Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozwali Łukoil, bo w baku zamiast gazu była woda

Paulina Jęczmionka
Marczyński (z prawej) i Śliwiński pozwali Łukoil do sądu
Marczyński (z prawej) i Śliwiński pozwali Łukoil do sądu Sławomir Seidler
Około 3 tysięcy zł domaga się od koncernu Łukoil mężczyzna, który po tankowaniu na stacji zamiast gazu LPG miał w zbiorniku... wodę. Drugi poszkodowany wycenia swoją szkodę na ok. 600 zł. Mężczyźni wnieśli pozew do sądu, który wczoraj zajął się sprawą.

Zbigniew Marczyński, poznański taksówkarz, w zeszłym roku tankował auto na stacji Łukoil przy ul. Zamenhofa. Wlał do samochodowego zbiornika 32 litry gazu LPG. Po przejechaniu kilkuset metrów, auto stanęło. - Natychmiast zadzwoniłem na stację, by poinformować, że paliwo jest wadliwe - opowiada Marczyński. - Powiedziano mi, że nie jestem pierwszy, który tę sprawę zgłasza.

Następnego dnia taksówkarz pojechał do mechanika. I po rozkręceniu instalacji okazało się, że w zbiorniku jest ok. 25 litrów wody. Zbigniew Marczyński udał się więc na stację Łukoil i złożył pisemną reklamację. Na miejscu spotkał innego poszkodowanego w ten sposób kierowcę. A po zeszłorocznej publikacji w "Głosie Wielkopolskim" okazało się, że osób, które zamiast gazu miały w baku wodę jest jeszcze więcej.

- Tankowałem paliwo tego samego dnia, co pan Marczyński - opowiada drugi kierowca Szymon Śliwiński. - W serwisie sprawdzono, że na prawie 42 litry, które zatankowałem, około 35 litrów to była woda. Miałem założoną w samochodzie nową instalację, a niedługo po tym zdarzeniu popsuł się reduktor. Mechanik stwierdził, że powodem awarii było tamto tankowanie - twierdzi.

Obaj mężczyźni pozwali koncern Łukoil do sądu. Wczoraj, podczas pierwszej rozprawy, kierownik stacji przy ul. Zamenhofa zeznał, że łącznie wpłynęły do niego cztery reklamacje. Wszystkie przekazał do centrali w Warszawie. Poinformował także o tym dostawcę gazu - koncern BP (gaz pochodzi z rozlewni w Swarzędzu).

- W odpowiedzi na reklamację Łukoil poinformował mnie, że, nie poczuwając się do odpowiedzialności za wadliwe paliwo, przekazał sprawę do BP - mówi Szymon Śliwiński. - Ten koncern z kolei w odpowiedzi przesłał mi ekspertyzy z rozlewni. Ale ich daty nie pokrywały się z dniem, w którym tankowałem. BP napisało, że prawdopodobnie wodę zatankowałem na innej stacji. A to nie było możliwe, bo na Łukoilu wlałem pełen zbiornik.

Wczoraj w poznańskim Sądzie Rejonowym zeznawały inne osoby, które tankując na stacji przy ul. Zamenhofa tego samego lub następnego dnia, również miały w zbiorniku wodę. Na świadków powołano także kierowników stacji Łukoil. Wszyscy zgodnie przyznali, że pracownicy stacji nie badają przywożonego paliwa pod względem jakości. Bazują bowiem na dołączanym do każdej dostawy certyfikacie rozlewni BP.

O tym, że wina nie leżała po stronie rozlewni przekonywał w sądzie jej kierownik.
- Woda wytrąca się z gazu w ciągu średnio 12 godzin - tłumaczył świadek. - Po każdym napełnieniu jednego z trzech znajdujących się w rozlewni zbiorników, dokonujemy odwadniania i pobieramy próbkę paliwa do badania. Po reklamacji sprawdziliśmy, czy wszystkie procedury zostały dotrzymane. I tak było.

Rozlewnia dostarcza tygodniowo ok. 1,5 tysiąca ton gazu LPG. Kierownik zeznał, że rocznie odwadnia ze zbiorników gazowych ok. 4 tony wody. Przyznał też, że rozlewnia nie sprawdza, co znajduje się w przyjeżdżających po paliwo cysternach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski