Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal filmowy w Gdyni: Relacja z piątego dnia

Jacek Sobczyński
"Droga na drugą stronę"
"Droga na drugą stronę"
Wreszcie! Po pięciu dniach konkursu niespodziewanie pojawił się najlepszy film tego festiwalu. Szkoda tylko, że prawdopodobnie nie wygra w żadnej kategorii.

Jeszcze w poniedziałek, tuż po przyjeździe do Gdyni na skwerze Kościuszki natknąłem się na prof. Marka Hendrykowskiego, szefa filmoznawstwa na UAM. Gdy zapytałem, który film jego zdaniem wygra tegoroczny festiwal nie odpowiedział, bez namysłu wskazał za to swojego faworyta - "Drogę na drugą stronę" Rumunki Anci Damian. Byłem zdziwiony jego wyborem aż do momentu, kiedy sam zasiadłem na projekcji tego obrazu.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Festiwal filmowy w Gdyni: Poznańskie "Ale Kino!" z nagrodą

Bardzo długo czekałem w Gdyni na film, który rozbije serce na drobne kawałki. Znacie to uczucie, które towarzyszy pokazom dzieł, ocierających się o wybitność - o takich filmach nie można przestać myśleć w drodze do domu, poszczególne sceny wracają zupełnie nieprzywołane, muzyka cały czas dźwięczy w uszach. Uwaga, to efekty uboczne seansu "Drogi na drugą stronę". Filmu, na którym będziecie się śmiać i płakać, kilka razy otworzycie usta ze zdziwienia a po zapaleniu świateł poczujecie, że wasz pogląd na parę spraw już nigdy nie będzie taki sam.

I to wszystko wydarzy się podczas pokazu 70-minutowego filmu animowanego. Narratorem "Drogi na drugą stronę" jest Claudiu Crulic, Rumun, szukający zarobku w Krakowie. Crulic nie żyje, o czym zresztą informuje nas w pierwszych scenach filmu. Zmarł, bo zagłodził się na śmierć w krakowskim areszcie na Montelupich. Nie godził się z osadzeniem go za przestępstwo, którego nie popełnił.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Festiwal filmowy w Gdyni: Relacja z czwartego dnia
Festiwal filmowy w Gdyni: Relacja z trzeciego dnia
Festiwal w Gdyni: Relacja z drugiego dnia
Festiwal w Gdyni: Relacja z pierwszego dnia

Crulicowi zarzucono kradzież portfela w jednym z krakowskich sklepów. Miał podwójnego pecha - po pierwsze, nie było go wtedy w Polsce, po drugie - poszkodowany był wpływowym prawnikiem i zależało mu na szybkim wyczyszczeniu sprawy. I tak pewnego ranka Claudiu Crulic został umieszczony w areszcie, gdzie oczekiwał na wyrok. Sam film ma charakter pamiętnika, w którym bohater głosem Macieja Stuhra z wisielczym humorem opisuje swoje całe życie.

Mieszane techniki animacji i świetne dialogi (interpretacja Stuhra często zbacza ten gorzki film w stronę komedii) sprawiają, że historię nudnego życia Crulica ogląda się znakomicie. Ale Anca Damian wystawia bardzo ostry, choć zawoalowany, zarzut w stronę śledczych i lekarzy, zajmujących się tą sprawą. Dlaczego w nowoczesnym, 40-milionowym kraju kruczki prawne nie mogą pomóc przeprowadzającemu strajk głodowy mężczyźnie? Kto pozwolił Rumunowi umrzeć? Odpowiedź jest tyleż przygnębiająca, co oczywista - Claudiu Crulica zabiły dokumenty. Te, z których wynikało, że nawet konającego mężczyzny nie potrzeba przymusowo karmić w więziennym szpitalu. Zabili go ludzie, nieuważnie dobierający materiały oskarżycielskie - na przykład asesor, który nie zapytał się pilota wycieczkowego, czy Claudiu Crulic faktycznie wyjechał dzień przed kradzieżą autobusem wycieczkowym do Włoch. Szok tylko narasta, gdy uzmysłowimy sobie, że poszło o zwykłą kradzież portfela.

Puentę "Drogi na drugą stronę" dopisują realne fragmenty telewizyjnych programów informacyjnych, które znalazły się na ekranie tuż przed końcowymi napisami. A tam wysocy rangą pracownicy aresztu przekonują, że nie potrafią odwieść osadzonego od samowolnej chęci pozbawienia się życia. Dlaczego nie ustalili, czemu Crulic przestał przyjmować pokarmy - to już pozostaje ich ponurą tajemnicą.

Rewelacyjne dzieło Anci Damian nie ma szans na laury gdyńskiego festiwalu, bo to film zbyt oryginalny formalnie, za bardzo nieszablonowy, by powalczyć o Złote Lwy. Co nie znaczy, że nie może sprawić niespodzianki - w końcu wygrywał już pomniejsze imprezy, poświęcone zarówno filmom dokumentalnym, jak i animacjom. To może teraz czas na fabułę?

W piątek obejrzałem jeszcze znany już z naszych ekranów przeciętny dramat "Big Love", odwiedziłem też po raz drugi ukochany kinoteatr Grom, by po 19 latach (trudno mi w to uwierzyć) od premiery przypomnieć sobie "Łowcę. Ostatnie Starcie" z małoletnim Mateuszem Damięckim w tytułowej roli. Ale zestawiać oba tytuły z filmem Anci Damian to jak porównywać komfort jazdy w Porsche i Dużym Fiacie.

Sporo zamieszania wywołał w piątek także Władysław Pasikowski. Sam reżyser co prawda do Gdyni nie zawitał, ale na ostatnią chwilę wpuścił do konkursu swoje "Pokłosie", które już, ex aequo z "Jesteś Bogiem", zdobyło Nagrodę Dziennikarzy. Nadmorskie wróble ćwierkają, że to może być bardzo silny kontrkandydat "W ciemności" do walki o Złote Lwy.

Recenzję tego filmu opublikujemy w podsumowaniu jutrzejszego, ostatniego dnia imprezy, po południu przedstawimy też naszych kandydatów do zwycięstwa we wszystkich kategoriach. Zapraszamy też do naszej relacji na żywo z wręczenia nagród 37. edycji Gdynia Film Festivalu. Początek - godzina 18.55.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski