Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Baliński: To moja ostatnia szansa

TS
Damian Baliński od początku swojej kariery startuje w Unii Leszno
Damian Baliński od początku swojej kariery startuje w Unii Leszno Grzegorz Dembiński
Z Damianem Balińskim, najbardziej doświadczonym krajowym zawodnikiem Fogo Unii, dla którego ten sezon będzie 21 w klubie z Leszna

W Fogo Unii nastąpiło nowe rozdanie. Jak je Pan oceni?
Bardzo pozytywnie, choć wiadomo, że wszystkie plany zweryfikuje tor. Jestem jednak dobrej myśli. Podoba mi się to, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach w leszczyńskim klubie.

Jak Nicki Pedersen wkomponował się w zespół?
Nie miał z tym najmniejszych problemów. Duńczyk jest osobą bardzo kontaktową i szybko nawiązuje nowe znajomości. Już w pierwszym dniu niedawnego zgrupowania integracyjnego zachowywał się tak, jakbyśmy od lat byli dobrymi kumplami. Oczywiście znamy się z toru, ale nigdy nie mieliśmy okazji startować w jednym klubie i nie było okazji, aby się lepiej poznać. Szybko jednak zaleźliśmy wspólny język. Nicki ma zresztą świadomość, że dobra atmosfera w klubie może mieć przełożenie na wyniki zespołu w nadchodzącym sezonie i szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu.

O Duńczyku mówi się, że nie potrafi jeździć parą. Podziela Pan taką opinię?
Rzeczywiście przypięto mu łatkę indywidualisty. Czy to prawda? Niekoniecznie. Pamiętajmy, że Nicki jest bardzo szybkim zawodnikiem i nie zawsze może ciągnąć za uszy swojego kolegę z zespołu. Zwłaszcza jeśli ten jedzie gdzieś z tyłu. Ten temat poruszaliśmy jednak na zgrupowaniu i Duńczyk zapewnił wszystkich, że gdy tylko będzie taka okazja, to postara się jak najlepiej współpracować na torze ze swoim partnerem z drużyny.

A wie Pan, że cała żużlowa Polska boi się pary Pedersen - Baliński?

Jasne, że wiem. Nicki zresztą też i rozmawialiśmy na ten temat. Duńczyk w pewnym momencie zażartował nawet, że skoro obaj jesteśmy z rocznika 77, to jeśli pojedziemy razem, to na torze będą cztery kosy. A co ja sądzę na ten temat? No cóż, możemy stanowić swego rodzaju mieszankę wybuchową. Opiniami rywali się jednak nie przejmuję.

A chce Pan w ogóle startować z Duńczykiem w parze?

Nie miałbym z tym żadnego problemu. Póki co staram się jednak skupić przede wszystkim na sobie. Chcę jak najlepiej przygotować się do sezonu i zostać mocnym punktem zespołu. Na razie nie zaprzątam więc sobie głowy takimi sprawami. Jest chyba jednak oczywiste, że nie chciałbym być dołożony do pary Pedersenowi tylko jako ten na doczepkę, który ma co najwyżej przywieźć do mety jeden punkt. Robię wszystko, aby być solidnym zawodnikiem i nie miałbym nic przeciwko temu, aby wraz z Duńczykiem stworzyć tak skuteczną parę, jak w 2010 roku z Januszem Kołodziejem, kiedy to wspólnie wygrywaliśmy podwójnie wiele wyścigów. Wtedy drużyna miałaby z nas duży pożytek.

Prezes Piotr Rusiecki podczas prezentacji zespołu zapowiedział, że bierze sobie za punkt honoru, aby Damian Baliński wrócił do swojej optymalnej formy. Dla zawodnika, to chyba dobrze, że ma tak duże wsparcie ze strony swojego szefa?
Jasne i cieszę się, że tak jest. Wsparcie czuję zresztą z wielu stron. Jest wiele osób, które chcą mi pomóc. Zdaję sobie sprawę, że ten sezon będzie dla mnie ostatnią szansą. Jeżeli teraz się nie zmobilizuję i nie zrobię dobrego wyniku, to trudno mi już będzie wrócić na szczyt. Słowa prezesa odbieram pozytywnie także z innego względu. One bowiem świadczą o tym, że jeśli w podobnym dołku co ja znajdzie się inny zawodnik Unii, to także będzie mógł liczyć na pomoc i wsparcie. Mając taką świadomość łatwiej przezwyciężyć kłopoty.

A z czego Pana ubiegłoroczne problemy wynikały? Czy tylko chodziło o sprzęt?
Generalnie tak, bo z przygotowaniem motocykli na pewno nie trafiłem. Później starałem się zrobić sprzęt u innego mechanika, ale z tym w trakcie sezonu jest kłopot. Przygotowanie nowych silników jest czasochłonne i praktycznie żaden z topowych mechaników nie chciał się takiego wyzwania podjąć. Wszędzie słyszałem, że musiałbym poczekać trzy lub cztery miesiące. Biorąc pod uwagę to, ile trwa sezon nie wchodziło to w rachubę. Nie chcę jednak wszystkiego zganiać na sprzęt. W szczegóły nie chciałbym jednak wnikać. Powiem tylko tyle, że mam swoje przemyślenia na ten temat i, że sporo zmieniłem w swoich przygotowaniach. Mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre.

W ubiegłym sezonie miał Pan zorganizować turniej z okazji 20-lecia startów w Unii. Dlaczego ten pomysł upadł?
Moja dyspozycja raczej nie sprzyjała organizacji takiej imprezy. Trochę żałuję, chociaż plany dotyczącego tego turnieju nie były aż tak bardzo sprecyzowane. Nie ma też zresztą co narzekać. Skoro nie udało się zrobić imprezy z okazji 20-lecia występów w Unii, to może uda się zrobić jubileusz z okazji 25-lecia jazdy z leszczyńskim klubie. To byłoby dopiero coś.

Warto by było, bo w polskim żużlu nie ma już zawodników tak mocno przywiązanych do macierzystej drużyny.
Dzisiaj żużel bardzo się zmienił. Niektórzy żużlowcy może nawet nie chcą zmieniać barw klubowych, ale ze względów regulaminowych, choćby KSM, są do tego zmuszani. No i przez to mało jest zawodników, którzy cały czas by startowali i mieli podobny staż w jednym klubie co ja. I to od początku kariery. Jedynym, który teraz przychodzi mi do głowy jest Adrian Miedziński, cały czas jeżdżący w Toruniu. On jednak jest o kilka lat młodszy ode mnie.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski