18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal w Gdyni: Relacja z drugiego dnia

Jacek Sobczyński
Marcin Kowalczyk jako Magik w "Jesteś Bogiem"
Marcin Kowalczyk jako Magik w "Jesteś Bogiem" KINO ŚWIAT
Już na początku Gdynia Film Festivalu trafił nam się jeden z najlepszych rodzimych filmów ostatnich lat. Tym samym "W ciemności" Agnieszki Holland nie jest już pewniakiem w wyścigu po Złote Lwy.

Ale zanim przejdziemy do najważniejszej, jak na razie, premiery festiwalu w Gdyni, słówko o pozostałych nowościach, które oglądaliśmy we wtorek. Swój debiutancki "Dzień kobiet" pokazała znana wokalistka Maria Sadowska i trudno nie mówić o nim inaczej, jak o największym rozczarowaniu tegorocznej edycji festiwalu.

RECENZJE, ZAPOWIEDZI, RELACJE - TYLKO TUTAJ:
KULTURA W GŁOSIE WIELKOPOLSKIM

Nośny, zainspirowany historią Bożeny Łopackiej temat (wykorzystywanie pracownic sieci tanich marketów) Sadowska spłyciła do konwencji hałaśliwej telenoweli; bohaterowie biegają, wrzeszczą na siebie, na naczelną postać filmu, kierowniczkę Halinkę spada nie siedem, a co najmniej dwadzieścia plag egipskich, zaś kompletnie niepasujący szybki montaż wzmaga w widzu uczucie oczopląsu. "Dzień kobiet" zawodzi także w warstwie psychologicznej - reżyserka nie wykroczyła poza stereotypowy wizerunek skulonych ekspedientek i strzelającego korporacyjnymi prawdami jurnego szefa i choć odgrywająca główną rolę Katarzyna Kwiatkowska dwoi się i troi by nadać filmowi naturalistycznego rysu, to i tak całość ma charakter skleconego naprędce telewizyjnego interwencyjniaka.

Podczas konferencji prasowej Maria Sadowska odżegnywała się od odczytywania jej filmu przez feministyczny kontekst - no niestety, trudno nie wyczuć dobiegającego zza kadru triumfalnego śmiechu reżyserki, gdy w finałowych scenach skromna Halinka kopie w zadek natarczywie adorującego ją przełożonego i dumnie wytacza wojnę krwiożerczej korporacji. A było od razu uderzyć w konwencję Girl Power i nikt by się nie czepiał.

Ryzykowna forma nieco zasłoniła ważną wymowę "Sekretu"

Nie wszystkim spodobał się także niejednoznaczny "Sekret" Przemysława Wojcieszka, zdecydowanie najbardziej eksperymentalna produkcja tegorocznego konkursu. Tu punkt wyjściowy jest jeszcze lepszy; oto do położonej gdzieś w leśnej głuszy chatyny przyjeżdża malownicza para: zarabiający na życie jako drag queen gej Ksawery i młoda kobieta pochodzenia żydowskiego, Karolina. Gospodarzem jest zażywny osiemdziesięciolatek Jan, dziadek Ksawerego, dawny akowiec. Wiejską sielankę psuje Karolina, która znajduje dokumenty, świadczące o tym, że Jan podczas II Wojny prawdopodobnie zabił ukrywającą się żydowską rodzinę. Ksawery jest zszokowany, bo to dziadkowi zawdzięcza najpiękniejsze chwile dzieciństwa.

ZOBACZ TEŻ:
RELACJA Z I DNIA

Arthouse'owe kino Wojcieszka ma swoich przeciwników - z żadnego gdyńskiego pokazu prasowego nie wyszło tylu dziennikarzy. Faktycznie, "Sekret" jest potwornie trudny w odbiorze; to bardziej współczesny, poszukujący teatr niż kino. Wydaje się, że ryzykowna forma nieco zasłoniła ważną wymowę "Sekretu" - wszak reżyser pokazuje, że nawet ponad 60 lat po wojnie z bagażem holocaustowej traumy nie potrafią poradzić sobie zarówno potomkowie oprawców, jak i ofiar. Tymczasem z seansu pamięta się głównie ramy, w jakie Wojcieszek ubrał swoją opowieść. Warto jednak oddać reżyserowi, co jego - nikt z młodych twórców polskiego kina z równym uporem nie tworzy tak ostentacyjnie osobnego kina, co on.

Idealną odtrutką po ciężkim "Sekrecie" był wieczorny seans "Być jak Kazimierz Deyna" Anny Wieczur - Bluszcz, pokazywany w sekcji Panorama Polskiego Kina. To tam powinny znajdywać się właśnie takie obrazy - lekkie, stricte komercyjne i bez artystycznych pretensji. Naczelną postacią filmu jest Kazek, chłopak urodzony podczas meczu Polska - Portugalia w 1977 roku. To wtedy Deyna w burzy gwizdów strzelił gola prosto z rzutu rożnego, więc imię chłopiec otrzymał właśnie po futbolowym herosie lat 70.

"Bądź jak Kazimierz Deyna - choćby wszyscy na Ciebie gwizdali to i tak rób swoje" - uczy Kazia ojciec, zapamiętały fan futbolu. I choć życie chłopaka rzuca mu pod nogi same kłody (kiepska kariera małego piłkarza, kłopoty z studiami i dziewczynami), to finalnie, w ostatniej scenie filmu Kaziu - już szczęśliwy mąż i ojciec - odchodzi z uśmiechem wśród powiewających liści, bo życie jakoś tam mu się udało. Komedyjka to tyleż błaha, co przyjemna, strzelająca niegłupimi żartami jak z procy i nostalgicznie przeprowadzająca widza przez Kaziową odyseję, toczącą się w latach 70., 80. i 90. Daj Boże, by termin "polska komedia" kojarzył się właśnie z takimi produkcjami miast dziełami pokroju "Wyjazdu integracyjnego" i "Kac Wawy"!

PRZECZYTAJ TEŻ:
METALLICA ZAGRA W CZWARTEK!

I wreszcie perła pierwszych dni festiwalu, opowiadający o historii powstania rapowej grupy Paktofonika "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida. Na tle pozostałych konkursowych produkcji to obraz wręcz wybitny. Dawid wraz z autorem scenariusza, Maciejem Pisukiem perfekcyjnie ugotowali kilka grzybów w jednym barszczu.

"Jesteś Bogiem" to zarazem portret zmarłego samobójczą śmiercią lidera grupy, Magika - twórcy, którego przerosło własne dzieło, kapitalny reportaż z drapieżnej transformacji, dokonującej się w Polsce lat 90. i szczera historia trójki małolatów, chcących za sprawą rymów zmienić otaczający ich świat.

WYBIERZ SIĘ NA FESTIWAL:
W JAROCINIE WYSTĄPI BYŁY KANDYDAT NA PREZYDENTA USA

Leszek Dawid wyrósł na żelaznego kandydata w walce o festiwalową nagrodę za najlepszą reżyserię. Reżyser oparł się pokusie wyrokowania, co przyczyniło się do desperackiego kroku Magika, który w drugi dzień Świąt 2000 roku wyskoczył z okna mieszkania jego rodziców. Brak perspektyw? Niechciana ciąża jego dziewczyny i kłopoty w życiu osobistym? A może "zgubna chęć dorównania swym bogom", jak rapował w najsłynniejszym singlu Paktofoniki jego kolega z zespołu, Fokus?

Dawid słusznie wolał to przemilczeć. Pięknie opisał za to dojrzewanie członków Paktofoniki do rapu - mało kto wie, że dysponujący bodaj najlepszym "flow" z całej trójki Fokus jeszcze dwa lata przed wydaniem debiutanckiego krążka zespołu był fanem ostrego techno. Znakomicie sportretował sytuację, w której trójka ubogich raperów dała się zwieść szemranym, kuszącym wielkimi pieniędzmi menedżerom (fantastyczna scena w supermarkecie, gdzie Magik jest zagubiony, bo po raz pierwszy w życiu może kupić wszystko, na co ma ochotę).

ZOBACZ:
W GDYNI POKAZANO FILM KRĘCONY W MARCINKU

Pokazał wreszcie polskie środowisko hip - hopu autentycznie, bez socjologicznego zadęcia, uwypuklił jego najbardziej różniące od innych subkultur cechy. W jednej z najważniejszych scen filmu debiutująca na scenie Paktofonika jest wygwizdywana przez zgromadzoną pod sceną publikę. Słusznie, bo raperów doszczętnie zjadła trema. Kiedy Fokus i Rahim (trzeci członek Paktofoniki) uciekają do garderoby, na scenie pozostaje sam Magik, który w burzy gwizdów jak natchniony zaczyna rapować swój utwór "Nowiny" z słynnymi wersami "Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili, pokaż im, że się mylili, nie wahaj ani chwili dłużej".

Piękny, fantastycznie zrealizowany obraz. Tylko dla tego filmu warto było przyjeżdżać na gdyński festiwal.

A fani hip-hopu tak samo mocno piętnują fałsz, co entuzjastycznie podchodzą do czegoś, co przypadnie im do gustu. Kiedy gwizdy przeradzają się w ogłuszające brawa, Magik niczym Grzegorz Ciechowski w Jarocinie schodzi ze sceny z kamienną twarzą. Ta publika nie zasługuje na bis.

Jakby tego było mało, filarem "Jesteś Bogiem" są fantastyczne role. Wyciszony Dawid Ogrodnik - Rahim (kto wie, czy to nie najtrudniejsza rola w całym filmie), obdarzony charakterystycznym basem cwaniak Fokus (Tomasz Schuchardt) czy rewelacyjnie odgrywający rolę raczkującego biznesmena spod stadionu Arkadiusz Jakubik wręcz płyną w swoich kreacjach.

Najsilniej uwagę przykuwa oczywiście Magik a to, jak wcielił się w niego młodziutki Marcin Kowalczyk, zwala z nóg. To, że krakowski aktor z fenomenalnym wyczuciem podkreślił niezrozumienie świata przez swojego bohatera to jedno, ale, niech mnie kule biją, ten chłopak naprawdę nauczył się rapować tak, jak prawdziwy Magik!

Dawno nie przeżyłem w kinie takich dreszczy, jak podczas sceny, w której Magik a capella zarapował swoje słynne "Plus i Minus", ucząc przy okazji swojego kolegę Rahima, że dobry rap jest tylko wtedy, gdy wkładamy w niego swoje wszystkie emocje. Dlatego piosenki Paktofoniki po 12 latach nie zestarzały się ani trochę - nawet publika, która nie pamięta tamtych czasów, potrafi znaleźć w wrażliwości Magika, Fokusa i Rahima cząstkę siebie.

Piękny, fantastycznie zrealizowany obraz. Tylko dla tego filmu warto było przyjeżdżać na gdyński festiwal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski