Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezimienny żołnierz w obrazie gnieźnieńskich filmowców. "Francois" święci triumfy [ZDJĘCIA FILM]

Iza Budzyńska
Bezimienna mogiła pobudziła wyobraźnię filmowców z Gniezna
Bezimienna mogiła pobudziła wyobraźnię filmowców z Gniezna archiwum
Mogiłę w Lasach Królewskich koło Gniezna ozdabiał jedynie skromny drewniany krzyż. W 1812 roku został tu pochowany napoleoński żołnierz. Nikt nie zna jego imienia, do niedawna niewielu ludzi wiedziało o tym miejscu. Pamiętali jednak o nim mieszkańcy okolicznych wsi - pisze Iza Budzyńska

Nie pozwolili zapomnieć o bezimiennym żołnierzu sprzed 200 lat

Usypany z ziemi kopiec z drewnianym krzyżem znajduje się przy drodze, w lesie w pobliżu wsi Gołąbki i Gościeszyn. Jest tu od 200 lat. Trudno znaleźć jakiekolwiek ślady, źródła pisane, które zawierałyby informacje o grobie, spoczywający tutaj człowiek pozostaje bezimienny. Jednak miejscowi wiedzą swoje. Od pradziadków i dziadków słyszeli, że pochowany tu został żołnierz napoleońskiej piechoty, który zmarł w 1812 roku.

Na stronie internetowej Nadleśnictwa Gołąbki, w dziale poświęconym historii tutejszych lasów, można przeczytać:
"A gdy zimą 1812 roku szczątki Wielkiej Armii Napoleona dążyły ku swej ojczyźnie, zabłąkał się w te strony francuski piechur. Do karczmy w Gołąbkach wstąpił na posiłek, a że złotem gdzieś w Rosji zdobytym płacił upatrzyli go sobie zbójcy i w lesie, na drodze do Sarnówka życia pozbawili. Do dzisiaj w tym miejscu znajduje się bezimienna mogiła "Francuzem" zwana, a litościwe ręce corocznie na nią gałązkę kładą i płomykiem świeczki zdobią".

O grobie, którego historia urosła do rangi miejscowej legendy, zrobiło się głośno, za sprawą filmowców amatorów z Gniezna. Powstała na bazie warsztatów w Centrum Kultury "Scena to dziwna" Gnieźnieńska Grupa Filmowa dała żołnierzowi, na potrzeby dwudziestominutowej produkcji, imię, czekającą we Francji narzeczoną i fragment biografii - zmyślone, lecz prawdopodobne.

Na mogiłę w lesie trafił Krzysztof Zalaszewski, który później napisał scenariusz do filmu. Znalazł to miejsce w czasie jednej z wycieczek rowerowych po okolicy. Zrobił zdjęcie i umieścił je w internecie z prośbą, by jeśli ktoś wie, co to za mogiła, napisał parę słów. Wypytywał też ludzi z najbliższych wsi. Tak poznał Barbarę Michalewicz i Zbigniewa Karasiewicza, których rodziny od pokoleń dbają o grób. Co ciekawe, chociaż oboje przychodzili grób posprzątać, zapalić znicz, nie znali się.

- Jeździliśmy tam i my, i małżeństwo z Ochodzy, i poprzedni leśniczy, a nie spotkaliśmy się nigdy - przyznaje Barbara Michalewicz. - Nieraz zastanawialiśmy się, kto oprócz nas dba o tę mogiłę.

Pani Barbara grób w lesie odwiedzała już jako mała dziewczynka. Pamięta, że zabierał ją tam ojciec, na rowerze.

- Wiedział, że tam leży żołnierz napoleoński. W 1927 roku ojciec mieszkał w Dziadkowie, w gminie Mieleszyn. To jest bardzo blisko. Tutejsze lasy znał jak własną kieszeń, znał leśników. To właśnie od nich dowiedział się o tej mogile. Informacja ta była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Sama później włączyłam w to męża, synów, teraz nawet wnuczki. Zawsze ktoś się opiekował tą mogiłą, dobrze by było, żeby istniała zawsze, żeby nie została zapomniana.

Można powiedzieć, że marzenie tych, którzy od pokoleń zajmuja się leśną mogiłą, spełniło się. Nie zostanie zapomniana - zmurszały drewniany krzyż zastąpił nowy, obok stanął obelisk z pamiątkową tablicą. W uroczystościach jego poświęcenia w sierpniu brał udział prof. Tomasz Schramm, konsul honorowy Republiki Francji.
Co więcej, historia ożyła za sprawą filmu nakręconego przez Gnieźnieńską Grupę Filmową. Produkcja pod tytułem "Francois" prapremierowy pokaz miała w Gościeszynie, w pobliżu mogiły. W Gnieźnie będzie można ją zobaczyć na specjalnej projekcji w poniedziałek 12 listopada w Teatrze im. Aleksandra Fredry. W ten weekend na VI Festiwalu Filmów Amatorskich i Niezależnych "Offeliada", bierze udział w konkursie.

Tytułowy Francois żegna się ze swoją narzeczoną i wyrusza na wojnę. Nigdy nie wraca. Błąkając się po rozbiciu oddziału, ranny, zostaje zaatakowany przez miejscowego rozbójnika. Jego towarzysz, który poszedł szukać pomocy, nie zdążył wrócić na czas, pozostało mu już tylko pochować Francoisa.

Bezimienny grób w lesie zainspirował młodych filmowców z Gniezna do opowiedzenia historii żołnierza, który zginął w drodze do domu

Młodzi filmowcy kręcili sceny w Żerkowie koło Jarocina, na terenie Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach i w okolicznych lasach. Wcześniej kilka miesięcy zajęło im szperanie w źródłach, by jak najlepiej odtworzyć realia czasu wojen napoleońskich. Uszyte specjalnie mundury jak najwierniej przypominają prawdziwe, repliki broni i wyposażenia w większości kupili przez internet. Dialogi w filmie prowadzone są po francusku, więc młodzi aktorzy mieli przed zdjęciami lekcje wymowy.

Nad "Francois" pracowało około dwudziestu osób. W filmie wystąpili Iza Głowacka i Przemysław Wilk, wyłonieni w castingu, oraz Radosław Biskupski i Dariusz Jankowski, na co dzień działający częściej po drugiej stronie kamery. Sebastian Błochowiak, odtwórca głównej roli, a z wykształcenia historyk - co, jak mówi, bardzo mu tutaj pomogło - przyznaje, że w realizacji filmu pomógł profesjonalizm i zaangażowanie, ale też poczucie humoru ekipy.

Piotr Robakowski, producent filmu i opiekun warsztatów, podkreśla, że to przede wszystkim upamiętnienie mieszkańców okolicznych wiosek, którzy od dwustu lat dbają o leśną mogiłę. Zaangażowali się także w realizację filmu, jeden z nich zagrał w nim woźnicę.

Krzysztof Zalaszewski opowiada, że kiedy już dowiedział się, co to za mogiła, zainteresowała go jego historia i spotkanie z ludźmi, którzy co roku we Wszystkich Świętych przychodzą tu zapalić znicze.

- Starałem się dojść do źródeł, które mówiłyby o francuskich żołnierzach na tych ziemiach - mówi. - Na pewno przechodzili tamtędy żołnierze Napoleona. Trafiłem na niemiecką książkę "Historia niemieckości wsi Jastrzębowo i okolicy", gdzie w rozdziale zatytułowanym "Czas Francuzów" jest mowa o grobie przy drodze gnieźnieńskiej, jak ją wtedy nazywano. Według tej publikacji legenda głosi, że Francuz, który został zamordowany w lesie, służył tu jako parobek, ale chciał wrócić do domu.
Pomysłodawca scenariusza "Francois" zwraca też uwagę na napis na pomniku żołnierzy francuskich na poznańskiej Cytadeli. Inskrypcja głosi, że "Tutaj spoczywa 1333 żołnierzy francuskich, zmarłych w latach 1870-1871 i 1914-1916 przeniesionych ze wszystkich cmentarzy z terenu miasta Poznania i okolicy oraz prochy trzech żołnierzy przeniesionych z okolicy miasta Gniezna zmarłych w czasach wojny napoleońskiej".

Czy więc mogli znać tytułowego Francoisa? Prawdziwa biografia pochowanego w Lasach Królewskich żołnierza może nigdy nie zostać odkryta. Pamięć o bezimiennym grobie jednak przetrwa pewnie jeszcze długo.

Barbara Michalewicz dodaje, że mogił w pobliskim lesie jest więcej. Modli się więc 1 listopada za wszystkich poległych, także w II wojnie światowej, z której pochodzą inne pochówki.

- Leży tam trzyosobowa rodzina - mówi. - Podobno syn, który przeżył wojnę, przyjechał tu później i postawił na grobie krzyż. Chciałabym, żeby kiedyś udało się go odnaleźć, poznać losy tych ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski