Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcemy więcej Spring Break! [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kamil Babacz
Spring Break: Fair Weather Friends
Spring Break: Fair Weather Friends Łukasz Gdak
Od czwartku do soboty Poznań żył festiwalem Spring Break, podczas którego odbyło się ponad 50 koncertów młodych, polskich zespołów. Jeden karnet umożliwiał wstęp do pięciu klubów i Sali Wielkiej w Zamku. Wszystkie wyprzedano, a poza karnetem nie można było kupić biletów na poszczególne koncerty. Mimo to, chyba nie zdarzyło się, by zespół grał dla pustej sali.

Okazało się, że ten przeglądowy festiwal młodej muzyki to ciekawa nisza, niezagospodarowana dotąd na mapie polskich festiwali muzycznych. Jego ogromną zaletą jest to, że odbywa się przed wakacjami, otwierając sezon i w przeciwieństwie do reszty festiwali, koncentruje się na polskiej muzyce. Nie wywozi też swoich uczestników na scenę na obrzeżach miasta, ale przeciwnie – zachęca do poznawania miasta i lokalnych klubów.

Na plus na pewno trzeba zaliczyć świetną organizację, dobre lub przyzwoite nagłośnienie koncertów (współczuję jednak Ifi Ude, której koncert w Blue Note opóźnił się o pół godziny, żeby w końcu zabrzmieć fatalnie) i nieźle ułożony program. Właściwie nie zdarzyło się, by nakładały się na siebie koncerty, które chciałem zobaczyć, a pół godziny na przejście między klubami było dokładnie taką ilością czasu, jaka była potrzebna. Podoba mi się też formuła półgodzinnych koncertów w pigułce. O wiele bogatszy mógłby być jednak program paneli dyskusyjnych. Chyba nie zaszkodziłoby też całości, gdyby przed niektórymi koncertami była dostępna jakaś mała pula biletów.

Warto też moim zdaniem o tym mówić od początku - mimo całego promocyjnego aspektu, jakieś wątpliwości może budzić podział kasy – nie trzeba być Sherlockiem, żeby domyślić się (choć mówię to też na podstawie rozmów z niektórymi muzykami), że zdecydowaną większość zgarnęła główna gwiazda festiwalu. Piszę to nie po to, by czepiać się organizatorów, ale z przekonania, że Poznań powinien dotować właśnie takie imprezy - mają w końcu i wartość kulturotwórczą, i tak cenioną przez władze promocyjną. Mam nadzieję, że pomogłoby to w wyrównaniu stawek między artystami.

Festiwal pewnie zawsze potrzebuje headlinera, chociaż koncert Artura Rojka uważam akurat za jeden z… mniej zapamiętywalnych koncertów festiwalu. Światła, precyzja techniczna i sceniczna ogłada nie przysłaniają tego, że jego nowe piosenki budowane zwykle na patencie „cicho-cicho-głośno-głośno” są średnie, co wyraźnie było widać w porównaniu z utworami Lenny Valentino, które zagrał.

Każdy inny koncert podobał mi się bardziej. Świetnie zapamiętam energetyczne pigułki Kaseciarza i Wild Books w Kisielicach (polecam wybierającym się na OFF-a), set Klavesa w bardziej klubowej odsłonie niż dotychczas, niezły set futurystycznego r&b Chloe Martini, zaskakująco fajną Łagodną Piankę i Fair Weather Friends (wypadają nawet lepiej niż w „studyjnej” odsłonie, a wokalista FWF na żywo to jakaś definicja bezpretensjonalności) oraz - bez zaskoczeń – dyskotekę Kamp w wersji live. Trochę szkoda mi też koncertów grup, na które nie dotarłem (m.in. Crab Invasion, Vertical Scratchers, Rubber Dots), ale właściwie dobrze czuć lekki niedosyt. Dodając do tego mniej i bardziej przypadkowe spotkania, nie mniej istotne od oficjalnej części, szczerze mogę powiedzieć, że Spring Break to świetny festiwal, który musi odbyć się za rok!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski