Okazało się, że faktycznie kierowcy dowożący towar przynajmniej do dwóch znajdujących się tam piekarń, wyręczają się dworcowymi "rezydentami".
ZOBACZ:
BEZDOMNYCH W POZNANIU JEST PONAD 900
O 4 rano już stoją pierwsze samochody z dostawami. Poza kilkoma osobami popijającymi piwo, ludzi jest niewiele. Nasze zainteresowanie budzi biały bus załadowany pieczywem. Przy czerwonych skrzynkach uwija się dwóch mężczyzn. Co noszą? Bułki, chleb i drożdżówki. Na pracowników piekarni nie wyglądają. Okazuje się, że nimi nie są, bo po chwili przychodzi kierowca. Po "robocie" jednemu z nich daje pączka i drożdżówkę, a samochód odjeżdża. Dwójka "pomocników" ustawia się przy przystanku i czeka. Na co?
To jasne staje się po około godzinie. Pod dworzec podjeżdża kolejny samochód dostawczy. Mężczyźni bez skrępowania - jakby robili to codziennie - podchodzą i zaczynają wyładowywać towar. Kierowca schodzi do przejścia podziemnego. Tam znajduje się cukiernia, którą przyjechał zaopatrzyć.
- To absolutnie niedopuszczalne by osoby bez badań na choroby zakaźne miały kontakt z niezapakowaną żywnością - zaznacza Cyryla Staszewska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej w Poznaniu. - To tylko jeden z warunków, które powinni spełniać, bo niezbędne są również specjalne fartuchy. Poza tym ich higiena nie powinna budzić żadnych wątpliwości. I zaznacza: W najbliższym czasie zajmiemy się sprawą, a właściciele punktów, które stosują taką praktykę zostaną wezwani do złożenia wyjaśnień.
Na miejscu spróbowaliśmy dowiedzieć się, kim są "ładowacze". I zapytaliśmy: na jakiej podstawie przenoszą skrzynki?
Na kolejne pytania nie padły żadne odpowiedzi. Jeden z mężczyzn kategorycznie zaprzeczył jednak by był osobą bezdomną.
Podobnie "tajemniczy" był kierowca. Gdy dowiedział się, że rozmawia z dziennikarzem odparł, że nie ma obowiązku udzielać jakichkolwiek wyjaśnień. Jego milczenie nie powinno dziwić.
Bo przypadkowi pomocnicy to najprawdopodobniej sposób na ułatwienie sobie pracy, z którym nie mają nic wspólnego właściciele piekarń.
- Jestem zszokowana i nie wyobrażam sobie by ktoś poza kierowcą, który ma wszelkie niezbędne badania, miał kontakt z przewożonym towarem - poinformowała nas pracowniczka jednej z feralnych piekarń. - Absolutnie nie ma przyzwolenia zarządu na tego typu praktyki, a sprawa zostanie wyjaśniona. Kierowca zostanie wezwany i będzie musiał się wytłumaczyć.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?