– Dwa lata temu spędzaliśmy Sylwestra w Berlinie i przy okazji zrobiliśmy zakupy. Okazało się, że jakość kosmetyków, słodyczy i chemii z Niemiec jest bezapelacyjnie lepsza. Od tej pory co kilka miesięcy jeździmy do Frankfurtu – opowiada pani Daria.
W wielu niemieckich supermarketach regały są opisane w języku polskim, a na stronach internetowych znajdują się zakładki przygotowane z myślą o polskich klientach. Korzysta z nich Stanisław Kabała, który sprzedaje niemieckie produkty na Rynku Łazarskim w Poznaniu.
– Niemieckie produkty wcale nie są takie tanie, jak się niektórym wydaje – zastrzega pan Stanisław. – Co tydzień sprawdzam w internecie, jakie będą promocje i robię zapasy z przecenionych produktów – dodaje.
Jedna z jego klientek uważa, że niemieckie płyny do prania można kupować „w ciemno”, bo w odróżnieniu od polskich posiadają w swoim składzie substancje odkamieniające.
W badaniach przeprowadzonych przez czasopisma „Pro-test” i „Świat Konsumenta” wzięto pod lupę 98 proszków do prania ze Wschodniej i Zachodniej Europy. Wyniki potwierdzają przekonania poznaniaków. Proszki przeznaczone na niemiecki rynek są bardziej skoncentrowane, co przekłada się na ich zapach i wydajność.
Klienci niemieckich drogerii zwracają uwagę, że opakowania produktów z Niemiec nie mają opisów w języku polskim, chociaż często znajdują się na nich opisy w innych językach zachodnioeuropejskich. Czy to oznacza, że niemieckie towary z założenia nie są przeznaczone na polski rynek?
Zastanawiało się nad tym również Słowackie Stowarzyszenie Konsumentów i zleciło badanie smaku takich produktów jak: Coca-Cola, czekolada Milka, kawa Tchibo Espresso, Jacobs Kronung i Nescafe Gold w ośmiu europejskich państwach, czyli w Polsce, Niemczech, Austrii, Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii. Okazało się, że tylko czekolada Milka spełnia te same standardy we wszystkich krajach. W pozostałych przypadkach towary oferowane na zachodzie różnią się od swoich wschodnich odpowiedników.
Producenci nie chcą tego przyznać i zapewniają, że standardy oraz receptury ich produktów są wszędzie takie same. Nie dodają jednak, że niektóre składniki posiadają tańsze zamienniki, co pozwala dostosować cenę do danego runku.
Jak to wygląda w praktyce? Porównałam etykiety tego samego batona kupionego w Polsce i w Niemczech. W składzie niemieckiego znajduje się olej słonecznikowy, tymczasem polska wersja zawiera tłuszcz palmowy i olej roślinny.
Okazuje się, że największą zaletą tłuszczu palmowego jest niska cena i łatwy dostęp. Wadą jest 45 proc. zawartość nasyconych kwasów tłuszczowych, które sprzyjają otyłości i cukrzycy. Olej roślinny to po prostu inna nazwa dla tego samego produktu. Do mniej szkodliwych zamienników należy np. olej słonecznikowy, stosowany w niemieckiej wersji batona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?