Sztuka Philippe Dorina "Stój! Nie ruszaj się" z Teatru Lalek Banialuka im. Jerzego Zitzmana z Bielska Białej ustawiła festiwalową poprzeczkę bardzo wysoko.
CZYTAJ TEŻ:
Kon-Teksty - tydzień teatralnych wrażeń
Festiwal teatralny Kon-teksty: Dzień pierwszy
Dorin nie należy do łatwych autorów, ale może dlatego, że w Poznaniu jego twórczość jest dzięki Centrum Sztuki Dziecka jakby zadomowiona, łatwiej kupujemy jego poetykę.
Dorin opowiada swoje historie właściwie monosylabami, krótkimi zwrotami, niemalże SMS-owymi komunikatami. Odbiorca musi sam zrekonstruować sobie fabułę, odnaleźć problemy… Rozwiązać relacje, które łącza bohaterów.
Nie inaczej jest w sztuce "Stój! Nie ruszaj się", będącej studium rozpadu rodziny. Rodzice mają kłopoty w porozumieniu się, a krążące między nimi dziecko (może nastolatek, w sztuce nie jest to wyraźnie powiedziane) nie potrafi się w tym splątanym gąszczu problemów odnaleźć.
Robi wszystko, aby zwrócić uwagę, że jest, że ma pytania, wątpliwości i potrzebuje pomocy. Rodzice zaabsorbowani sobą nie mają czasu dla dziecka. Ono przeszkadza im w karierze, w miłości… Spektakl został zrealizowany bardzo oszczędnymi środkami.
Po południu spotkaliśmy się z "Kominiarczykiem". Sztukę napisał na motywach bajki "O kominiarzu" Jiri Wolkera i wyreżyserował Jarosław Antoniuk w Teatrze Lalki i Aktora w Łomży. Bohaterem jest bezdomny mały Cygan. Już pochodzenie skazało go na kiepskie życie. Okoliczności też nie sprzyjały.
Na ulicy znaleźli go kominiarze i wyposażyli na dalszą drogę sercem, czyli pozytywna energią. Chłopiec, jak każdy ma swoje marzenia, ale jest naznaczony piętnem inności, a to utrudnia ich realizację. Cechuje go pogoda ducha i pozytywnie nastawienie do świata i ludzi. Jego największym marzeniem jest szczęście, które symbolizuje guzik.
Udaje mu się go znaleźć, ale jak to w bajce, zostanie kominiarzem i guzik nie będzie mu potrzebny, bo odtąd na jego widok ludzie będą się łapać za swoje guziki… Historia pełna metafor, rewizji utartych schematów myślowych i stereotypów. Bajka, która otwiera pole do dyskusji o wartościach, którymi warto w życiu się kierować.
Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera
Wieczór należał do "Alicji". Najpierw można by powiedzieć, że był to spektakl branżowy, o aktorce, dla aktorów. Ale, kim jest tytułowa Alicja z dyptyku "Alicja w krainie czarów" i "Po drugiej stronie lustra" Lewisa Carrolla, jak nie aktorką? Ktoś, kto nie zna tych powieści, może doszukać się w tej historii zupełnie innych znaczeń.
Tytułowa bohaterka (Maria Żynel), zamknięta w ciasnym pomieszczeniu wytapetowanym niebieskimi tapetami, przygotowuje się do roli. Jakiej? Nieważne. Ma wrażenie, że rozsadzi przestrzeń pokoju - sceny, pręży się, wije, ma poczucie, że tworzenie ją wyzwala. Forma tej część przedstawienia przypomina modne dziś one woman show przerywane momentami przez wtargnięcie dwóch intruzów.
W miarę upływu czasu Alicja traci pewność siebie, natręci burzą jej przekonanie o swojej wyjątkowości i udowadniają, że mechaniczny królik gra bardziej z "wnętrza" niż ona.
Kto wcześniej widział spektakle Marcina Bartnikowskiego i Marcina Bikowskiego, rozpozna ich poetykę, w której niezwykle ważną rolę odgrywa lalka niekoniecznie taka w tradycyjnym rozumieniu.
Lalki grały pierwszorzędne role w każdym spektaklu drugiego dnia festiwalu. To cieszy, że aktorzy coraz chętniej do nich wracają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?