Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Korpal: Nie tylko tamte dwa czerwcowe dni

Marek Zaradniak
Dla mnie to było radosne przeżycie, świadczyło o dużej odwadze i desperacji poznaniaków - wspomina Dariusz Korpal
Dla mnie to było radosne przeżycie, świadczyło o dużej odwadze i desperacji poznaniaków - wspomina Dariusz Korpal Archiwum rodzinne Dariusza Korpala
17-letni Dariusz Korpal nie przypuszczał, że przyjeżdżając na Międzynarodowe Targi Poznańskie, będzie świadkiem robotniczego protestu. 28 czerwca 1956 roku zapadł mu w pamięć jako dzień, w którym poznaniacy pokazali, że są odważni i zdeterminowani.

Student I roku Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej wspólnie ze znajomymi przyjechał do Poznania by zwiedzić odbywające się wówczas Międzynarodowe Targi Poznańskie i odwiedzić rodzinę.

- Jest 28 czerwca 1956. Rano wspólnie ze znajomymi wybieramy się pociągiem do Poznania. Po przyjeździe idziemy bezpośrednio do kas biletowych i rozpoczynamy zwiedzanie Targów. W godzinach południowych jestem świadkiem manifestacji przechodzącej przez tereny targowe. Jest to dla mnie radosne przeżycie świadczące o odwadze i desperacji poznaniaków. Nie rezygnujemy jednak ze zwiedzania. Wychodząc z Targów w godzinach popołudniowych, kierujemy się na Dworzec Zachodni. Jesteśmy uprzedzeni, żeby uważać, bo na wieży targowej zainstalował się ktoś z karabinem i strzela do ludzi w rejonie dworca. Towarzystwo przyjechało do Poznania na Targi i ma zamiar wrócić pociągiem do Wrocławia. Na dworcu okazuje się, że mogą z tym być problemy. Zostawiam towarzystwo z tym problemem ponieważ ja przyjechałem do Poznania w odwiedziny do siostry mojego ojca, żony Czesława Młotka, mieszkającej przy ulicy Cybulskiego. Chyłkiem, w strachu przed strzelcem umykam ulicą Głogowską w kierunku Górczyna w odwiedziny do rodziny - wspomina Dariusz Korpal

Drugi dzień i dwa światy

Jest 29 czerwca 1956 roku. Już trochę zorientowany w sytuacji, jednak słabo znając Poznań, postanawiam udać się do centrum. Idąc ulicą Głogowską mijam Dworzec Zachodni i dochodzę do Mostu Teatralnego. Dalej idę na ulicę Dąbrowskiego, ażeby zobaczyć zrzuconą radiostację zagłuszającą Radio Wolna Europa. Nie zdaję sobie sprawy, że jest to rejon ul. Kochanowskiego, a więc siedziby UB. Idę od mostu Teatralnego prawą stroną w kierunku Jeżyc. Gdy dochodzę do budynku przy ul. Dąbrowskiego 17, rozpoczyna się strzelanina. Mężczyzna przede mną w sile wieku idący z dziewczynką około 7-8 lat pada postrzelony w nogi. Inni czołgając się wzdłuż murku transportują go na ganek tego budynku. Ganek jest osłonięty lecz drzwi wejściowe są zamknięte na klucz tak, że głębiej schować się nie można. Widzę mężczyznę leżącego koło mnie z nogami przeciętymi w połowie między kolanem a stopą i zwisającymi kikutami w butach ze stopnia ganku. Po pewnym czasie karetka zabiera mężczyznę wraz z łkającą dziewczynką.

Boję się opuścić ganek jako, że jest dobrze osłonięty. Widzę kolejną karetkę podjeżdżającą pod ganek. Dwóch sanitariuszy niesie nosze, a za nimi biegnie lekarz w białym kitlu. Udają się na zaplecze budynku. Po chwili widzę tych samych sanitariuszy wracających i niosących na noszach tego lekarza leżącego w zakrwawionym kitlu. Poważnie się boję jakiegoś ataku gdy nagle pojawia się gaz łzawiący. Jest tak ostry, że zaczynam się dusić. Oczy łzawią, ledwo cokolwiek widzę.

Pojawia się desperacka decyzja, aby stąd uciekać zanim oślepnę i uduszę się. Biegnę z powrotem w kierunku Mostu Teatralnego. Przechodzę przez most i nagle jestem w innym świecie. Z obszaru wojny wchodzę w obszar sielskiego spokoju. Ludzie chodzą spokojnie. Pary tulą się do siebie przy fontannie przed Operą. Szok. Tak blisko te dwa obszary koło siebie - mówi Dariusz Korpal.
Tyle zostało w pamięci z moich doświadczeń, w tym czasie 17-letniego chłopca.

Ciekawy jestem jakie były dalsze losy tej dziewczynki i prawdopodobnie jej ojca oraz czy raniony na zapleczu budynku przy ulicy Dąbrowskiego 17 lekarz przeżył ? - kończy refleksją Dariusz Korpal.

Do Poznania, bo stąd jest żona

Los chciał, że Dariusz Korpal stał się poznaniakiem z wyboru. Nim jednak tu zamieszkał przejechał całą Polskę. Urodził się w Toruniu. Był synem Alojzego Korpala, kapitana Wojska Polskiego zamordowanego w Katyniu i Eugenii Korpal. W 1939 gdy rozpoczynała się wojna pani Eugenia zorganizowała wóz konny i razem z siostrą pana Alojzego, która pomagała w opiece nad chłopcem postanowiły wyruszyć do Sasowa koło Lwowa skąd pochodziła.

Gdy znaleźli się w okolicach Lwowa był 17 września, dzień, w którym do Polski wkroczyli Rosjanie. Pani Eugenia postanowiła, aby wóz, którym jechali zawrócił i do Sasowa już nie dojechali.Patrole radziecke kazały zawracać, ale ona mówiła im: właśnie jedziemy z powrotem. Bo my tam mieszkamy i wskazywała jakiś daleko stojący dom. Tak dotarli do Lublina. Ostatecznie jednak okupację niemiecką przetrwali w Sędziszowie Małopolskim. Miejscowość ta jeszcze w 1944 roku była wyzwolona spod okupacji niemieckiej i nie mający nawet 6 lat Dariusz poszedł do pierwszej klasy. Ale pierwszą klasę ukończył jednak już w rodzinnym Toruniu. Pani Eugenia jednak w Toruniu źle się czuła i dlatego przenieśli się na Ziemie Odzyskane, do Jeleniej Góry. Dariusz trafił jednak po drodze do rodziny w Radomiu gdzie ukończył drugą klasę. Do trzeciej klasy chodził już w Jeleniej Górze gdzie trafił do RTPD czyli Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Indoktrynacja prowadzona w tej instytucji sprawiła, że znów trafił do Radomia. Do szóstej klasy chodził do prowadzonego przez siostry Urszulanki Kolegium Świętego Olafa w Pniewach, a siódmą kończył znów w Jeleniej Górze. Tam też zdawał do ósmej klasy do liceum, ale choć zdał egzamin jako jedyny nie został przyjęty. Powodem był fakt, że ojciec był oficerem i zginął w Katyniu choć głośno się tego wtedy nie mówiło. W rezultacie do pierwszej klasy liceum chodził w Karpaczu, a dopiero od drugiej klasy w Jeleniej Górze i tam zdał maturę.

Po maturze w 1955 roku dostał się na studia na Wydział Elektryczny Politechniki Wrocławskiej choć marzył też o lotnictwie i studiach na Politechnice Warszawskiej gdzie też się dostał, ale na studia w Warszawie nie zgodziła się pani Eugenia. Nie chciała mieć syna daleko.

Po studiach Dariusz Korpal rozpoczął pracę w Jeleniej Górze. Wkrótce firma, w której pracował przekształciła się w Państwowy Inspektorat Gospodarki Paliwowo-Energetycznej. W międzyczasie w 1961 roku ożenił się z poznanianką Marią Paczosa ówczesną studentką farmacji Akademii Medycznej w Poznania. Dariusz mieszkał jednak w Jeleniej Górze, a Maria w Poznaniu. Tymczasem podczas jednego z firmowych szkoleń zaprzyjaźnił się z kolegami z Poznania. Fakt, że ma żonę poznaniankę pomógł w zawodowym przeniesieniu się do Poznania.

W 1980 roku pan Dariusz współorganizował w PIGPE NSZZ "Solidarność" , a gdy w 1989 roku nastała wolność brał czynny udział w pracach sekcji Rodzina Katyńska przy Klubie Inteligencji Katolickiej w Poznaniu oraz w sekcji Katyń przy Poznańskim Klubie Historycznym. im. dr Franciszka Witaszka. Z czasem został pierwszym w Poznaniu prezesem Stowarzyszenia "Katyń". Dziś będąc już na emeryturze nadal popularyzuje wiedzę na temat historii i tradycji patriotycznych.

Sprawdź też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski