18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Ślusarski: Potrafię wywoływać u kibiców skrajne odczucia

Maciej Lehmann
Bartosz Ślusarski
Bartosz Ślusarski
Z Bartoszem Ślusarskim, laureatem plebiscytu "Srebrna Piłka Głosu", rozmawia Maciej Lehmann

Jesteś nie tylko najskuteczniejszym polskim napastnikiem w ekstraklasie, ale pokazałeś też, że Twoim atutem jest mocna psychika. Po każdym słabszym meczu, następny był przeważnie bardzo dobry. Taka odporność przychodzi z wiekiem?
Bartosz Ślusarski: Coś w tym chyba jest, bo wcześniej nie zawsze dobrze radziłem sobie z krytyką. Pewne sprawy dusiłem w sobie, starałem się jakoś odreagować, ale czasem się to nie udawało. Teraz, kiedy wracam do domu, potrafię sobie wszystko uporządkować w głowie. Na pewno z większym optymizmem podchodzę do tego, co robię. Po niepowodzeniach powtarzam sobie, trudno, nie udało się, ale jest nowy tydzień, zbliża się kolejny mecz, trzeba się do niego jak najlepiej przygotować i dać z siebie wszystko, by wygrać. Uważam, że teraz już potrafię żyć z presją.

Czytaj także:
Lech Poznań zbada emocje kibiców

Fala obelg po przegranym meczu, negatywne komentarze w internecie, to też jest teraz element zawodu piłkarza? Zresztą chyba sam odczułeś to na własnej skórze.
Bartosz Ślusarski: Rzeczywiście, świat pod tym względem bardzo się zmienił. 10 lat temu po przegranym meczu, ludzie też byli źli. Tylko że wtedy przeklęli kilka razy pod nosem, pogadali z kolegą przez telefon, ponarzekali na osiedlu i ta złość szybko mijała. Dziś każdy ma internet, a fakt, że chroni go anonimowość, powoduje, że może napisać na kogoś wszystkie najgorsze rzeczy. Kilkanaście takich wpisów sprawia, że ludzie negatywnie się nakręcają. Wszyscy to czytają i robi się to w pewnym momencie bardzo niesmaczne. Muszę powiedzieć, że uodporniłem się na taką krytykę. Nie jestem na facebooku, nie czytam komentarzy pod artykułami, choć oczywiście docierają do mnie różne opinie na mój temat.

Czy taka niewybredna krytyka, po porażkach to jest dla was jakiś problem?
Bartosz Ślusarski: Na pewno dla wielu piłkarzy, nie jest to obojętna sprawa. Zwłaszcza jak czują, że zagrali nie tak jak chcieli. Wtedy zaglądają na forum, by przekonać się co sądzą kibice. Może kiedyś też bardziej bym się przejmował opiniami na mój temat. Ostatnio moje życie jednak diametralnie się zmieniło. Mam rodzinę, wspaniałe bliźniaki i im poświęcam swój wolny czas. Szkoda mi go tracić na śledzenie komentarzy w internecie.
9 lat temu, gdy odchodziłeś z Lecha do Grodziska, kibiców interesowało tylko ile Kolejorz na Tobie zarobi. Nikt chyba, nie robił Tobie żadnych wyrzutów.
Bartosz Ślusarski: To były inne czasy w Lechu, no i nie była to Legia. Okoliczności mojego odejścia były specyficzne. Kiedy kończyliśmy na treningu gierkę i były jakieś kłótnie, Waldek Kryger godził wszystkich słowami: Lepiej sprawdźcie czy "Ślusarz" ma wszystkie kości całe, bo jak go nie sprzedadzą, to nie będziemy mieć wypłat na święta.

Czy to był najbardziej beztroski okres w twojej karierze? Pierwsze duże pieniądze, świetlane perspektywy...
Bartosz Ślusarski: Występowałem w klubach, gdzie na trybunach zasiadało po kilka tysięcy kibiców, więc nie czuło się za plecami ich oddechu, tak jak to było w Poznaniu. Także w Portugalii grałem w prowincjonalnym zespole. Ale były też sukcesy. Wicemistrzostwo i Puchar z Dyskobolią, w Leirii wybrano mnie najlepszym piłkarzem zespołu. Potem jednak przyszedł gorszy okres, gdy trafiłem do West Bromwich Albion. Anglia ciągnęła mnie jak magnes, wiedziałem, że grają tam najlepszy futbol i koniecznie chciałem się tam sprawdzić. Zapłacili za mnie milion euro, więc taki tani wcale nie byłem. To był ciekawy klub, ale niestety się nie przebiłem. Byli tam po prostu lepsi napastnicy. Trener na mnie nie stawiał, bo nie musiał. Miał kogo wystawić, a na dodatek doszedł jeszcze w ostatnim dniu okienka transferowego Czech Bednar. Grałem więc w lidze rezerw, to nawet nie była IV liga, tylko amatorskie rozgrywki. Po pewnym czasie poprosiłem więc o wypożyczenie i gdy byłem już w Blackpool, akurat dwóch napastników odniosło kontuzje. Bednar został, dostał szansę i ją wykorzystał. Strzelał gole nie tylko w Chamionship, ale także po awansie w Premier League. To był jednak twardy chłop. Rozpychał się łokciami, nie dał sobie w kaszę pluć. Kiedy na niego patrzyłem, zastanawiałem się, dlaczego my, Polacy, tacy nie jesteśmy. Może to kwestia charakteru, w każdym razie mało Polaków gra w Anglii.

Czego się tam nauczyłeś?
Bartosz Ślusarski: W Portugalii z nudów nauczyłem się języka. Jako kawaler miałem mnóstwo czasu i trzeba było go jakoś zagospodarować. Z Anglii, choć mało grałem, wróciłem jako lepszy zawodnik, bo na treningach naprawdę walczyliśmy na maksa. Czułem to, dostrzegli to też ludzie, którzy mnie znali. Może dokonałem złego wyboru, wracając do Cracovii. Dopadł mnie zresztą pech w meczu z Lechem. Po starciu z Sewerynem Gancarczykiem zerwałem więzadła. To oznaczało 7 miesięcy przerwy.
Czy po powrocie z Portugalii i Anglii oraz nieudanej przygodzie z Cracovią myślałeś, że jeszcze trafisz do Lecha? Wydawało się, że Kolejorz buduje klub, który będzie prawdziwą potęgą i będzie kupował napastników, i to takich za minimum 1,5 mln euro.
Bartosz Ślusarski: Kiedy od menedżera dostałem sygnał, że mogę znaleźć się w Lechu, zdawałem sobie sprawę, że będę tylko rezerwowym. Dobrze jednak układało mi się w życiu prywatnym i powiedziałem sobie, że trzeba wykorzystać taką szansę, bo druga na powrót do Poznania może już się nie zdarzyć. Fakt, na początku grałem ogony, ale jak już dostałem trochę więcej minut, to coś tam pomogłem, jak choćby w Pucharze Polski z Polonią czy Podbeskidziem. W pucharach zawsze grało mi się dobrze, więc trochę żałuję, że nie dostałem szansy w finale przeciwko Legii.

Jak reagujesz na doniesienia o kolejnych napastnikach, którymi interesuje się Lech? Przychodzi Teodorczyk, który jest podobnym typem napastnika do Ciebie.
Bartosz Ślusarski: Muszę robić swoje bez żadnych emocji, a każdy nowy napastnik też będzie musiał przystosować się do sytuacji w Lechu i gry pod presją.

Czujesz się trochę jak dziecko szczęścia? Twoi koledzy z dawnego Lecha grają w niższych ligach. Goliński, Zakrzewski, Mowlik mogą Tobie pozazdrościć?
Bartosz Ślusarski: Ktoś powiedział, że "Ślusarz" zawsze spada na cztery łapy, ale to, co osiągnąłem, poparte było też wielka pracą. Nie umiem obijać się na treningach. Człowiek czasem na takie myśli, ach dziś sobie odpuszczę. Ale gdy wychodzę na boisko, to o tym zapominam. Być może dlatego też jestem po raz drugi w Lechu. Znam wielu dużo bardziej utalentowanych ode mnie chłopaków, którzy nie mieli takiej determinacji i w jakimś tam momencie wypadali z piłki. Zdaję sobie sprawę, że moja forma przypomina trochę sinusoidę, potrafię wywoływać u kibiców skrajne odczucia. Ale zawsze staram się dawać z siebie wszystko. Pudło sezonu już mam, więc może wiosną strzelę bramkę roku!
Wyjechał Milik, wyjechał Traore, w wyścigu po koronę króla strzelców zostałeś Ty, Ljuboja, któremu musisz coś udowodnić, oraz Kosecki. Myślisz o tym tytule?
Bartosz Ślusarski: Mam inne marzenia, ale po cichu też o tym myślę. Cel jest inny. Piłka to nie tenis, tu liczy się drużyna. Dlatego bardzo się ucieszę, gdy do Lecha przyjdzie dobry napastnik.

Tym marzeniem jest mistrzostwo?
Bartosz Ślusarski: Mogliśmy mieć 10 punktów straty do Legii, są 4, więc trzeba to wykorzystać. Wiosna zawsze jest trudniejsza. Dużo może się zdarzyć. To jest strata, którą można odrobić. Ale trzeba dobrze grać! Mistrzostwo z Lechem? Tak, tu, w Poznaniu, to byłoby coś pięknego!

Myślałeś już, gdzie postawisz Srebrną Piłkę?
Bartosz Ślusarski: Jeszcze nie, bo ta nagroda to dla mnie olbrzymie zaskoczenie. Przede wszystkim dziękuję kibicom za to, że na mnie głosowali. A także swoim najbliższym, bo bez nich nie byłbym dzisiaj w tym miejscu.

Rozmawiał: Maciej Lehmann

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski