Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagórów: Dwoje nastolatków nie żyje. Winnego ich śmierci nie ma...

Karolina Koziolek
Krystyna Jarecka, babcia Wiktora, Edyta Herian, jego mama, Natalia Bosak, jego ciocia - nie mogą pogodzić się ze tratą chłopaka
Krystyna Jarecka, babcia Wiktora, Edyta Herian, jego mama, Natalia Bosak, jego ciocia - nie mogą pogodzić się ze tratą chłopaka Karolina Koziolek
W Zagórowie aż huczy od plotek wokół Kamila K. W jego obecności zmarło dwoje młodych ludzi. I choć w obu wypadkach nie zapadł wyrok, mieszkańcy już uznali go winnym tych śmierci– pisze Karolina Koziolek

Zagórów to małe miasteczko oddalone około 20 km na południe od Słupcy. Ma Mały i Duży Rynek, kościół, dworzec PKS. Ale dla tamtejszej młodzieży liczą się „ławki, bloki i las” – to tam się spotykają.

31 maja w lesie niedaleko bloków Kamil K. po raz pierwszy zaczepił Patrycję Sochę. Śliczną 15-latkę, wzorową uczennicę występującą na szkolnych apelach, popularną i lubianą dziewczynę z bogatego domu, która "miała bzika na punkcie prostowania włosów i ładnych ciuchów". Cztery miesiące później Patrycja nie żyła. Została znaleziona nieprzytomna pod wpływem narkotyków na pod-wórku Kamila K. w nocy z 13 na 14 sierpnia. Chłopak jest na wolności, sąd oddalił wniosek o tymczasowe aresztowanie, a w Zagórowie aż wrze od emocji i komentarzy. W ostatni weekend Kamil został pobity.

– To samosąd i na tym się nie skończy. Ile jeszcze śmierci trzeba, żeby sąd go zamknął? – słychać w Zagórowie.
Kamil K. ma 21 lat, studiuje w Poznaniu, w październiku ma rozpocząć naukę na drugim roku. Nie wiadomo, co dokładnie studiuje, wersji jest kilka. Prokuratorowi w Słupcy powiedział, że turystykę, jego babcia twierdzi, że informatykę, w Zagórowie mówi się, że języki: angielski albo niemiecki.

– Chłopak jest inteligentny, słychać to, gdy się z nim rozmawia – mówi Jan Babiak, prokurator rejonowy ze Słupcy, który przesłuchiwał chłopaka po śmierci Patrycji.

Kamil K. pochodzi z tzw. dobrej rodziny, matka jest nauczycielką polskiego i bibliotekarką. Młodsza siostra studiuje.
– Problemem w tej rodzinie jest brak ojca. Chłopak jest zdolny, ale wpadł w złe towarzystwo. Nie było ojca, który by go przeprowadził przez trudny czas dojrzewania, a matka najwyraźniej nie dała rady – komentuje prokurator.

Ile jeszcze śmierci trzeba, żeby sąd go zamknął? – słychać w Zagórowie.

Kamil K. jest na ustach wszystkich w Zagórowie. Jest postrachem. Psychozę wywołuje szczególnie wśród gimnazjalistów, rówieśników Patrycji. Kamil K. to dla nich „złe towarzystwo, typ spod ciemnej gwiazdy, zły”. Krążą o nim legendy, że zadawanie się z nim może grozić śmiercią…

Zanim zmarła Patrycja Socha, dwa lata temu w wypadku zginął jego kolega – 18-letni Wiktor Herian. Kierowcą był Kamil K. , prowadził pod wpływem alkoholu. Sąd pierwszej instancji wydał wyrok trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Chłopak jednak nie trafił do więzienia. Sąd Apelacyjny przekazał bowiem w lutym tego roku sprawę do ponownego rozpatrzenia. 25 września odbędzie się kolejna rozprawa przed sądem w Słupcy.

Byłaś jedyną, z którą tak SMS-owałem

Patrycja Socha chodziłaby teraz do klasy III c zagórowskiego gimnazjum. Uchodziła za ułożoną nastolatkę, mającą dobry kontakt z rodzicami. Potrafiła się dobrze ubrać.

– Żadna buntowniczka, bardzo grzeczna, nic złego nie mogę o niej powiedzieć – mówi pani Ania ze sklepu spożywczego na Dużym Rynku, gdzie Patrycja czasami przychodziła z koleżankami po szkole.

Lubiła „chodzić na bloki”, tam miała najbliższe koleżanki i tam toczyła się znaczna część jej życia towarzyskiego. 31 maja spotkała się ze znajomymi w lesie oddzielającym bloki od osiedla domków jednorodzinnych.

– Spotykaliśmy się tam często w pół drogi – wspomina Ewelina Antkowiak z kl. III b.

Przyjechał tam również Kamil K. z kolegą.
– Od razu upatrzył sobie Patrycję. Mówił jej wciąż, że jest śliczna. Głównie rozmawiali we dwoje. Poszliśmy do domu, a oni zostali. Chyba znaleźli wspólny język – mówi Sara Matuszak z kl. III b, jedna z przyjaciółek Patrycji.

Nie wiadomo, czy to wtedy Patrycja dała Kamilowi K. swój numer telefonu. Wiadomo, że mniej więcej od tego czasu regularnie SMS-owali ze sobą.

– Pisał jej bez przerwy, że bardzo mu się podoba i że chce się z nią spotkać. Zapewniał, że jeszcze z nikim nie pisał w taki sposób, że nikomu takich rzeczy nie mówił. Flirtowali ze sobą. Patrycja byłą trochę naiwna pod tym względem, ale kto wie, może to była prawda i naprawdę się zakochał – wspomina Sara.

Dziewczyny zgodnie twierdzą, że odradzały jej tę znajomość wielokrotnie, między innymi ze względu na różnicę wieku.
– Patrycja niby się z nami zgadzała, ale zarazem dodawała, że lubi starszych – opowiada Dżesika Borowska z kl. III d.

Koleżanki wspominają, że Kamil K. niejednokrotnie podjeżdżał do Patrycji, kiedy siedziała na ławkach w centrum.
– Całowali się – mówią.
Chwalił się, popisywał historyjkami. Rzekomo także o narkotykach. Miał opowiadać o GBL-u. Co to jest? Gimnazjalistki odpowiadają bez cienia speszenia, że to tabletka gwałtu, tylko w płynie.

GBL to inaczej gamma-butyrolakton, substancja używana jako rozpuszczalnik, pomocna np. w czyszczeniu aluminiowych felg samochodowych. Stosowana jest także jako substancja psychoaktywna powodującarozluźnienie i w efekcie polepszenie samopoczucia. Działa około dwóch godzin. Połączenie jej z alkoholem może prowadzić do śmierci.

– Patrycja opowiadała, że Kamil raz, bez jej wiedzy, wlał jej to do soku. Twierdziła, że nic z tamtego spotkania nie pamięta – opowiadają dziewczyny.

Wieczorem 13 sierpnia była z jedną z koleżanek na ławkach w centrum. Był tam również Kamil K. Ok. godz. 21, gdy koleżanka powiedziała, że wraca do domu. Patrycja stwierdziła, że porozmawia jeszcze z Kamilem. Prawdopodobnie później poszli do jego domu, razem z dwójką innych znajomych. Dziewczyny uważają, że była u niego wówczas po raz pierwszy.

Około godz. 22–23 zaczęli szukać jej rodzice. Dzwonili do niej, nie odbierała, szukali wśród koleżanek. Usłyszeli, że może być u Kamila K.

– Podjechaliśmy tam, ale było ciemno. Szukaliśmy więc dalej – mówi Krzysztof Socha, ojciec Patrycji. – Dopiero za drugim razem weszliśmy na posesję. Córka leżała na podwórku za domem. Miała rany na dłoniach i piętach, jakby się broniła.

Jak twierdzi prokurator, dziewczyna, kiedy jeszcze żyła, powiedziała lekarzowi, że została zgwałcona, ale sekcja zwłok tego nie potwierdziła. Prokurator podkreśla, że zadrapania na dłoniach i piętach mogły pojawić się w wyniku konwulsji i próby ich opanowania przez Kamila. Jak było naprawdę? Tego ostatecznie nie ustalono.

Patrycji nie udało się uratować, zmarła w szpitalu około godziny 4.

GBL to substancja płynna używana do czyszczenia felg samochodowych. Młodzież używa jej także jako środka psychoaktywnego. W połączeniu z alkoholem może prowadzić do śmierci

Przyczyna śmierci nieznana

Wstępna sekcja zwłok wykazała, że miała we krwi narkotyki i alkohol. Do tej pory nie jest jednak znana bezpośrednia przyczyna śmierci.

– Wyniki badań toksykologicznych powinniśmy dostać w najbliższych dniach. Biegły chemik z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu oceni, czy podana dawka narkotyku mogła przyczynić się do śmierci dziewczyny. Trzeba będzie ocenić również, czy wcześniejsze wezwanie karetki mogłoby uchronić ją od śmierci – tłumaczy prokurator.

Kamil K. na pytanie prokuratora, dlaczego nie udzielił pomocy dziewczynie, co do której deklarował, że od miesiąca byli parą i w której prawdopodobnie był zakochany, Kamil K. odpowiadał wymijająco.

– Twierdził, że tymczasowo jego telefon gdzieś zniknął, a telefon dziewczyny był wyładowany – mówi Jan Babiak. – Drugi z tych faktów potwierdzi dopiero wykaz rozmów przekazany przez operatora sieci komórkowej – dodaje.

– W tej chwili Kamil K. ma dwa zarzuty: o posiadanie narkotyków oraz udzielenie ich nieletniej – wyjaśnia Jan Babiak. – Jeśli biegły potwierdzi związek pomiędzy narkotykami a jej śmiercią, lista jego zarzutów wydłuży się.

To, co wywołuje największe emocje w Zagórowie, to decyzja sądu w Słupcy. Sąd Rejonowy nie przychylił się do wniosku prokuratora o tymczasowy areszt dla Kamila K. Zażalenie na tę decyzję odrzucił także Sąd Okręgowy w Koninie. Chłopak wciąż jest na wolności.

– Przy obecnym stanie dowodów i zarzutów nie ma przesłanek, aby Kamil K. utrudniał prawidłowy przebieg śledztwa, a tylko w takiej sytuacji zaleca się areszt – tłumaczy Robert Kwieciński, sędzia Sądu Okręgowego w Koninie.

Opinia publiczna uważa, że chłopak zamieszany w dwie śmierci nie powinien chodzić nadal na wolności.

– Sądy nie orzekają w oparciu o oczekiwania społeczne. To zaprzeczałoby ich niezawisłości – mówi sędzia.

W sobotę przez Zagórów przejdzie Marsz Pamięci - również przed domem Kamila K. - który ma uczcić pamięć dwojga nastolatków Patrycji i Wiktora, ale także zademonstrować niezadowolenie mieszkańców z decyzji sądu. Rodzice i najbliżsi ofiar mają nadzieję, że tłum ludzi na marszu wpłynie na organy sprawiedliwości.

– Mamy na takie sytuacje zamknięte oczy – mówi Robert Kwieciński. – Proszę spojrzeć na Temidę [grecka bogini sprawiedliwości – przyp. red.], ona też orzekała z zawiązanymi oczami.

Sędzia zastrzega jednak, że niewykluczone, że kiedy lista zarzutów Kamila K. zostanie rozszerzona (np. o nieumyślne spowodowanie śmierci oraz nieudzielenie pomocy), sąd ponownie rozpatrzy sprawę i nakaże areszt.

Sądy nie orzekają w oparciu o oczekiwania społeczne. To zaprzeczałoby ich niezawisłości

Z naszych informacji wynika, że kiedy Kamil K. usłyszał o zagrożeniu aresztem, zmartwił się przede wszystkim swoim psem. Ubolewał, że nie będzie miał kto nim się zaopiekować.

Wizyta u Kamila K.
W furtce jego domu nie ma klamki. Za ogrodzeniem krąży wielki brytan. Tuż za nim krzątają się babcia i dziadek Kamila, którzy mieszkają w tym samym domu.

– Kamila nie ma. Poszedł gdzieś w pola. Ostatnio tak robi – mówi podchodząc do furtki pani Jadwiga, babcia chłopaka.

Rodziców Kamila nie ma na miejscu. Od babci dowiaduję się, że synowa razem z wnuczką kilka dni temu wyjechały i nie wiadomo, kiedy wrócą. Ponoć matka Kamila od września miała uczyć klasę Patrycji Sochy polskiego i w związku z jej śmiercią zrezygnowała z pracy. Na lokalnych portalach internetowych można przeczytać wpisy zapowiadające, że „uczniowie nie dadzą jej żyć”. Ojca Kamila również nie było w domu, przebywa w Niemczech. Miejscowi mówią, że nie widać go już od kilku lat.

Nie stawił się na prośbę policji po ostatnich tragicznych wydarzeniach. W Zagórowie miał zjawić się tylko jego brat z Poznania, by przekazać organom ścigania wiadomość, że ojciec Kamila się nie pojawi.

Dziadkowie bronią wnuka

– To wszystko straszne, ale ponoć Kamile tak mają – mówi babcia podejrzanego. – Wie pani, to był zawsze taki zdolny chłopak, dobrze się uczył. Przystojny, oczy czarne jak węgle. Ale teraz młodzi inaczej chowani. Gdzie tam za naszych czasów można było po nocy chodzić – opowiada.

Zapewnia, że są zacną rodziną. Ona jest mistrzynią kucharską, a mąż znanym w okolicy pszczelarzem.
– Dlatego ludzie nic nam nie powiedzą, ale przecież czuję, że chcą nas ukarać – mówi.

Zapytana o wydarzenia z nocy z 13 na 14 sierpnia mówi, że nic nie widziała i nic nie słyszała.
– Byłam wtedy w domu, ale młodzi mieszkają osobno, mają osobne wejście. Ja się nie mieszam – mówi i na tym kończy rozmowę.

Odchodzę, ale kiedy jestem trzysta metrów od ich domu, biegnie za mną kręcąca się tam młodzież: „Proszę pani, Kamil jest na podwórku”. Idę. Wygląda, jakby czekał. Siedzi na plastikowym krześle ogrodowym. Mimo lata ma na głowie czarną, wielką zimową czapkę.

– Czego pani tu szuka? – pyta.

– Chciałam porozmawiać. Dowiedzieć się, jak było naprawdę – mówię.

– Tylko ja wiem, jak było naprawdę – odpowiada zniecierpliwionym głosem Kamil, jakby chciał dodać, że nikt tej prawdy się nigdy nie dowie. Próbuję nakłonić go, by podszedł do furtki, ale zaczyna krzyczeć, rzucać wyzwiska pod adresem dziennikarzy, którzy pisali o tamtych wydarzeniach.

– Mój pies rozszarpie panią zaraz na tysiące kawałków – wrzeszczy i rusza gwałtownie w moją stronę.

– Na jakiej uczelni studiujesz w Poznaniu?

– Na srakiej.

Dopytuję, czy byli z Patrycją parą, ale w odpowiedzi słyszę tylko ordynarne wyzwiska. Gdy się zbliżył, widziałam, że ma podbite oko i utyka na jedną nogę.

Ludzie zaczepiają nas i pytają, dlaczego nic z tą sprawą nie robimy. Słyszę czasem zarzuty, że gdybyśmy dopilnowali, żeby Kamil poszedł już wcześniej za kratki, to Patrycja może jeszcze by żyła

Zamiast ulgi wciąż rozpamiętujemy

– Ludzie nas pytają, dlaczego nic z tą sprawą nie robimy. Gdybyśmy dopilnowali, żeby Kamil poszedł siedzieć, Patrycja nadal by żyła – mówi Edyta Hadrian, matka Wiktora. Przez większą część rozmowy płacze. Opowiada, że minęły dwa lata, a ulga, która miała przyjść z czasem, jakoś nie przychodzi.

– Wszystko dlatego, że winny wciąż nie został ukarany, a w rocznicę wypadku naszego syna dowiadujemy się o kolejnej śmierci. To tylko potęguje ból – skarży się kobieta.

Jej syn Wiktor podczas wakacji w 2011 r. był chłopakiem siostry Kamila K., Kingi. Kiedy pod koniec sierpnia wrócił z Niemiec, gdzie pojechał zarobić na samochód (1 września miał zdawać praktyczny egzamin), Kinga z nim zerwała.

– Tego dnia szukał chyba u Kamila wsparcia. Może liczył, że przez niego ponownie uda mu się zbliżyć do Kingi – zastanawia się dziś matka Wiktora.

Po południu ok. 17 Kamil przyszedł po Wiktora do domu jego dziadków. Potem pojechali do ich wspólnych kolegów do miejscowości Drzewce. Tam doszło do wypadku. Biegli ustalili, że Kamil miał 0,6 promila alkoholu we krwi, jechał z prędkością 106 km/h. Wiktor miał przerwany pień mózgu, żył jeszcze dziesięć dni po wypadku. Leżał w szpitalu w Puszczykowie koło Poznania.

Kobieta pokazuje zdjęcia ze szpitalnego łóżka, które wciąż przechowuje w komórce. Widać na nich opalonego, muskularnego młodzieńca, praktycznie bez obrażeń, ale podłączonego do aparatury. Wiktor zmarł 5 września.

Zarówno mama chłopaka, jej siostra oraz babcia Wiktora mówią , że był wyjątkowy.
– Pozytywny, dusza towarzystwa, zawsze miał coś do powiedzenia – opowiada Natalia Bosak, ciocia Wiktora, starsza od niego tylko o sześć lat. – Był jak nasz brat, którego nigdy nie miałyśmy.

– To był po prostu świetny gość – dodaje mama Wiktora. – Pamiętam, jak kiedyś przed Wielkanocą byliśmy w Licheniu. Poszliśmy do świątecznej spowiedzi. Wiktor siedział tam dłuższą chwilę. Był ostatni i wychodził z konfesjonału prawie równo z księdzem. Powiedział do niego, że dziękuje za spowiedź, a ksiądz odparł z powagą „nie, to ja ci dziękuję”. Pomyślałam wtedy, że mam świetnego syna – opowiada.

Matka Wiktora z ust Kamila K. nigdy nie słyszała prawdziwego „przepraszam”. Nigdy nie spotkała go również przy grobie swojego syna, a jego kolegi. Podobnie mówi ojciec zmarłej Patrycji.

– Jeszcze nie usłyszałem jego przepraszam. Ten chłopak nie czuje żadnej skruchy. Ponoć gdy go wypuszczono po przesłuchaniach, poszedł na miejski stadion na mecz, pił piwo i świetnie się bawił – opowiada mężczyzna.

Wszyscy są oburzeni, zszokowani, że chłopak jest na wolności. Sądu to nie interesuje. Coś tu jest nie tak

– W ostatni weekend ktoś się wkurzył i go pobił. To był chyba samosąd. Myślę, że jeśli zdarzyło się raz, to pewnie się powtórzy – mówi 19-letni Emil, jeden z mieszkańców Zagórowa.

– Celem mojego życia jest doprowadzenie tego chłopaka za kratki – mówi Krzysztof Socha.

Dotychczas prowadzili z żoną księgarnię w centrum Zagórowa. Teraz interesu pilnuje tylko on.
– Żona nie jest w stanie w obecnej sytuacji mi pomóc – mówi krótko.

Patrycja była ich jedyną córką. Długo starali się, by mieć dziecko.
– Nie wiedziałem nic o jej znajomości z Kamilem. Gdybym wiedział, nie pozwoliłbym na nią – mówi. Wydaje się opanowany, jest konkretny i rzeczowy. Jest zaangażowany w postępowanie prokuratorskie, pomaga przy organizacji marszu.

– Naszym celem jest pokazać, że coś jest nie tak z prawem w naszym kraju. Przez niepotrzebną śmierć naszych dzieci cierpią nie tylko nasze rodziny, ale cała społeczność. Wszyscy są oburzeni, zszokowani, że chłopak jest na wolności. Sądu to nie interesuje. Coś tu jest nie tak – podsumowuje Edyta Herian.

Marsz Pamięci Marsz Milczenia
W sobotę 7 września o godz. 15 przez Zagórów przejdzie Marsz Pamięci dla Patrycji Sochy i Wiktora Heriana. Marsz rozpocznie się przy Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Zagórowie, następnie przejdzie ulicą Pyzderską, gdzie mieszka Kamil K., następnie pochód przejdzie na Duży Rynek. Ma to być wyraz solidarności z rodzinami ofiar.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski