Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Sztuka bez mięsa

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Nie chcę bułek ze zwłokami zmaltretowanych zwierząt! – córka przyjaciółki baby zaprotestowała, widząc jakie śniadanie matka jej szykuje. Na te groźne słowa koleżanka aż zamarła z nożem nad kanapką.

– W sensie, że co? – wydukała w końcu.

– Że mięsa jadać już nie będę! – gimnazjalistka oświadczyła.

Zaczęło się od dwóch koleżanek z klasy, co na drogę wegetariańską weszły. Jak barwnie pozostałym dziewczynkom opowiedziały o mordowanych krówkach i prosiaczkach, to kolejne pannice na ścieżkę bezmięsną wkroczyły.

– Przecież ona rośnie jeszcze, szczuplutka taka jest, anemii jakiej dostanie albo co – przyjaciółka bardzo się martwiła. Na zebraniu w szkole spotkanie z dietetykiem zaproponowała nawet, czemu wszyscy rodzice przyklasnęli.

– Przejdzie samo – baba uspokajała. – Najlepiej coś takiego mięsnego, co bardzo lubi, ugotuj.

Baba z doświadczenia wiedziała, że tak będzie. Jak dziecko dzieckiem nastoletnim jeszcze było, też raz pomysł taki przyniosło. Szybko upadł, bo pociecha jajek nie lubiła, masła, mleka, serów żadnych, ani warzyw gotowanych z wyjątkiem fasolki, ale bez bułki tartej. No a sałata szybko jej się znudziła.

Co innego syn przyjaciółki, co już trzeci rok tak się żywi, a owa trudną sztukę kulinarną bez mięsa uprawiać musi. Ostatnio na szczęście w miłość popadł, co sprawiło, że u ukochanej żywi się przeważnie.

– Krysia też wegetarianką jest? – baba się zainteresowała.

– Przy mnie się staje – studenty z dumą wyjaśnił. – Wrażliwa bardzo jest, więc szybko zrozumiała. Łzy w oczach miała, jak jej opowiadałem, co w rzeźniach się dzieje…

– O przetwórniach opowiedzieć jej mogłeś – baba pod nosem burknęła. – Jak ostrza na marchewki bezbronne i selery spadają…

Wrażliwą Krysię baba w okolicznościach niesprzyjających bardzo poznała. Z naręczem sałaty para się pojawiła, gdy baba z przyjaciółką nad schabowymi siedziały właśnie.

– Zjemy u mnie w pokoju – student zdecydował. – Nie tu, gdzie one tę padlinę…

Krysia z niesmakiem w talerz baby łypnęła, a partner jej dodał, że i matka jego i baba stracone już są, że może nad mamą dziewczyny popracować się da.

Zaczął, gdy z wizytą pojechali i na stole kaczka się pojawiła.

– Nie, nie, my padliny nie jemy – niegrzecznie oświadczył.

– Jakiej padliny? – gospodyni się zdumiała. – To świeżutka kaczuszka jest, młodziutka. Sama ją wykarmiłam…

– A teraz zabiła pani i zje – chłopak smutno głową pokiwał.

– O, nie, sama zarżnąć bym nie mogła – kobieta zaprotestowała. – Do sąsiada z prośbą chodzić muszę. Teraz, gdy Kryśka w Poznaniu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski