Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Carrefour: Ochrona przymyka 7-latkę. Bo miała zniszczyć zabawkę za 6,99 zł

Łukasz Cieśla
Zniszczenie opakowania zabawki "Zwierzaczek" wartej 6,99 zł – takie "wykroczenie" miała popełnić 7-letnia Dobromiła. Ją i jej mamę zatrzymała ochrona marketu Carrefour na poznańskim Franowie. Ochroniarze z Solid Security wezwali policję, a ta powiadomiła sąd, że nieletniej zagraża demoralizacja. Dziewczynka była na tyle wystraszona, że zaczęła dopytywać rodziców czy oni trafią do więzienia, a ona sama do domu dziecka. Do domu 7-latki przyszli kuratorzy. Pytali rodziców czy córka bierze narkotyki, wagaruje. Ostatecznie, po kilku miesiącach od zatrzymania, sprawa o "demoralizację nieletniej" została umorzona przez sąd rodzinny. Uznał, że dziewczynka nie zniszczyła zabawki.

Choć trudno w to uwierzyć, ta historia wydarzyła się naprawdę, w zeszłym roku. Rodzice dziecka zdecydowali się ją ujawnić dopiero teraz. Niedawno obejrzeli w telewizji reportaż o złej pracy ochrony innego marketu. Uznali, że swoją historię powinni nagłośnić.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ:
ZABAWA W SPYCHOLOGIĘ

ZOBACZ WIĘCEJ KOMENTARZY:
7-LETNIA DOBRUSIA ZATRZYMANA PRZEZ SOLID SECURURITY W CARREFOUR W POZNANIU

Zwierzaczek za 6,99 zł

20 grudnia 2012 r. mała Dobrusia wraz z mamą była na zakupach w Carrefourze. Wspólnie szukały prezentów pod choinkę. Zakupy, jak wspomina Ilona, mama Dobrusi, kosztowały 150 zł. Kupiła m.in. zabawkę dla córki za niecałe 10 zł – dziecko bardzo o nią prosiło. Wybrało ją z pojemnika z innymi zabawkami. Jak mówi Ilona, wiele z nich miało rozerwane opakowania. Tuż po odejściu od kasy zostały zatrzymane przez ochroniarza.

Ilona: – Zapytałam o co chodzi. Ochroniarz stwierdził, że nie może powiedzieć. Usłyszałam, że wszystkiego dowiem się w kantorku zajmowanym przez ochronę. Tam zarzucono, że córka rozerwała opakowanie innej zabawki. Ochrona twierdziła, że tym samym zniszczyła zabawkę, która kosztowała 6,99 zł. Już dawałam dowód osobisty, żeby spisano moje dane i pewnie bym zapłaciła tę drobną kwotę. Na tym sprawa by się zakończyła. Ale kolejny mężczyzna, przedstawiający się jako detektyw, stwierdził, że mają dowód w postaci nagrania z monitoringu. Poprosiłam więc o pokazanie filmu, tym bardziej, że córka zaprzeczała, aby rozerwała opakowanie. Chciałam, aby pokazano mi także regulamin sklepu, by sprawdzić, co znaczy „uszkodzić zabawkę”. Wtedy pracownicy ochrony zaczęli być niemili. Stwierdzili też, że nie mam prawa do oglądania monitoringu. Wezwali policję. Córka przez cały ten czas była bardzo nerwowa. Chodziła po tym małym pokoiku, nie chciała usiąść.

Z kolei biuro prasowe Carrefoura podkreśla, że klientka najpierw chciała zapłacić, potem jednak zmieniła zdanie i to na jej prośbę wezwano policję. Carrefour twierdzi też, że dziecko, będąc pod opieką mamy, zniszczyło zabawkę. Czy sieć handlowa ma monitoring na potwierdzenie swoich zarzutów? Biuro prasowe nie odpowiedziało na pytanie o nagranie. Powołało się za to na notatkę służbową pracownika.

Córka bierze narkotyki?

Funkcjonariusze, jak mówi Ilona, przyjechali po ok. 1,5 godz. Dochodziła 20.30. Przed ich przyjazdem, Dobrusia chciała pójść do toalety. Poszła tam z mamą, ale pod eskortą ochroniarza.

– Szłyśmy pod obstawą, na oczach wielu ludzi, jak jakieś złodziejki. Ochroniarz wszedł za córką do damskiej toalety. Śmiał się, ale mówił, że takie są procedury – opowiada Ilona.

Potem sprawa trafiła na policję. Jak relacjonują rodzice, policja planowała przesłuchanie ich córki. Ale skończyło się tylko na wezwaniu Ilony oraz ochroniarza. Złożyli zeznania, przedstawili różne wersje. Monitoringu, który rzekomo świadczył o zniszczeniu opakowania zabawki, nadal Ilonie nie pokazano. Policja wysłała materiały do sądu. Do domu Dobrusi przyszli kuratorzy.

Opowiada Andrzej, ojciec dziewczynki: – To była niezapowiedziana wizyta. Córka była na górze, to my rozmawialiśmy z
kuratorami. Zaczęli prowadzić ankietę i wypytywać czy córka bierze narkotyki, pije alkohol, wagaruje. W końcu zapytali o oceny w szkole. Odpowiedzieliśmy, że ma oceny opisowe, bo chodzi do drugiej klasy podstawówki. Wtedy okazało się, że kuratorzy sądzili, że prowadzą wywiad na temat gimnazjalistki. Gdy zorientowali się, że chodzi o 7-latkę, powiedzieli, że dalsza rozmowa nie ma sensu.

Ostatnim etapem działania aparatu państwowego był sąd rodzinny. Pani sędzia pytała Dobrusię o wydarzenia z grudnia 2012 r. Dziewczynka raz jeszcze zaprzeczyła, by zniszczyła opakowanie zabawki. Sędzia Magdalena Orwat umorzyła sprawę. W uzasadnieniu wskazała, że dziewczynka nie zniszczyła „Zwierzaczka”.

Ilona: – Pani sędzia była miła i profesjonalna. Przesłuchanie przebiegało w przyjaznej atmosferze, w specjalnym pokoju w sądzie. Jednak wszystkie wydarzenia związane z tą sprawą była dla nas olbrzymim absurdem, nieporozumieniem i ciężarem.

Ochrona nie odpuszcza

Pojechaliśmy do Carrefoura na Franowie, gdzie zaczęły się kłopoty małej Dobrusi i jej rodziców. Market ochraniają pracownicy firmy Solid Security. Niechętnie rozmawiali, nie chcieli się przedstawić.

W biurze spotkaliśmy młodą blondynkę. Powiedziała, że brała udział w tamtych wydarzeniach i je pamięta. Po kilku minutach, po konsultacjach telefonicznych ze swoim szefem, stwierdziła już, że incydentu nie pamięta zbyt dokładnie. Powiedziała także, że pracownik, który „wychwycił” uszkodzenie zabawki, nie pracuje w firmie.

Po chwili pojawiła się kolejna pracownica. Zarzuciła, że opieramy się tylko na wersji rodziców. Po wersję Solid Security odesłała nas... do policji.

Po kilku godzinach zadzwonił do nas kierownik działu ochrony fizycznej w Solid Security. Też nie chciał podać nazwiska. Ale choć nie był świadkiem incydentu, chętnie rozmawiał.

– Czy nie mogliście, tak po ludzku, odpuścić? Sprawa była wątpliwa, dotyczyła dziecka oraz bardzo niskiej kwoty – pytamy kierownika.

– Tak z ludzkiego punktu widzenia, to ja nie dążyłbym do wzywania policji. Wiadomo: dziecko, święta, wszystko kusi. Ale z prawnego punktu widzenia pracownik zachował się w porządku, zgodnie z normami prawnymi – stwierdził.

Z kolei Krzysztof Lenard, rzecznik Solid Security, powiedział, że dziecku nic takiego się nie stało, bo przecież cały czas było z matką. Poinformował też, że ochrona działała w granicach uprawnień i miała zapis z monitoringu. – Na podstawie tego zapisu policja uznała, że należy podjąć dalsze działania – twierdzi Krzysztof Lenard.

Policja: musieliśmy

Poznańska policja, która prowadziła czynności, minimalizuje jednak swój udział.

Andrzej Borowiak, rzecznik policji: – Funkcjonariusze generalnie nie pamiętają tej sprawy. My prowadziliśmy tylko podstawowe czynności. Sprawę, zgodnie z procedurami, musieliśmy przekazać do oceny sądu. Nie mogliśmy jej umorzyć. O sens prowadzenia postępowania proszę więc pytać sąd.

Sędzia Jarema Sawiński, rzecznik poznańskiego Sądu Okręgowego: – Nie będę wypowiadał się o policyjnych procedurach, ale zdrowy rozsądek nakazywał zaniechanie prowadzenia tej sprawy. Tymczasem z policji dostaliśmy zeznania świadków oraz pismo, w którym stwierdzono, że „dotyczy nieletniej zagrożonej demoralizacją, która dokonała uszkodzenia zabawki wartej 6,99 zł”. Policjant, który to wysłał, sam sobie wystawił świadectwo. Nie mogliśmy tego odłożyć na półkę. Ale nasza ocena była jednoznaczna, sprawę umorzono. Bo nawet, gdyby dziecko otworzyło opakowanie i odłożyło zabawkę na półkę – a tak twierdził ochroniarz – to w którym momencie doszło do demoralizacji? Ta sprawa to absurd, ale do jej wyjaśnienia zaangażowano cały aparat państwowy.

Rzecznik sądu dodaje, że w materiałach przysłanych przez policję nie ma nagrań z monitoringu. Policja oparła się na twierdzeniu jednego ochroniarza, który zeznał, że widział jak dziecko otwiera opakowanie „Zwierzaczka”, a potem odkłada zabawkę na miejsce.

Mała Dobrusia mocno przeżyła tę historię. Rodzice mówią, że córce zaczęła działać wyobraźnia. Pytała rodziców czy zamkną ich do więzienia. Zastanawiała się czy wtedy trafi do domu dziecka.

Andrzej, ojciec dziewczynki: – W szkole opowiadała dzieciom, że została aresztowana w sklepie. To nie były jakieś przechwałki. Po prostu chciała to z siebie wyrzucić. Od pewnego czasu nerwowo pociera ręce. Wcześniej tego nie robiła.

Rodzice Dobrusi zastanawiali się nad pozwaniem Carrefoura oraz Solid Security. Na razie uznali, że nie będą tego robić. Nie chcą, by ich córka kolejny raz była przesłuchiwana. O tamtych wydarzeniach starają się już nie rozmawiać z córką. Do dziś nie zobaczyli też żadnego dowodu na zniszczenie zabawki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski