Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Teatralny Kon-Teksty: dzień pierwszy

Stefan Drajewski
No coś Ty - Teatr Animacji
No coś Ty - Teatr Animacji Jacek Zagajewski
Bez jurorów, bez dorosłej publiczności, za to w towarzystwie maluchów z dwóch przedszkoli obejrzałem pierwsze przedstawienie festiwalowe: "Muu bajka". Tytuł brzmi dosłownie tak, jak dźwięk artykułowany przez krowy.

Divadlo Piki (Słowacja) tworzy małżeństwo. Robią teatr z niczego, a że mają wyobraźnię, potrafią nawet wmówić, że cielaczki nie lubią mleka.

CZYTAJ TEŻ:
Kultura Głos Wielkopolski
Casting na bohatera opery "Dzień świra"

Fabuła jest bardzo prosta: w lesie oprócz krowiej rodziny mieszkają świnki i kózki. Dzięki pomysłowości jednego cielątka udaje się zapobiec tragedii i z wilczego brzucha wyrwać koźlęta, które posłużyły drapieżnikowi jako obiad.

W tej urokliwej bajeczce splata się kilka znanych powszechnie baśniowych motywów, ale ułożone po nowemu, bawią i zaciekawiają. Misterna dramaturgia tego spektaklu skrzy się dodatkowo finezyjnym dowcipem, który dzieciaki świetnie wyłapują.

Po południu na widzów festiwalu czekała propozycja gospodarzy - Teatru Animacji w Poznaniu - "No coś ty" Anety Wróbel-Wojtyszko i Adama Wojtyszko. Przedstawienie inteligentne, zabawne, mądre, chwilami poetyckie podejmuje odwieczny problem, przez które musi przejść w dzieciństwie każdy człowiek: kim będziesz, jak dorośniesz.

Nikt tego nie lubi, zwłaszcza, kiedy pada ono ze strony dorosłych. Chyba, że ma się "odlotową" babcię, jak bohaterka sztuki. Szkoda tylko, że Dziewczynka (Sylwia Koronczewska-Cyris) jest tak przerysowana. Wystarczyło, aby aktorka grała tak naturalnie, jak naturalnie wyglądała, kiedy wyszła do ukłonów.

Było dla bardzo małych dzieci, potem dla uczniów z podstawówki, a wieczorem coś dla dorosłych. Opolski Teatr Lalki i Aktora przywiózł przedstawienie zatytułowane "Nie płacz, Anno" Júliusa Meinholma w reżyserii Mariána Pecko. Bohaterka jest kobieta po przejściach, aktorką, matką, żoną kochanką, alkoholiczką…

Próbuje to opowiedzieć publiczności. Zajmuje jej to sporo czasu. Niestety, szybko zaczyna nużyć. Tekst jest banalny, zlepiony z klisz i stereotypów, które doskonale znamy z telewizji, prasy… Momentami wydaje się wręcz grafomański. I kiedy aktorka przestaje grać, zastawki sceniczne rozpadają się, a ona zostaje wciągnięta w świat, z którego próbowała wyrwać się.

Na chwilę robi się zajmujący teatr: w ruch idą fantastyczne lalki (Babcia Anny - Hilda i Relika, starsza siostra Hildy). Niestety, tekst jest tak samo banalny, jak w pierwszej części. Jakby mało było wszystkiego, aktorka grająca Annę (Mariola Ordak-Świątkiewicz) funduje nam dydaktyczny monolog.
Wychodząc z teatru zadałem sobie pytanie: dlaczego ten spektakl znalazł się na festiwalu sztuk współczesnych dla dzieci i młodzieży? Wróciłem do domu i ciągle nie wiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski