Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet obywatelski - konsultacje czy plebiscyt?

Paweł Sztando
Paweł Sztando
Paweł Sztando
Obserwując drugą edycję budżetu obywatelskiego w naszym mieście, dało się zauważyć przerodzenie idei szerokich konsultacji społecznych w masowy plebiscyt. Tymczasem to właśnie element konsultacji i dochodzenia do konsensusu winien być w tej procedurze najistotniejszy.

Za pioniera budżetu obywatelskiego - inaczej partycypacyjnego - uznaje się brazylijskie miasto Porto Alegre. To tam od 1989 roku, kiedy u nas demokracja dopiero się rodziła, wprowadzono proces sąsiedzkich dyskusji nad oceną priorytetów w budżecie miejskim. Organizowano spotkania, w czasie których mieszkańcy wymieniali się poglądami i argumentami dotyczącymi różnych kierunków rozwoju ich okolicy. Sednem brazylijskiego budżetu obywatelskiego nie było rozstrzygnięcie plebiscytowe, ale konsultacje, które odbywały się pomiędzy grupami mieszkańców. Każdy miał prawo do wyrażenia swojego zdania i przekonania pozostałych.

Dużym mankamentem poznańskiego budżetu obywatelskiego okazał się brak podziału miasta na okręgi, w ramach których byłaby możliwość rozdysponowania pewnej kwoty pieniędzy. Są rejony Poznania, które ze względu na małą liczbę mieszkańców nigdy nie będą miały dużej siły przebicia. W masowym plebiscycie są skazane na porażkę. Za to przesądzającym wsparciem w plebiscycie okazały się instytucje molochy, takie jak spółdzielnia mieszkaniowa wraz ze swoim aparatem administracyjnym. Zamiast forsować określone projekty popierane przez zarząd i przynosić do mieszkań karty do głosowania, wołałbym, aby spółdzielnie zorganizowały konsultacje społeczne wśród swoich mieszkańców i wsłuchały się w ich głos, a następnie wspierały ich w realizacji zgłaszanych postulatów.

Mam wrażenie, że gdzieś po drodze zgubiliśmy słuszną sprawę - konsultację z mieszkańcami. To ona powinna być podstawą do zaproponowania mieszkańcom do wyboru konkretnych propozycji, najlepiej z podziałem na dzielnice. Dzięki sąsiedzkim spotkaniom poznalibyśmy prawdziwe oczekiwania mieszkańców Poznania. Budżet obywatelski to nie miejsce, w którym mieszkańcy powinni decydować o wielkich inwestycjach w naszym mieście, ale o realnej zmianie najbliższej okolicy. Oczywiście, możemy przekształcić budżet obywatelski w powszechne wybory i bić rekordy frekwencji, ale chyba nie o to w tym chodzi.

Licząc na debatę publiczną przed następnymi edycjami budżetu obywatelskiego, składam następujące propozycje:

  • - wprowadźmy wzorem Gdańska podział na okręgi (dzielnice), w ramach których będzie do rozdysponowania pewna kwota pieniędzy. Gdańsk podzielił miasto na 6 okręgów. Dla każdego przeznaczył 1,5 mln zł. Dzięki temu będzie możliwość organizacji spotkań np. w ramach osiedla i przeprowadzenia rzetelniej debaty nad potrzebami najbliższego sąsiedztwa. To pozwoli nadać procedurze ustalania budżetu obywatelskiego prawdziwie obywatelski charakter;
  • - pozwólmy brać udział w konsultacjach już 16-latkom. Nie przyjmę argumentu, że są niedojrzali itp. W końcu to nie są wybory tylko konsultacje. Bardzo często słyszy się narzekanie na brak aktywności ludzi młodych. Pozwólmy im zatem działać. Okażmy, że im ufamy i uczmy dialogu.

Poznaniacy chcą konsultować budżet obywatelski, bo interesują się swoim otoczeniem. Codziennie, jako radny osiedlowy, doświadczam tego czasie w spotkań ze swoimi sąsiadami na Starym Mieście. Poznaniakom nic nie jest obojętne.

Paweł Sztando jest radnym osiedla Stare Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski