W tym celu powołano specjalną grupę funkcjonariuszy, którzy mają szczegółowo przeanalizować wszystkie okoliczności. - Na razie nikogo nie zatrzymano, ale jesteśmy coraz bliżej ustalenia sprawców - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. - Pojawiło się bardzo dużo wersji, które obecnie musimy sprawdzić. Do tej pory udało nam się ustalić między innymi, że sprawców napadu było kilkunastu.
Do bandyckiego incydentu doszło w sobotę we Wrocławiu. Od piątku w centrum sportowym Redeco rozgrywany był turniej piłki nożnej dla 10-latków. Razem z młodymi zawodnikami, którym patronuje Lech, przyjechali ich rodzice. Jak relacjonował jeden z poszkodowanych, około godziny 13. czterech rodziców w niebieskich koszulkach "Lech 2001" wyszło do sklepu. W pewnym momencie w ich stronę ruszyła duża grupa mężczyzn. Jeden z napastników krzyknął, że "żaden śmieć nie będzie chodził po Wrocławiu w barwach Lecha". Dwójka z mężczyzn została dotkliwie pobita butelkami. Ale to pobicie mieli mieć kolejno 2 i 0,6 promila alkoholu we krwi.
Pechowy dzień starają się obecnie odtworzyć wrocławscy policjanci. Z ostatnich ustaleń wynika, że niewykluczone, iż stojący przed sklepem w koszulkach z nazwą klubu rodzice, sprowokowali chuliganów.
- Pojawia się bardzo wiele różnych wersji - podkreśla Paweł Petrykowski. - Z relacji jednych świadków wynika, że mężczyźni oddali mocz na graffiti z napisem Śląsk Wrocław, inni twierdzą, że w tym miejscu robiono sobie zdjęcia. Pojawiają się także głosy, że mężczyźni spożywali przed sklepem alkohol.
Zdaniem pokrzywdzonych to nieprawda. A całe zajście było tylko i wyłącznie inicjatywą wrocławskich chuliganów. - Jakie oddawanie moczu przy ścianie? - dziwi się Adam Wachowiak, jeden z poszkodowanych. - To kompletna bzdura. Taka ściana faktycznie tam jest, ale nie ma mowy o żadnym prowokowaniu. Nagle spomiędzy między bloków wybiegła duża grupa osób. Nawet nie wiedzieliśmy, czy czegoś od nas chcą. Jak zaczęli dotkliwie bić dwójkę z nas, wszystko okazało się jasne. Powód ataku był jeden. Nasze koszulki z napisem Lech i datą urodzin naszych synów. Nie było na nich nawet herbu drużyny więc trudno mówić o barwach klubowych. Nie mieliśmy pojęcia, że takie coś może się przytrafić normalnym ludziom, którzy przyjechali na turniej - opowiada Wachowiak.
Czytaj także: Pseudokibice pobili rodziców Kolejorza 2001
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?