Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: Pracownik MOPR nieczuły na rodzinny dramat?

Paulina Jęczmionka
Beata Mielcarek dostaje z MOPR-u 400 zł. Tylko na leki (dla siebie i matki) potrzebuje około 700 zł.
Beata Mielcarek dostaje z MOPR-u 400 zł. Tylko na leki (dla siebie i matki) potrzebuje około 700 zł. Marek Zakrzewski
Pracownik socjalny traktuje potrzebujących jak petentów - alarmują niektórzy radni i podopieczni Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Przykładem może być chora 49-latka, która od miesięcy sygnalizuje pracownikowi MOPR, że nie ma za co żyć. Za każdym razem słyszy, że... takie są przepisy.

Stara, wysoka kamienica w centrum miasta. Wejście na piąte piętro do mieszkania Beaty Mielcarek (nazwisko zmienione na jej prośbę) to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza dla kobiety, która od kilku lat ma problemy z kręgosłupem. Lekarz stwierdził u niej m.in. torbiel, liczne zwyrodnienia, i guzki, które uciskają na rdzeń kręgowy. Ból jest tak silny, że codziennie zażywa morfinę. ZUS jednak już czterokrotnie odmówił przyznania jej renty. Wbrew opinii lekarza rodzinnego oraz anestezjologa, komisja orzekała, że kobieta może podjąć pracę... Nie jest jednak w stanie. Nie ma więc żadnego dochodu. A wychowuje 17-letniego syna, mieszka też z chorującą matką. Korzysta zatem z pomocy MOPR. Ten, sprawdzając, czy kobieta spełnia kryteria pomocy społecznej, do jej dochodu zaliczył alimenty i świadczenie rodzinne syna. Ale nawet wtedy na głowę każdej osoby z tej dwójki (matka Beaty nie jest wliczana) przypada tylko ok. 300 zł. Kryterium (456 zł na osobę) rodzina więc spełnia. Tyle że pomoc z MOPR-u to 400 zł - 200 zł na żywność i 200 zł zasiłku okresowego. Jak za to przeżyć?

- Mama ma jeszcze małą rentę po ojcu, ale część zabiera komornik - opowiada Beata Mielcarek. - Leki miesięcznie kosztują około 700 zł. Rachunki to minimum 150 zł. Zostaje niewiele. Najważniejszy jest syn, my sobie odmawiamy.

Każdy dzień to walka o przetrwanie. Lodówka świeci pustkami, kobiety po mieszkaniu chodzą w butach, bo nie stać ich na kapcie. Do tego dochodzą trudne warunki. Mieszkanie ma dwa malutkie pokoje. Odcięto gaz, podczas deszczu z dachu kapie jak z rynny, w instalacji elektrycznej wciąż są zwarcia. - Odwiedzający nas pracownik socjalny z MOPR widzi tę sytuację - mówi B. Mielcarek. - W ostatnich miesiącach wielokrotnie podkreślałam, że są dni, gdy głodujemy, że nie mogę kupić leków, że rachunki mogę płacić tylko w ratach, bo 400 złotych to za mało, aby żyć. W odpowiedzi słyszałam, że "takie są kryteria".

Tyle że MOPR może również wspomagać podopiecznych w bieżących potrzebach, dając pieniądze np. na leki, odzież. Wcześniej tak się zdarzało. Teraz, według kobiety, pracownik socjalny zdaje się problemów nie widzieć.

- Pracownik socjalny twierdzi, że pani Mielcarek nigdy nie sygnalizowała dodatkowych potrzeb, nie skarżyła się, a współpraca układa się dobrze - twierdzi z kolei Lidia Leońska z MOPR. Przyznaje, że 400 zł to niewiele i przeżycie za to jest majstersztykiem. - Ale takie są przepisy. Pracownik socjalny wypełnił ustawowy zapis - dodaje Leońska. Podkreśla jednak, że pracownik za każdym razem powinien całościowo przyglądać się rodzinie, reagować na trudną sytuację i podpowiadać rozwiązania. Beata Mielcarek uważa, że u niej tego zabrakło. Nie wiedziała nawet, że zgłaszając potrzebę, musi złożyć wniosek. - Pracownik mi tego nie powiedział - twierdzi.

Ale powiedział po interwencji "Głosu". Bo jeszcze tego samego dnia udał się do Mielcarek. I nagle okazało się, że rodzina może prosić o dodatkową pomoc. We wrześniu pracownik odwiedzi ją znów i pomoże z wnioskami do MOPR.- Trudno mi uwierzyć, że pracownik nie poinformował o tak podstawowej rzeczy jak wniosek - mówi L. Leońska. - To słowo przeciwko słowu. Wierzę, że teraz obie strony będą lepiej współpracować.

Ale czy do takiej sytuacji musiało dojść? Niekoniecznie. Beata Mielcarek ma wyrok eksmisyjny i nakaz przydzielenia jej lokalu socjalnego. Czeka na to z nadzieją, bo nie wyobraża sobie kolejnej zimy bez gazu i z cieknącym dachem. W ZKZL do przyspieszenia jej sprawy wystarczyło obejrzenie obecnego mieszkania. - Dyrektor podjął decyzję o przyspieszeniu postępowania ze względu na trudne warunki mieszkalne i sytuację życiową - tłumaczy Magdalena Gościńska, rzecznik ZKZL.

Sprawą Beaty Mielcarek zainteresowały się też radne - Ewa Jemielity i Lidia Dudziak. - To normalna rodzina, której życie się posypało - mówi Jemielity. - Szkoda, że pracownik socjalny podchodzi do tego dramatu bez empatii. Pani Mielcarek nie jest roszczeniowa. Prosi, a nie żąda. Zawodowy pracownik powinien wiedzieć, jak jej pomóc, co wytłumaczyć.

Radna dodaje, że to nie pierwszy sygnał, jaki odbiera o podejściu MOPR do potrzebujących.

NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski