Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Ryszard Grobelny zostanie prezesem klubu?

Marek Lubawiński
Marek Lubawiński
Marek Lubawiński Archiwum
Nie jestem przesadnym fanem żużla, ale muszę przyznać, że w sobotni wieczór mocno zaciskałem kciuki, gdy Tomasz Gollob i Jarosław Hampel z kolegami z reprezentacji prowadzonej przez Marka Cieślaka po raz trzeci z rzędu zdobywali tytuł mistrzów świata.

A tak nawiasem mówiąc, gdyby nie żużel w pierwszej połowie lipca nie mielibyśmy czym się emocjonować. Sezon ogórkowy w pełni. Ale w Poznaniu żużlowe emocje rozgrywają się nie tylko na torze, a wręcz przeciwnie. Na torze nie mogą się rozgrywać, bo Towarzystwo Sportowe Olimpia wypowiedziało umowę żużlowcom Lechmy. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniądze. Szefowie żużlowego klubu po prostu nie płacili za wynajem stadionu na Golęcinie.

Kibice Lechmy uważają, że to wina władz miasta Poznania i postanowili zorganizować protest. Kilku moich znajomych na Facebooku dostało prośbę, by do tego protestu się przyłączyć. Ja tam akurat na Facebooku nie jestem, więc do mnie informacja nie dotarła, ale gdyby tak się stało to odpowiadam ludziom, którzy założyli stronę "PSŻ Poznań też jest w tym mieście!": nie miasto jest winne, że

Skorpiony miast kąsać rywali, stały się robaczkami, których nikt się nie boi. Oczywiście władze miasta powinny stwarzać warunki, by sport w Poznaniu się rozwijał. Ale nie może sportu utrzymywać. I dotyczy to każdej dyscypliny - żużla, koszykówki, piłki ręcznej, piłki nożnej i innych.

Poprzez hasło "Poznań stawia na sport" władze miasta stały się swego rodzaju zakładnikiem wszystkich tych, którym nie udaje się poprowadzić klubu, a dokładniej mówiąc zdobyć pieniędzy na jego działalność. Wiadomo, że o sponsorów coraz trudniej, ale nie może być tak, że władze miasta mają łatać finansowe dziury w klubie, choćby w Lechmie Poznań. Ludzie, którzy decydują się na kierowanie klubem muszą mieć choć trochę wyobraźni, przede wszystkim finansowej. Nie wolno porywać się z motyką na słońce.

A akurat sympatycy Lechmy do miasta powinni mieć najmniejsze pretensje, bo w ostatnich latach dostali z miejskiej kasy bardzo, bardzo dużo pieniędzy. I piszę to z całkowitą odpowiedzialnością. I muszę też przyznać, że akurat Lechma ma teraz ogromnego pecha. Nie ma w tym roku wyborów samorządowych. Radni bądź kandydaci na radnych nie muszą starać się obecnie o sympatię kibiców, których kiedyś, podkreślam kiedyś, na Golęcinie nie brakowało. Na sesjach Rady Miasta forsowano dla Lechmy pieniądze, które jednak zostały po prostu przepuszczone.

Kłopoty ma Lechma, za chwilę pewnie dowiemy się, że w rozgrywkach ekstraklasy koszykarzy zabraknie PBG Basket Poznań, niezbyt jasno rysuje się przyszłość koszykarek Inei/AZS Poznań. Ale czy to jest wina miasta? Być może w jakimś małym stopniu tak. Ale przede wszystkim kibice tych klubów niech ocenią czy wewnątrz klubu jest wszystko w porządku. Może więc wyjściem z sytuacji byłoby powołanie wielosekcyjnego klubu Urząd Miasta Poznań. Wtedy prezes Ryszard Grobelny martwiłby się o wszystkich. Byłby jeden klub, jeden prezes i nikt nie miałby problemów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski