"Dość wyzysku" - to hasło tegorocznej manify. Tym razem nie przeszła ona ulicami Poznania jak co roku. Była to manifestacja stacjonarna, jak nazywają ją organizatorki. Dlaczego? - Ponieważ stoimy w miejscu, jeśli chodzi o prawa kobiet - odpowiadają.
- Tak, stoimy w miejscu, jeśli chodzi o prawa kobiet. Moim zdaniem hasło tegorocznej manify jest bardzo aktualne. Jest skierowane w dużej mierze do kobiet - mówi Agnieszka Frankowska, jedna z uczestniczek manifestacji. - Czuję się dyskryminowana jako kobieta, ale też jako niepełnosprawna i jako lesbijka. Kobiety wciąż borykają się z rolami, które im się narzuca, a których wypełniać nie chcą. Zajęło mi bardzo dużo czasu, aby wyjść z narzuconej mi roli. Kiedyś też byłam kurą domową.
Organizatorami poznańskiej manify była nieformalna grupa Adversaria. - Adversaria, czyli po łacinie kobieta będąca stroną w dyskusji, przeciwniczką w sporze - tłumaczy Kamila Sapikowska, organizatorka manify.
W tym roku organizatorki zwróciły uwagę na sposób kształtowania budżetu Poznania. - Są w nim uwzględniane głównie męskie potrzeby, chociaż to kobiety stanowią większość w Poznaniu - mówi Sapikowska. - Chodzi o transport miejski, kwestie zieleni, gdzie osoby starsze mogłyby pójść na spacer, wynagrodzenia, które wciąż dla kobiet są niższe niż dla mężczyzn.- Przyprowadziłam tu córkę, ponieważ uważam, że dyskryminacja to realny problem w Polsce. Co więcej myślę, że każda kobieta spotyka się z przejawami dyskryminacji, ale nie zawsze chce to tak dosadnie nazwać, nie zawsze też ją sobie uświadamia - mówi Magdalena Nowak. - Uważam, że kobiety bardzo chętnie zrezygnowałyby z przepuszczeniem w drzwiach, kosztem innych przywilejów, np. wyrównanych pensji.
Organizatorki manify zakwestionowały też pojawiające się w mediach wypowiedzi, jakoby dyskryminacji nie było. - Co rusz słyszę jak przeróżne autorytety wypowiadają się o tym, że z dyskryminacją wobec kobiet nigdy się nie spotkały. Natomiast raport pracowników Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu pokazuje zupełnie co innego - twierdzi Sapikowska.
Na tegoroczną manifestację w rocznicę obchodów Dnia Kobiet w Polsce przyszło ok. 40 osób. - Jest nas tutaj mało, to fakt. Myślę jednak, że broń Boże nie świadczy to o braku dyskryminacji w Polsce, ona, niestet, jest obecna na każdym kroku. Pamiętam wypowiedzi nauczyciela na lekcji, który opowiadał nam, że kobieta zgwałcona zawsze jest winna, zapewne prowokowała i nosiła spódniczki. To niedopuszczalne - mówi Karolina Kursewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?