Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostała nowe życie, ale wielu wciąż czeka na telefon

Marek Weiss
Miesiąc miodowy pani Ewy zakończył się udanym zabiegiem przeszczepienia szpiku. Polska baza potencjalnych dawców jest ciągle bardzo uboga w stosunku do liczby chorych.

W Polsce co godzinę ktoś kolejny dowiaduje się, że ma białaczkę. Nie musi to jeszcze oznaczać wyroku, ale warunkiem jest znalezienie odpowiedniego dawcy szpiku. A to udaje się tylko połowie. Miejsce w tej ,szczęśliwej połówce znalazła 26-letnia ostrowianka Ewa Podhajska. Ostatnie półtora roku w jej życiu przypominało ostrą jazdę na kolejce górskiej. Momenty radości przeplatały się z chwilami zwątpienia, a rozpacz ze łzami szczęścia.

Z zawodu jest fizjoterapeutką. W czerwcu 2013 roku skończyła studia. 13 sierpnia dowiedziała się, że jest chora. Usłyszała miażdżącą diagnozę - ostra białaczka. Z powodu choroby przełożyła planowany na wrzesień ślub na nie wiadomo kiedy... Jedyną szansą na powrót do zdrowia było przeszczepienie szpiku od dawcy niespokrewnionego. Tylko na takie lekarstwo mogła liczyć. Zaczęto poszukiwania.

Przypadek pani Ewy był impulsem do zorganizowania w Ostrowie przez Fundację DKMS Polska z rodziną oraz wolontariuszami akcji rejestracji potencjalnych dawców szpiku. W ciągu zaledwie sześciu godzin zrobiło to aż 351 osób. Chętnych do podarowania cząstki siebie było więcej, jednak tylko i wyłącznie z przyczyn formalnych (przekroczenie progu wiekowego bądź posiadanie schorzeń) nie wszyscy mogli się zarejestrować.

W czerwcu ubiegłego roku nadeszła długo oczekiwana wiadomość o pojawieniu się pierwszego potencjalnego dawcy. Nie było jednak pełnej zgodności tkankowej. Wynosiła ona 9/10, ale było to już "do przyjęcia".

- Wiedziałam tylko tyle, że jest to mężczyzna z rocznika 1983. Jednak nie został ustalony żaden konkretny termin i, niestety, los chciał, że ten biedny człowiek, który chciał podzielić się życiem, zginął w wypadku. Nic więcej nie wiem, tylko tyle zostało mi przekazane. Przeżyliśmy to z moimi najbliższymi bardzo. Zawsze uważałam, że tacy ludzie, którzy decydują się zostać dawcą szpiku są w specjalnej otoczce bezpieczeństwa, że ich złe rzeczy spotkać nie mogą. Jego i moja rodzina, mimo że się nie znaliśmy, przeżywaliśmy ten wypadek razem - wspomina pani Ewa.

Zaczęło się kolejne czekanie. Następnego dawcę, również ze zgodnością 9/10, znaleziono w Niemczech. Polska baza dawców jest wciąż bardzo uboga i zbyt mała w stosunku do rosnącej liczby osób zapadających na poważne choroby. Trzeba było jednak jeszcze poczekać, aż wstępnie oznaczona zgodność zostanie potwierdzona przez bardziej szczegółowe badania tego konkretnego dawcy.

- Wiem tylko, że to 40-letnia kobieta, która nie rodziła. Ponoć to bardzo ważna informacja z medycznego punktu widzenia. Choć najlepszymi dawcami szpiku są podobno mężczyźni. Ale myślę, że dla człowieka który walczy o życie, to ma mniejsze znaczenie - mówi ostrowianka.

11 lipca, w przeddzień swojego przełożonego ślubu, odebrała telefon z informacją, że pod koniec miesiąca ma stawić się na oddziale. Nazajutrz stanęła na ślubnym kobiercu i rozpoczęła nowy etap życia. Etap, w którym pojawiła się nadzieja. Miesiąc miodowy musiał być z konieczności skrócony. 29 lipca przekroczyła drzwi Szpitala Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, którego patronem jest absolwent ostrowskiego gimnazjum Andrzej Mielęcki. Sam zabieg trwał godzinę. Odbył się w nocy 15 sierpnia.

- Ogólnie przeszczep przeszłam dość łagodnie. Przez kilka dni miałam problem z jedzeniem i piciem z powodu mdłości. Trudno stwierdzić, czy to po ogromie leków, czy to wina "obcego" w moim ciele... Krwinki szybko zaczęły się pojawiać w krwiobiegu, bo już około piątej doby po przeszczepie. Chyba więc Ktoś nade mną czuwał - mówi Ewa Podhajska.

W tych trudnych chwilach musiała radzić sobie sama. Na oddziale transplantacji szpiku może przebywać jedynie personel w maseczkach i fartuchach. Mąż przyjeżdżał co weekend, aby dowieźć jedzenie i ubrania, które musiały przejść sterylizację. Widzieli się wtedy przez kamerkę, którą udostępniła klinika. Do domu wyszła planowo, po 30 dniach. Od tamtego czasu było wiele szczęśliwych chwil, ale były też zmartwienia, kiedy krwinki zaczęły spadać i było podejrzenie o nawrót choroby. Na szczęście, gdy zbadano szpik, okazało się, że jest w porządku, a spadek wyników spowodowany był zbyt wysoką dawką leków, którą zmieniono. Wtedy wszystko się ustabilizowało.

- Po takiej chorobie człowiek uczy się pokory i z niepokojem i niecierpliwością oczekuje na każdy wynik krwi czy szpiku. I aż strach mówić, że jest dobrze. Obecnie czuję się coraz lepiej. Dawki leków, które podtrzymują przeszczep powoli są zmniejszane, ale na swoją prawdziwą odporność muszę jeszcze sporo poczekać - podkreśla pani Ewa.

Trzy miesiące po przeszczepie po raz pierwszy odwiedziła sklep. Wybrała porę, kiedy panuje tam najmniejszy ruch. Nadal musi unikać zatłoczonych miejsc i obiektów, w których mogą znajdować się chorzy, jak apteki czy przychodnie. W domu musi być czysto. Sprzątanie odbywa się często, tym bardziej, że od tygodnia dodatkowym domownikiem jest pies.

- Zanim zachorowałam prowadziłam zajęcia w klubach fitness. Obecnie nie jestem w stanie wrócić do pracy i szczerze mówiąc, nawet nie wiem kiedy będę mogła. Myślę, że byłoby dużo gorzej ze mną, gdybym nie miała przy sobie moich najbliższych, kochanych osób. Wiem, że mąż bardzo przeżył to wszystko, choć nigdy przy mnie tego nie okazywał. Jest niesamowity i bardzo silny. Jest większym optymistą ode mnie. Dawał mi i ciągle daje dużo siły - mówi pani Ewa, której 15 lutego stuknie pół roku nowego życia. Bo osoby po przeszczepach twierdzą, że dostały drugą szansę i urodziły się na nowo.

ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski