Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fogo Unia Leszno dzielnie znosi upokorzenia, ale chyba tylko do czasu...

Radosław Patroniak
Nie od dziś wiadomo, że żużel rządzi się własnymi prawami i trudno go porównywać z innymi dyscyplinami sportu. Dla mieszkańców Leszna czy Gniezna jest ważnym elementem życia, takim połączeniem rozrywki z religią. Dla władz Speedway Ekstraligi to jednak zwykły produkt, w którym można zmienić jeden składnik, a i tak się dobrze sprzeda...

Tak można sądzić po ostatniej decyzji spółki, nakładającej karę 75 tys. zł na Fogo Unię Leszno za „błąd w sztuce przygotowania toru” przed spotkaniem ze Stelmetem Zielona Góra. To zresztą już kolejna kara dla „Byków” w tym sezonie, bo wcześniej leszczynianie musieli zapłacić 160 tys. zł za to, że żużlowcom Marmy Rzeszów nie chciało się wyjeżdżać z parkingu i kibice zamiast meczu obejrzeli jego parodię. Stan toru nie został jednak zakwestionowany przez komisarza i sędziego zawodów, więc wina była ewidentnie po stronie gości.

Już wtedy prezes Fogo Unii, Józef Dworakowski, długo nie mógł się pogodzić z niesprawiedliwością wyroku Speedway Ekstraligi. Podał się nawet do dymisji, ale jako, że to w Lesznie człowiek-instytucja to dla dobra sprawy zmienił zdanie i zgodził się pozostać szefem żużlowców do końca roku. Wydawało się, że głupota Ekstraligi sięgnęła zenitu, a tymczasem szef „Byków” znów dostał obuchem w głowę. Może i Dworakowski czasami nie przebiera w słowach, ale tym razem ma powody, by walić prosto z mostu i bez ogródek. Naprawdę trzeba mieć stalowe nerwy, żeby znieść takie pasmo upokorzeń, w dodatku fundowane przez ludzi, którzy mienią się jego kolegami.

Sternik leszczyńskich żużlowców przyznał nawet, że nie może być tak, iż pracownicy jego firmy Agromix (jest jednym ze sponsorów klubu) będą cały rok pracować na dobre samopoczucie działaczy Ekstraligi. Jak tak dalej pójdzie, to pewnie Dworakowski nie zlikwiduje działalności gospodarczej i nie będzie zwalniał ludzi, tylko wypisze się z tego interesu pod nazwą „Liga absurdów”.

Na czele Enea Ekstraligi (dla sponsora rozgrywek taka samowolka władz i zniechęcanie kibiców to nie jest reklama, tylko raczej jej zaprzeczenie) stoi Wojciech Stępniewski. Oto co mówił tuż objęciu funkcji szefa spółki: „Chcemy doprowadzić do tego, aby wszystkie tory były przygotowywane zgodnie z regulaminem, gwarantowały ciekawe widowiska, a przede wszystkim były bezpieczne dla zawodników. W regulaminie są od dawna surowe kary za narażanie ich zdrowia, a teraz chcemy znaleźć ludzi, którzy będą w stanie to wyegzekwować. To ma duży wpływ na wizerunek ligi, a pośrednio na rozmowy z partnerami biznesowymi”. No i rzeczywiście zrobiło się ciekawie, tylko jakoś mało śmiesznie i niekoniecznie bezpiecznie, zwłaszcza dla zdrowia psychicznego...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski