły Polonie niemal na całym świecie. Artyście występowali kilka razy w USA, w Nowej Zelandii, Australii, gdzie ekipa nocowała w ośrodku Armii Zbawienia. To tam wzbudził zdumienie całej Polonii Rudi Schubert, wielki artysta, który musiał ustawić się... w kolejce po posiłek razem ze skautami.
Złote gale
Sukcesy gal były także - i to całkiem wymiernymi - sukcesami ich wykonawców.
- Nasi koledzy twierdzą, że dzięki udziałowi w Gali Piosenki Biesiadnej kupili sobie tak zwane lokale biesiadne w Warszawie - przypomina Zbigniew Górny. - Była to na pewno zabawa dająca jakieś ustawienie finansowe i zawodowe.
Także pomysłodawcom. Górny nie ukrywa, że i dla niego był to ogromny kop w górę - zyskał ogromną popularność, nieprzypadkowo także przydomek Zbyszek Biesiadny, i osiągnął sukces finansowy - 10 lat koncertowania i ukazujące się z nich kolejne płyty dały mu poczucie stabilizacji finansowej.
Ale Górny nie krzywi ust na swe przezwisko, bo - jak sam mówi - cały czas realizuje wiele innych projektów.
- Gram w filharmoniach całkiem ambitny repertuar z fajnymi wykonawcami i też mam owacje na stojąco - podkreśla dyrygent i już zapowiada powtórkę Jubileuszowej Gali Piosenki Biesiadnej za tydzień w Zabrzu, potem w Olsztynie i Częstochowie, a w marcu i kwietniu we Wrocławiu.
Niedzielna gala jubileuszowa w Poznaniu będzie przekrojem przez wszystkie edycje biesiad. Zaśpiewają podczas niej artyści występujący od samego początku i ci, którzy przewinęli się w drugiej i trzeciej gali.
- Nie stać nas natomiast na powtórkę z Marylą Rodowicz i Ryszardem Rynkowskim, ale myślę, że zabawy będzie na dwie godziny - tłumaczy Zbigniew Górny. Dodaje, że ma pomysł na jeszcze jedną galę, ale szczegółów nie chce zdradzić. - Gala miałaby charakter domykający, finalizujący wszystkie dotychczasowe, bo - jak sądzę - nie mam już nic do dodanie w tego typu projektach. Nawet czekam na tak zwaną okazję, czyli pieniądze i sponsorów oraz sytuację, która pozwoli zrealizować ten pomysł. Może zdążę...
W niedzielę w Sali Ziemi w Poznaniu odbędzie się Jubileuszowa Gala Piosenki Biesiadnej. W tym roku mija 20 lat od momentu, gdy w auli poznańskiego uniwersytetu odbyła się I Gala Piosenki Biesiadnej. I od razu stała się fenomenem lat 90.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?