Codziennie przez sale poznańskich kin przewijają się tłumy. W samym Multikinie 51 do 11 sierpnia sprzedano i wydano prawie 16,3 tys. biletów i darmowych wejściówek. Podczas 8 seansów, które miały miejsce w poniedziałek, sale były pełne. Największym zainteresowaniem cieszyły się jak dotąd m.in. "Czarny węgiel, czarny lód", "Początek", "Ulica w Palermo" "Bardzo poszukiwany człowiek" i "Strażnicy nieba".
Zobacz też: Festiwal Transatlantyk 2014: Twarzą w twarz z lektorami filmowymi [ZDJĘCIA]
Tłumnie było też w CK Zamek - na projekcji filmu "Powstanie Warszawskie" oraz spotkaniu z jego twórcami, a także z lektorami filmowymi. Pełna sala była na spotkaniu z kompozytorem Johnem Ottmanem, który tego wieczoru zaprezentował tematy m.in. z "Kiss Kiss Bang Bang", "Podejrzanych" i "X-mena 2". Biletów nie dostaniemy już na jutrzejszy seans filmu "Czarny węgiel, cienki lód", "O krok od sławy" i "Gloria" oraz na czwartkowy "Początek".
Zobacz także: Festiwal Transatlantyk 2014 otwarty. Zdjęcia z gali w CK Zamek!
Każdy ma swojego faworyta, a chwile oczekiwania przed pokazami to dobry moment na rozmowy o filmach. Kasi, która w studenckiej stacji radiowej prowadzi audycję filmową, na razie najbardziej podobały się "20 000 dni na Ziemi" o Nicku Cave'ie i "Ulica w Palermo":
- "Ulica w Palermo" urzekła mnie połączeniem absurdalnej sytuacji z całkiem poważnymi tematami. Jest w tym filmie specyficzny włoski klimat. Dwa samochody stają na przeciw siebie w wąskiej uliczce i żadna z kierujących nimi kobiet nie chce się wycofać. Rozpoczyna się pojedynek, ale dramaty dzieją się też w środku tych samochodów - opowiada.
Jej kolega z radia, Emil, stawia na "Duży zeszyt": - Nie sądziłem, że o wojnie da się opowiadać w tak oryginalny i nienadęty sposób - mówi.
Ten film to też mój faworyt. Jacek Sobczyński, programer festiwalu, zapowiedział go jako jeden z najsmutniejszych filmów. Mogę się i zgodzić, i nie zgodzić jednocześnie.
Akcja dzieje się na Węgrzech w czasie II wojny światowej. Przygraniczna wieś staje się dla dwóch bliźniaków mikrokosmosem, w którym jak w soczewce skupiają się cały terror wojny i wszystkie jej absurdy. Z drugiej strony jest w tym małym świecie coś z bajki - tym bardziej że ten trudny czas spędzają w domu swojej babci - ale też z jej rąk doświadczają przemocy. Bije ich, zmusza do pracy, nazywa bękartami. Ten paradoksalny kontrast brutalnej rzeczywistości i bajkowości, zabawy i tragedii czyni "Duży zeszyt" wyjątkowym.
Zobacz: Festiwal Transatlantyk 2014: Kino łóżkowe na placu Wolności [ZDJĘCIA]
To, co początkowo straszne, staje się codziennością. A w końcu nawet robi się zabawne. "Duży zeszyt" sprytnie budzi w widzu emocjonalny dysonans. Z jednej strony oczywiście niezwykle smutne jest dzieciństwo w świecie, w którym wszelkie relacje między ludźmi są zaprzeczeniem człowieczeństwa. W którym przyjaciel może okazać się wrogiem, a wróg przyjacielem. Z drugiej - to wciąż dzieciństwo. I bliźniacy, by przetrwać, w gruncie rzeczy się bawią, choć w tej zabawie znika ich cała niewinność. Stają się brutalni, ale są też ostoją specyficznie rozumianej moralności - tylko że w porównaniu do moralności otaczającego ich świata, uporządkowanej jednak wedle jakichś zasad.
Z tą zmianą wiąże się szereg komicznych sytuacji, związanych najczęściej z ich babką, przypominającą nieco miks Jabby z Gollumem. A w samych bliźniakach jest coś z bohaterów komiksu. Tylko trochę dziwnie się z tego śmiać, bo straszna rzeczywistość wojny jakoś nie pasuje ani do bajek, ani do komiksów. Ale czy na pewno?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?