Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabili człowieka, zabrali auto, 700 złotych i poszli na dyskotekę

Andrzej Janas, Beata Marcińczyk, Agnieszka Smogulecka
Andrzej Miśko, kierowca z 25-letnim stażem twierdzi, że wszyscy są zagrożeni przemocą
Andrzej Miśko, kierowca z 25-letnim stażem twierdzi, że wszyscy są zagrożeni przemocą Beata Marcińczyk
Zarzuty rozboju i zabójstwa usłyszeli wczoraj mężczyźni, którzy zostali zatrzymani po odnalezieniu samochodu i zwłok taksówkarza. Obaj przyznali się do winy, ale każdy z nich umniejsza swoją rolę w zbrodni.

Policjanci poszukiwali taksówkarza od czwartku. W środę wieczorem 51-letni Henryk zabrał z postoju dwóch klientów. Zgłosił kurs do podpoznańskich Koziegłów i ślad po nim zaginął. W sobotę znaleziono jego mercedesa, a później - z jeziora Stęszewko koło Pobiedzisk - wyłowiono zwłoki mężczyzny. Jeszcze w sobotę ujęto podejrzanych o mord: 20-latka z Koziegłów oraz 24-latka z województwa warmińsko-mazurskiego (czasowo mieszkającego w Poznaniu). Obaj byli wcześniej notowani za kradzieże, włamania, pobicie i narkotyki.

- Obaj przyznali się do winy. Grozili taksówkarzowi nożem, żądali pieniędzy - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Biegli stwierdzili, że przyczyną śmierci taksówkarza było uduszenie. Sprawcy użyli paska od spodni.

Czy planowali zabić, czy też sytuacja podczas rabunku wymknęła się im spod kontroli?

- Zdaniem śledczych, gdy wpadli na pomysł zdobycia pieniędzy, godzili się na to, że ich ofiara może zginąć - mówi prokurator Mazur-Prus. Zdobyli aut0, 700 zł i poszli na dyskotekę.

W niedzielę przeprowadzono wizję lokalną. Mieszkańcy Koziegłów przyglądali się, jak 20-latek opowiadał co, gdzie robił feralnego wieczoru. - Prędzej, czy później musiało do czegoś takiego dojść - komentowali. Mówią, że 20-latek (mający w bloku dziewczynę) już wcześniej sprawiał kłopoty. Jakiś czas temu byli świadkami pościgu za kierowanym przez niego autem przez trawniki i chodniki. Z jego domu często było słychać odgłosy imprez.

Prokurator złożył wczoraj wniosek o aresztowanie podejrzanych (zostanie rozpatrzony dziś). Za zabójstwo grozi nawet dożywotnie więzienie.
W Poznaniu do zabójstwa taksówkarza doszło ostatnio 12 lat temu (najwięcej napadów na taksówkarzy w Wielkopolsce było w drugiej połowie lat 90.). Być może to spowodowało, że taksówkarze nie przykładają zbyt wielkiej wagi do bezpieczeństwa. Jak sami twierdzą, temat wraca wyłącznie przy okazji tragedii.

- Jest morderstwo, jest temat - komentuje Zygmunt Koprowski, który od 35 lat jeździ taksówką po Poznaniu. - Kwestie bezpieczeństwa powinny daw-no być załatwione. Kiedyś były różne pomysły. Maty na siedzenia, które były pod prądem i w razie kłopotów mogły "porazić" napastnika, okazały się nielegalne. A wymogu montowania alarmowych przycisków przy radiotelefonach nie ma.

Jak twierdzi Krzysztof Zandecki z Wydziału Działalności Gospodarczej Urzędu Miasta Poznania, nie ma prawnej możliwości, by zmusić taksówkarzy, by stosowali jakieś nadzwyczajne środki bezpieczeństwa.

- Jakiś czas temu organizowaliśmy na przykład kursy samoobrony, zainteresowanie było bardzo nikłe - mówi K. Zandecki . - Taksówkarze mogą przy "kogutach" instalować dodatkowe światła, żółte pulsujące. Ich zapalenie sygnalizuje niebezpieczeństwo. Nie ma jednak ani jednej taksówki w Poznaniu z takimi lampami. Wszystkie dodatkowe zabezpieczenia kosztują i to zapewne powstrzymuje kierowców przed ich stosowaniem.

Poszczególne korporacje różnie podchodzą do kwestii bezpieczeństwa swoich kierowców. - Wszystko zależy od samych kierowców - twierdzi Michał Wieczorek, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego (196-22). - Zrobiliśmy prezentację szyby z pleksi, która oddziela kierowcę od pasażera. Nikt się nie zdecydował na jej zainstalowanie ze względu na koszty. Tylko kilku kierowców ma guzik alarmowy, po którego wduszeniu wiadomo, że dzieje się coś złego. Teoretycznie, jest obowiązek zgłaszania się do centrali, gdy kończy się pracę lub robi sobie przerwę. Też nie wszyscy o tym pamiętają.
Wiesław Gawryszak, prezes Radio Taxi RMI, w którego barwach jeździł zamordowany kierowca, twierdzi, że około 10 lat temu zmusił wszystkich do zamontowania tzw. guzików bezpieczeństwa. Kosztowało to kilkadziesiąt złotych. Teraz taksówkarze nie chcą już takich guzików montować.

- Bo były niedopracowane. Kiedyś jeden z kierowców zablokował całą sieć radiową!- mówią "dryndziarze". Niektórzy wożą ze sobą gaz, pałkę, albo matę pod napięciem. Niektórzy, bo zdecydowana większość albo podejrzanego klienta nie bierze, albo uważa temat o niebezpieczeństwie za wydumany.

Guziki bezpieczeństwa mają wszyscy kierowcy jeżdżący w korporacji MPT. Jej szef Piotr Florczak obiecuje, że do końca roku gotowy będzie jeszcze bezpieczniejszy system oparty na GPS-ie.

- Użycie guzika bezpieczeństwa sygnalizuje jedynie, że coś złego się dzieje - mówi P. Florczak. - Dzięki systemowi GPS połączonemu z serwerem w naszej dyspozytorni będziemy też wiedzieli, gdzie doszło do zdarzenia. Część kosztów poniosą kierowcy, część korporacja. System będzie gotowy do końca roku.

Andrzej Miśko, z 25-letnim stażem za kierownicą taksówki, twierdzi, że wszyscy są tak samo zagrożeni. Można iść chodnikiem i oberwać czymś w głowę. - Debata o bezpieczeństwie nie jest nam potrzebna - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski