Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie kanapy nie pojadą do Brukseli

Redakcja
Kampania sprzed pięciu lat przyniosła sukces polskiej prawicy narodowej, bo do urn poszło wówczas wielu eurosceptyków. W tym roku może ich jednak zabraknąć w lokalach wyborczych
Kampania sprzed pięciu lat przyniosła sukces polskiej prawicy narodowej, bo do urn poszło wówczas wielu eurosceptyków. W tym roku może ich jednak zabraknąć w lokalach wyborczych S. Seidler
Kampania do europarlamentu nabrała rumieńców. Świadczy o tym choćby niedawne zamieszanie w TVP w związku z emisją wywiadu z Declanem Ganleyem, liderem eurosceptycznej partii Libertas. Publiczna telewizja zarządzana przez kojarzonego z LPR Piotra Farfała nie przepuściła okazji, by zaprezentować poglądy człowieka, który może zjednoczyć polskich eurosceptyków.

Wywiad z Ganleyem ma być dowodem na rzekomy pluralizm publicznego nadawcy, ale nie jest tajemnicą, że to irlandzki polityk jest w tej chwili ostatnią deską ratunku dla liderów podzielonego ruchu narodowego. Warto więc było go pokazać przed kolejnym odcinkiem serialu "Klan".

Polscy krytycy Unii, mimo że od lat na nią narzekają, do Brukseli chcą się dostać, by jak twierdzą, walczyć tam o nasz interes narodowy. Kolejny powód, nie- pojawiający się w oficjalnych wypowiedziach, to spore zarobki. Według szacunków, polscy europosłowie mogą dostawać nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Działacze Ligi na razie nie chcą mówić, z której listy wystartują. Wcześniej wielu z nich deklarowało, że z Ganleyem im po drodze. - Na razie nie mogę za wiele powiedzieć. Jutro zbiera się nasza rada polityczna i wszystko będzie jasne - ucina Mieczysława Zalewska, szefowa poznańskiej LPR.

Lewica się dzieli, skrajna prawica za lidera bierze Irlandczyka

Liga ostatnio miała chwilę satysfakcji, gdy w sondażu opublikowanym przez "Gazetę Wyborczą", przekroczyła magiczny, pięcioprocentowy próg poparcia. Ale potem wpadkę zaliczył dotychczasowy szef Mirosław O., któremu zarzucono jazdę po pijanemu. Od jutra na czele partii ma oficjalnie stanąć Wojciech Wierzejski, związany także z Młodzieżą Wszechpolską. Ponoć tym razem Wszechpolacy nie zdominują list.

- Liga jest nami niespecjalnie zainteresowana, a nam też jakoś szczególnie nie zależy na starcie - tłumaczy Mateusz Gembiak, od niedawny prezes wielkopolskiego okręgu MW.

Wszechpolacy mają w tej chwili inne priorytety. Pracują nad zmianą wizerunku. - Ma być pokojowo, bez agresji i merytorycznie - zapowiada Gembiak. - Zamierzamy zerwać z wizerunkiem organizacji, która rzekomo skupia politycznych rozrabiaków czy faszyzującą młodzież. To były nietrafione zarzuty, ale się pojawiały i nie przysparzały nam sympatii - dodaje.

Z Wszechpolakami czy bez, Lidze będzie niezwykle ciężko powtórzyć sukces z poprzednich eurowyborów. Wtedy niespodziewanie zdobyła prawie 16 procent głosów. Teraz ruch narodowy jest podzielony. Ponadto przez pięć lat wielu Polaków wyzbyło się swoich fobii związanych z UE. Okazało się, że Bruksela nie jest taka zła, jak ją niektórzy malowali. Skrajnej prawicy może więc zabraknąć skutecznych straszaków, które zachęcą wyborców do głosowania na nią. Tym bardziej że część naturalnego elektoratu przerzuciło swoje sympatie na PiS.

Inne polskie partie kanapowe z ostrożnością i pokorą podchodzą do zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego. I słusznie, bo nie zanosi się na to, by już teraz przełamały monopol dużych partii. Największe polskie ugrupowania dostają wsparcie od budżetu państwa i polityczny plankton ma małe szanse na zaistnienie. Eurowybory rządzą się swoimi prawami, ale tym razem małe partie nie przebiły się do świadomości wyborców. Świadczą o tym sondaże.

Co prawda przed pięciu laty ówczesna pozaparlamentarna Unia Wolności osiągnęła świetny wynik, wprowadzając do Brukseli znane twarze, ale teraz ten manewr ma nikłe szanse na powodzenie. Poparcie dla Partii Demokratycznej, powstałej na gruzach rozbitej UW, oscyluje w granicach jednego procenta. Bronisław Geremek nie żyje, Jan Kułakowski nie będzie kandydował ze względów zdrowotnych, a po pozostałych liderach nie widać, by mieli coś szczególnego do zaoferowania.

Nową formułą na zjednoczenie centrolewicy ma być Porozumienie dla Przyszłości. "Jedynką" w Wielkopolsce będzie Sylwia Pusz, wiceprzewodnicząca Socjaldemokracji Polskiej i radna sejmiku wielkopolskiego. Dopiero zaczęła kompletować listę kandydatów do PE. - Będziemy się cieszyć, jeśli uda nam się zdobyć choć jeden mandat w tych wyborach - przyznaje.
Na razie na skłóconej lewicy dominuje marazm i nastrój rezygnacji.

- Obecna sytuacja przypomina początek lat 90., kiedy to prawica była niezwykle podzielona. Myślę, że lewica właśnie jest w tym stadium - mówi Sylwia Pusz. - Do powstania jednego czy dwóch silnych ugrupowań lewicowych może dojść dopiero za jakiś czas. Trzeba mieć mądrą lokomotywę, która pociągnie całość. Niestety, Olejniczak nie dał rady, Borowski nie dał rady, o Napieralskim nawet szkoda gadać - dodaje.

Teoretycznie spore szanse na zaistnienie w świadomości wyborców ma Stronnictwo Demokratyczne. Jego działacze także mają znaleźć się na listach Porozumienia dla Przyszłości, ale z wyborami do europarlamentu nie wiążą wielkich nadziei. Nowego ducha tchnęło w nich pojawienie się w partii wzbudzającego kontrowersje europosła Pawła Piskorskiego, byłego polityka PO. Działacze SD wierzą, że dzięki niemu wrócą do polskiego Sejmu i staną się trzecią siłą w polskiej polityce. Bo to izba przy Wiejskiej, a nie Bruksela, jest głównym celem SD. Partia dopuszcza w przyszłości koalicję, ale szyldu zmieniać nie należy.

- Mamy nadzieję na przejęcie części elektoratu PO. W SLD jest już tylko beton. Dla nas to żadna konkurencja. PSL-u także się nie obawiamy - mówi odważnie 69-letni Paweł Korzeniowski, szef wielkopolskich struktur SD.

W partii liczącej około 7 tysięcy członków jest wielu jego rówieśników. Ale to się zmienia, jak zapewnia sam zainteresowany. Zgłaszają się studenci czy działacze związani z innymi ugrupowaniami.

Ostatnio gruchnęła nawet wieść, że nowy przewodniczący SD Paweł Piskorski chce nawiązać współpracę ze środowiskiem prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego. Żadna ze stron tego jednak nie potwierdziła. Inna plotka głosi, że kandydatem partii w najbliższych wyborach prezydenckich będzie Andrzej Olechowski. Na razie największy kapitał SD to spory optymizm oraz majątek szacowany nawet na 100 milionów złotych. Pod młotek ma pójść biuro w Warszawie, znajdujące się w centrum stolicy. Sprzedaż ma zapewnić fundusze na zaistnienie partii w sondażach. Na razie jest za wcześnie, by ogłaszać triumfalny powrót tego ugrupowania na scenę polityczną.

O wyborców zamierza też powalczyć stowarzyszenie Polska XXI. Ale dopiero podczas kampanii do polskiego Sejmu. Najważniejsi działacze i sympatycy to Rafał Dutkiewiecz, prezydent Wrocławia czy poseł Kazimierz Ujazdowski, minister kultury w rządzie PiS. Kolejnym jest niedoszły premier z Krakowa Jan Rokita. Ostatnio było o nim głośno, ale z powodu incydentu w samolocie Lufthansy. Stowarzyszenie liczy w Wielkopolsce ledwie kilkudziesięciu członków. Skupia kilku radnych powiatowych i gminnych. Nie ma jednak wśród nich żadnego polityka, naukowca czy artysty, który byłby rozpoznawalny w całym województwie. Nie dziwi więc, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego w ogóle nie wystartuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski