Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Swarzędz: Wielka awantura o labradora. Będą mediacje?

SAGA
Hektor - jeszcze w domu pana Sebastiana
Hektor - jeszcze w domu pana Sebastiana archiwum rodzinne
Pan Sebastian jest przekonany, że jego zaginiony labrador Hektor ma teraz nowe imię i żyje z nową rodziną, w mieszkaniu na osiedlu w Swarzędzu. Zgłosił nawet przywłaszczenie, ale prokuratura nie stwierdziła przestępstwa. – Bo nie zbadano wszelkich okoliczności. Dlatego zaskarżyłem decyzję o umorzeniu postępowania – mówi.

Hektor, labrador biszkoptowy, teraz ma 4 lata. – Biegał po ogrodzie, bawił się z dziećmi. To one najbardziej przeżyły rozstanie z psem – opowiada pan Sebastian.

Hektor zniknął 21 lutego. Prawdopodobnie przeskoczył przez płot. Pan Sebastian bowiem nie ukrywa:
– W styczniu pies zaczął uciekać. Gdzieś go gnało… Dwa razy udało mi się go odnaleźć. Za trzecim razem jednak przepadł – opowiada. – Szukaliśmy go, rozmawialiśmy ze strażą miejską, ale powiedziano mi, że psa rasy labrador nie znaleziono.

Przełom nastąpił w maju. Znajomi poinformowali pana Sebastiana, że widzieli labradora („takiego jak Hektor”) na osiedlu w Swarzędzu.

PRZECZYTAJ:
KOMENTARZE INTERNAUTÓW - "PIES CZĘSTO BIEGAŁ SAMOPAS"

– Pojechałem tam – pan Sebastian opowiada, że gdy zagwizdał pies doskoczył do okna mieszkania. Widział go przez szybę, słyszał jak piszczy i skomli. – Zadzwoniłem po policję. Przyjechał patrol, ale właściciel mieszkania powiedział, że bez nakazu nie musi nikogo wpuszczać, o czym miał go poinformować komendant straży. Wtedy złożyłem doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

– Mężczyzna poinformował, że ktoś przywłaszczył jego psa – mówi Iwona Liszczyńska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. – Policjanci ustalili, że pies mu uciekł. W tym samym czasie strażnicy odnaleźli, jak mu powiedzieli, sukę labradora, która trafiła do „przechowalni” w Rabowicach. Po pewnym czasie wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z Koła Gruszczyn, zamieściła w Internecie ogłoszenia o labradorze do adopcji. Zgłosił się mieszkaniec Swarzędza. Podpisał umowę, którą pokazał podczas przesłuchania. Natomiast pan Sebastian nie miał żadnych dokumentów, które by potwierdzały, że miał psa, nie umiał też jednoznacznie udowodnić, że pies mieszkający na osiedlu to właśnie ten pies, którego szuka.

– Postępowanie umorzono ze względu na brak znamion czynu zabronionego – dodaje Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Ale sprawa jest bardziej skomplikowana.

– Przyznaję, doszło do pomyłki. W lutym trafił do nas pies labrador, a w dokumentach wpisano błędnie suka. Dlatego mówiliśmy panu Sebastianowi, że nie mamy jego psa – przyznaje Piotr Kubczak, komendant straży miejskiej w Swarzędzu. – Gdy dowiedzieliśmy się o przypuszczeniach, że pies pana Sebastiana został adoptowany przez nowego właściciela, zaproponowaliśmy, aby to weterynarz stwierdził, czy pies przekazany do adopcji to na pewno ten, który wcześniej był u niego. Ale pan Sebastian się nie zgodził.

– Bo im nie ufam. Chciałem, aby psa zobaczył weterynarz, który wcześniej zajmował się Hektorem i mógł stwierdzić, czy to ten sam pies, czy nie – odpowiada pan Sebastian.

– Chcieliśmy, aby identyfikację przeprowadził niezależny weterynarz – przekonuje komendant. – Bo jest prawdopodobieństwo, ale nie pewność, że to ten sam pies – mówi. I zarzeka się, że nie doradzał nowemu właścicielowi, by nie wpuszczał patrolu, ani nie uprzedzał o wizycie. Zwraca uwagę, że do sytuacji doprowadził sam pan Sebastian. – Nie zarejestrował, nie upilnował swojego psa. Nie wyciągnął wniosków z poprzednich ucieczek psa – mówi.

Nowy właściciel ma umowę adopcyjną z marca, ale...

– W naszej dokumentacji nie ma takiej adopcji, ani śladu, że we wskazanym terminie mieliśmy takiego labradora pod opieką. – mówi Piotr Nowak z TOZ Koło Gruszczyn. – Pani, która doprowadziła do adopcji, nie była upoważniona do tego typu działań. Już z nami nie współpracuje.

Czy przedstawiciel TOZ opowiadał o tym śledczym? – Nie, policja nas o tę sprawę nie pytała – przyznaje Piotr Nowak.

Chcieliśmy porozmawiać z wolontariuszką, która przeprowadzała adopcję. – Nie chodzi o to, że nie chcę rozmawiać, ale jest osoba upoważniona do kontaktów w tej sprawie – powiedziała nam i podała numer telefonu do Straży dla Zwierząt.

– Bo ta sprawa nie jest tak prosta, jak się wydaje – mówi Tadeusz Perz ze Straży dla Zwierząt. Został mediatorem w sprawie labradora. – Mam nadzieję, że uda się rozwiązać tę sprawę, nowi właściciele psa, już zgodzili się na mediację. Ale jest zbyt wcześnie bym mógł mówić o szczegółach – dodaje.

– Zobaczyłem ogłoszenie, że pies szuka domu. Adoptowałem go w dobrej wierze. Nie spodziewałem się, że będę miał przez to kłopoty – komentuje mieszkaniec Swarzędza i zwraca uwagę, że ciągle nie ma pewności, czy jego pies, jest psem, który wcześniej był u pana Sebastiana.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski