Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mosina: Spór o podział ziemi

Paulina Jęczmionka
Po stronie państwa Czyż stanęło SKO, ale jego postanowienie nie zmieniło zdania gminy.
Po stronie państwa Czyż stanęło SKO, ale jego postanowienie nie zmieniło zdania gminy. Paweł Miecznik
Właściciele gruntu w Mosinie od kilku lat bezskutecznie walczą z gminą o zgodę na podział ich działki. Mimo uchylenia decyzji burmistrza przez SKO, mosińscy urzędnicy zdania nie zmieniają. I z organem wyższej instancji walczą w prokuraturze.

W ubiegłym tygodniu opisaliśmy sprawę ul. Strzeleckiej w Mosinie - inwestycji, która częściowo powstała na terenie nienależącym do gminy. Przypomnijmy, że państwo Teresa i Andrzej Czyż (a także właściciele siedmiu innych działek) otrzymali decyzję, z której wynikało, że część ich działki przeszła z mocy prawa na gminę. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało ją za nieważną. Gmina wyłączyła więc działkę Czyżów z inwestycji. I dopiero teraz reguluje stan prawny ośmiu działek.

- Na działce rodziców był już chodnik i asfalt, który później - po zmianie pozwolenia na budowę - usunięto - mówi Artur Czyż. - Gmina popełniła błąd, my jej to wskazaliśmy i od tego czasu chęci do rozmowy ze strony gminy nie było.

Burmistrz z zarzutami się nie zgadza. I twierdzi, że decyzja o przejęciu była pomyłką.

- Do decyzji o podziale nieruchomości pod drogę wkradł się błąd, ale go sprostowaliśmy - tłumaczy Sławomir Ratajczak, wiceburmistrz. - I wnioskiem do wojewody rozpoczęliśmy procedurę, by uregulować stan prawny części tych ośmiu działek. Nie doszliśmy do porozumienia z państwem Czyż, więc wyłączyliśmy ich działkę z inwestycji. To nieprawda, że rozpoczęliśmy tam jakieś prace związane z budową ul. Strzeleckiej, a potem usunęliśmy ich efekty.

Spór o działkę wciąż jednak trwa. Bo okazuje się, że państwo Czyż od kilku lat starają się o jej podział, by przekazać teren dzieciom. Gmina odmawia, powołując się na niezgodność projektu podziału z miejscowym planem zagospodarowania. I twierdzi, że Czyż próbowali wykorzystać pomyłkę w sprawie ul. Strzeleckiej, by uzyskać zgodę na podział.

- Jednoznacznie dano nam do zrozumienia, że w zamian za wydzielenie działek zgodnie z oczekiwaniami państwa Czyż, czyli niezgodnie z obowiązującym prawem, nie będą oni podejmowali żadnych działań utrudniających realizację inwestycji - mówi Zofia Springer, burmistrz Mosiny.

Państwo Czyż zdecydowanie takiej sytuacji zaprzeczają. I nadal starają się o podział nieruchomości. Mosińscy urzędnicy utrzymują jednak, że jest to niemożliwe, bo w planie nie ma wewnętrznych linii podziału, a droga dojazdowa jest za wąska.

- Plan nie przewiduje podziału nieruchomości, więc projekt państwa Czyż nie jest z nim zgodny - mówi wiceburmistrz Ratajczak. - Nie możemy też zgodzić się na budowę domów w miejscu, gdzie droga miałaby trzy metry szerokości - a takie rozwiązanie proponują państwo Czyż. Prawo nie dopuszcza takiej szerokości drogi. Przy tych parametrach nie moglibyśmy ułożyć mediów, trudno sobie też wyobrazić, by minęły się tam dwa samochody osobowe, nie mówiąc o dojeździe śmieciarki czy wozów strażackich.

Tyle że Samorządowe Kolegium Odwoławcze - organ wyższej instancji - z opinią gminy się nie zgadza. I wskazuje, że prawo na podział działki zezwala.

- Wtórny podział jest wtedy niemożliwy, kiedy plan wprost tego zakazuje - mówi członek SKO zajmujący się zażaleniem Czyżów. - W planie, o którym mówimy, nie ma takich zapisów. Stanowisko gminy ogranicza więc prawo własności.

SKO za chybiony uznało także argument dotyczący drogi, wskazując, że prawo przewiduje wiele możliwości zapewnienia dojazdu. Po uchyleniu decyzji burmistrza państwo Czyż sądzili, że w końcu uda się im podzielić działkę. Ale okazało się, że władze Mosiny nie mają zamiaru podporządkować się Kolegium. I argumenty utrzymują.

Burmistrz nie chce więc zatwierdzić podziału i, choć leży to w jego kompetencjach, przekazał sprawę SKO, by ono podjęło decyzję. Z kolei SKO odesłało mu akta sprawy. Ale burmistrz uznał, że nie zrobiło tego zgodnie z przepisami, bo... pod pismem podpisał się pracownik SKO, a nie sam organ. Członkowie Kolegium całą sytuację nazywają kuriozalną. Podobnie mówią władze gminy. I o sprawie powiadomiły prokuraturę.

Gmina przygotowała też nowy plan zagospodarowania. Burmistrz przekonuje, że to umożliwi państwu Czyż podział działki zgodnie z ich oczekiwaniami. Państwo Czyż obawiają się czegoś zupełnie odwrotnego.

- Żaden przepis nie zabrania dokonania podziału działki naszych klientów - mówi mec. Piotr Sawiński z Kancelarii Prawnej dr Renata Hliwa reprezentującej państwa Czyż. - Pomimo tego burmistrz wszelkimi sposobami uchyla się od wydania decyzji. Takie zachowanie narusza podstawowe standardy praworządności. Organ nie może bowiem ignorować prawa, dlatego że w jego ocenie jest ono złe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski