Rywalem filigranowego boksera pochodzącego ze Złotowa będzie ulubieniec miejscowej publiczności, Anthony „Apacz” Cacace.
– Już po zdobyciu przez niego mistrzostwa świata w ubiegłym roku miałem Irlandczyka w głowie. Dwa razy wzywałem go na pojedynek i wiedziałem, że w końcu do niego dojdzie
– tłumaczył 35-letni bokser z Poznania, który od kilku dni znów trenuje w Southampton, pod okiem znanego szkoleniowca, Wayne’a Battena.
Nie ma złych wspomnień z Gandawy
Sześć lat temu popularny „Wrzos” walczył w Gandawie z Jeanem Pierrem Bauwensem i nie ma dobrych wspomnień z kontrowersyjnej bitwy o pas mistrza Europy.
– I tu może wielu zaskoczę, ale ja z tamtej wyprawy do Belgii mam same dobre wspomnienia, poza jednym, czyli sędziowskim werdyktem, bo zlałem doświadczonego zawodnika, ale jakoś arbitrzy nie chcieli tego zauważyć
– opowiadał kibic Kolejorza.
Najbliższy przeciwnik to prawie rówieśnik poznańskiego pięściarza, bo ma 34 lata i doskonały bilans walk (20 wygranych, 1 przegrana). Patrząc na jego statystyki od razu rzuca się w oczy jedna rzecz. Ten facet nie lubia za często wchodzić na ring.
– Też to wychwyciłem, ale niespecjalnie się tym przejmuję. Ja nie wyobrażam sobie boksowania o stawkę raz na rok. Zabrakłoby mi motywacji na treningach i nie wiedziałbym po co wylewam pot na tych zajęciach, skoro cel jest bardzo odległy
– przyznał Damian Wrzesiński.
Zobacz też: Fan Lecha zmierzy się z Łotyszem o pas IBO
Na szczegółową analizę rywala przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz nasz pięściarz mógł się pokusić o pierwsze wnioski z obserwacji Cacace.
– To ciekawy zawodnik, bo jest przedstawiany jako mańkut, a tak naprawdę jest oburęczny. Jest ode mnie dużo wyższy i co za tym idzie ma większy zasięg ramion. Tylko, że 90 procent walk stoczyłem właśnie z zawodnikami o takich warunkach fizycznych. Dlatego z jego przewagi chcę uczynić swój atut. Wiem jak walczyć z takimi rywalami, czego dowodem choćby mój pamiętny bój z Michałem Leśniakiem, kiedy przed walką niemal wszyscy mnie skreślali. Z drugiej strony Cacace to bokser z top 10 na świecie, więc poprzeczka będzie ustawiona bardzo wysoka, tylko że ja lubię takie wyzwania
– przekonywał nauczyciel w-f w Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi nr 1 na os. Stare Żegrze.
Czy ugną się pod nim nogi w olbrzymiej hali?
W Polsce „Wrzos” walczył na dużych i średnich galach głównie w małych ośrodkach. Tym razem wyjdzie na ring w 12-tysięcznej hali Odyssey Arena w 350-tysięcznym mieście, będącym stolicą Irlandii Północnej.
– Będzie to druga lub trzecia walka wieczoru. Dla mnie to i tak ogromne wyróżnienie, bo w pojedynku wieczoru wystąpią gwiazdy zawodowego boksu, Irlandczyk Michael Conlan i Meksykanin Luiz Alberto Lopez Vargas. Czy ugną się pode mną nogi? Nie sądzę, tym bardziej, że wiem, że będzie mnóstwo Polaków. Znajomi już zasypali mnie pytaniami o bilety i możliwości dotarcia do Belfastu
– zauważył trzeci zawodowy pięściarz w Polsce w rankingu BoxRec bez podziału na kategorie.
Ostatnie dni przed walką o MŚ federacji IBO spędzi on na sparingach w Southampton. Jedynym przerywnikiem przerywnikiem podczas treningów ma być wizyta na gali Złotów Boxing Night (19 maja) i stoczenie walki pokazowej z nieznanym jeszcze rywalem.
– Był plan, żebym boksował w rodzinnym Złotowie w walce wieczoru, a wyszło jak wyszło. Wiadomo, że teraz przede mną życiowa szansa i wolałbym nawet już nie ruszać się z Anglii. W miejscowym klubie mam możliwość sparowania ze świetnymi zawodnikami. Z tych konfrontacji czerpię najwięcej. Dzięki temu rozwijam się sportowo i mogą stawiać przed sobą bardzo ambitne cele
– podkreślił sportowiec, który lubi też udzielać się poza ringiem.
Kibolska Dycha, czyli sami swoi
W marcu widzieliśmy go w gronie uczestników pierwszej edycji biegu Kibolska Dycha nad poznańską Maltą.
– Dla mnie to było niesamowite przeżycie. Cieszę się, że powstała taka inicjatywa, bo mogłem spotkać mnóstwo znajomych i pośpiewać z nimi o najlepszym klubie piłkarskim w Polsce. Tacy sami swoi tylko nie na trybunach przy Bułgarskiej, a w biegu nad Maltą. Przy okazji był to dla mnie taki pierwszy etap przygotowań do walki o pas MŚ. Wykręciłem niezły czas i nabrałem wiatru w żagle. Następnego dnia wszedłem do sali bokserskiej z jeszcze większą motywacją niż zwykle
– opowiadał nam poznański bokser.
Niektórzy wieszczyli mu już koniec kariery albo sugerowali, że nigdy nie wybije się ponad poziom gal w Pionkach czy Dzierżoniowie.
– To prawda, że na ten dzień w Belfaście czekałem całe życie, ale czy to będzie już szczyt szczytów. Tak bym nie powiedział, zawsze bowiem chciałem iść krok dalej. Dlatego moim największym marzeniem byłoby zdobycie pięciu pasów wszystkich światowych federacji bokserskich. Wtedy może poczułbym się spełniony. A najpiękniejszy scenariusz to walk w obronie tytułu MŚ w moim Złotowie. To byłaby dopiero niesamowita historia
– zakończył popularny „Wrzos”.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?