Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Pawlicki: Do Włoch jadę walczyć o złoto

TS
Piotr Pawlicki
Piotr Pawlicki Dawid Stube
Z Piotrem Pawlickim, zawodnikiem Fogo Unii Leszno przed ostatnim turniejem finałowym Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, rozmawia Tomasz Sikorski

W sobotę w Terenzano odbędzie się trzeci i ostatni turniej finałowy Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Z jakimi nadziejami jedziesz do Włoch? Znasz ten tor?
Tylko z telewizji, jak oglądałem zawody Grand Prix. Sam nigdy nie jeździłem w Terenzano. Mniej więcej wiem jednak czego mogę się tam spodziewać. A po co jadę do Włoch? Po złoto! Chociaż przypuszczam, że nie będzie łatwo je wywalczyć. Nawet nie przypuszczam, a jestem tego pewien.

W tej chwili razem z Kacprem Gomólskim zajmujesz ex aequo drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Przed wami jest tylko Patryk Dudek, który zgromadził dwa punkty więcej…
No i właśnie te dwa punkty wcale nie będzie tak łatwo odrobić. Niby wydaje się to mało, ale w jednym turnieju zniwelować taką stratę może być trudno. Tym bardziej, że Patryk jest w bardzo dobrej formie. To samo dotyczy Kacpra. Ja zresztą nie mogę tylko patrzeć przed siebie, bo za mną także są groźni rywale. Bartek Zmarzlik i Andrzej Lebiediew nie mają przecież do mnie aż tak dużej straty. Do Terenzano jadę jednak walczyć o całą pulę. Zapowiada się więc ostra walka. Presja też będzie spora.

Oby tylko nie dopadł Cię pech, bo w poprzednich latach w turniejach finałowych IMŚJ nie zawsze wszystko układało się po Twojej myśli.
No tak, w tym roku wreszcie nie ma problemów z kontuzjami, nie notuję też żadnych upadków w tych zawodach. To na pewno powód do radości, ale nie chcę zapeszać, bo przecież przede mną jeszcze jeden turniej i wiele się może jeszcze wydarzyć. Nawet nie jesteśmy tego w stanie przewidzieć. W tym sezonie jednak też nie wszystko poszło po mojej myśli. Zwłaszcza w pie-rwszym turnieju w Pile, gdzie trochę zawaliłem sprawę. Bo nie ukrywam, że liczyłem tam na lepszy wynik. Narzekać jednak nie mam zamiaru, bo jestem w ścisłej czołówce i nadal mogę zostać mistrzem świata juniorów.

Wiele wskazuje na to, że w Terenzano całe podium będzie polskie. Rozumiem więc, że w finale drużynówki, który wkrótce odbędzie się w Pardubicach także nie będzie na was mocnych?

Nie ma się co czarować, tam też jedziemy po złoto. Ale to żadna niespodzianka, bo Polska zawsze była bardzo mocna w tych zawodach. Ostatnio tylko raz nie udało nam się sięgnąć po tytuł. Ten rok jest jednak dobry dla naszego żużla młodzieżowego. Przecież nie tak dawno z trenerem Rafałem Dobruckim zdobyliśmy złoty medal Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. Teraz chcemy to powtórzyć z trenerem Markiem Cieślakiem w mistrzostwach świata. Jeśli tak się stanie, to wszystkie złote krążki trafią do Polski, bo w seniorach też wygraliśmy.

Nie tak dawno jechałeś w Grand Prix Challenge, gdzie zająłeś dziesiąte miejsce. Mogło być lepiej? Przecież czwarty był tam Niemiec Martin Smolinski, którego w Polsce na dziesięć wyścigów pewnie dziesięć razy byś zostawił daleko za plecami.
Pewnie, że mogło być lepiej. Co do Smolinskiego, to nie zapominajmy, że on w tym roku regularnie jeździ w Anglii i bardzo dobrze zna tamtejsze tory. Ten w Poole, gdzie był finał niby ja też powinienem znać, bo przecież startowałem tam w ubiegłym roku. Meczów u siebie odjechałem jednak tylko cztery lub pięć. To trochę mało, choć muszę przyznać, że zawsze szło mi tam całkiem dobrze.

Co się więc stało w Challengu?
Chyba trochę zjadła mnie trema. Jechałem przecież z naprawdę renomowanymi zawodnikami. Być może przez to dwa pierwsze biegi kompletnie mi nie wyszły. Nie byłem sobą na torze. Potem już ciśnienie zeszło i jechałem zdecydowanie lepiej. Posłuchałem też taty i zmieniłem motocykl, co także wyszło mi na dobre. Ogólnie była to dla mnie świetna nauka na przyszłość. Bo nie zapominajmy, że jestem jeszcze młody i mam czas na to, aby dostać się do Grand Prix. W Poole niektórzy jechali z nożem na gardle, a ja tylko mogłem i chciałem awansować do Grand Prix. Wyszło jak wyszło. Czasu nie cofnę. Liczę jednak na to, że w przyszłym roku od początku dobrze pojadę w eliminacjach i zrobię jeszcze lepszy wynik. Awans do Grand Prix w wieku juniora, to byłaby fajna sprawa.

W tym sezonie razem z Fogo Unią nie zdobyliście medalu mistrzostw Polski. Razem z bratem, masz za to szansę na tytuł w Szwecji w barwach Piraterny Motala. Pewnie powoli też już myślisz o finałowych meczach z Elit Vetlandą?
Jasne, bo przed rokiem przegraliśmy z nimi w finale. Nadchodzi więc czas rewanżu. Ja jestem przekonany, że damy radę. Tym bardziej, że nasz lider, Greg Hancock jest w naprawdę niezłej formie. To znaczy, w formie to on jest zawsze, ale teraz jest jeszcze szybszy niż był dotychczas. Pierwszy mecz jedziemy w Ve-tlandzie i muszę się do niego dobrze przygotować, bo tamtejszy tor potrafi sprawić mi kłopoty. A w finale wpadka nie wchodzi już w rachubę. No, a dzień później mamy rewanż u siebie i trzeba zrobić wszystko, by świętować w Motali zdobycie tytułu.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski