Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O dwóch takich, którzy chcieli wysadzić gwiazdę na Cytadeli

Krzysztof M. Kaźmierczak
Ważąca 50 kg burząca bomba lotnicza mogła doszczętnie zniszczyć pomnik
Ważąca 50 kg burząca bomba lotnicza mogła doszczętnie zniszczyć pomnik Repr. Krzysztof M. Kaźmierczak
Studenci Tomasz Kocowski i Maciej Głyda chcieli wysadzić obelisk na Cytadeli - symbol zniewolenia Polski. Nie zadziałał zapalnik. Przedstawiamy nieznaną historię zamachu na pomnik.

Tego dnia pracujący w Miejskim Zarządzie Zieleni Adam Kardacz miał zajmować się na poznańskiej Cytadeli czyszczeniem nagrobków na zbliżająca się rocznicę zwycięskiego zakończenia bitwy o Poznań. W południe polecono mu jednak by sprawdził, czy działa oświetlenie czerwonej gwiazdy zwieńczającej pomnik Bohaterów Armii Czerwonej. Kiedy specjalnym kluczem otworzył metalowe drzwi z tyłu monumentu, na umieszczonej wewnątrz niego metalowej drabinie zobaczył wielką bombę lotniczą.

Był 20 lutego 1953 roku. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa uznali, że odkryto przygotowania do zamachu planowanego na mające odbyć się za trzy dni uroczystości państwowe pod pomnikiem. Podejrzewali, że atak byłby związany z obchodzoną wówczas 35. rocznicą powstania Armia Czerwonej. Mimo bardzo intensywnego śledztwa dopiero pół roku później ubecy odkryli kto i kiedy chciał zniszczyć pomnik.

Wywrotowcy z Gimnazjum Bergera

Po zbadaniu bomby saperzy stwierdzili, że usiłowano ją już zdetonować, lecz nie wybuchła. Podłączony do niej zapalnik z miny czołgowej był w pełni sprawny, ale zawiodła ręcznie skonstruowana spłonka.

Złapanie próbujących wysadzić pomnik bezpieka traktowała priorytetowo. Zatrzymywano i przesłuchiwano wiele osób, przeprowadzano rewizje i tajne przeszukania. Zaangażowano agenturę i organizowano zasadzki. Przez długi czas we wnętrzu pomnika dyżurowali funkcjonariusze UB licząc na to, że ktoś przyjdzie zdemontować lub zdetonować bombę.

W śledztwie brał udział m.in. por. Mieczysław Czempiński, ojciec przyszłego szefa Urzędu Ochrony Państwa, gen. Gromosława Czempińskiego. Przesłuchania podejrzanych prowadzili natomiast słynący z brutalności stalinowscy śledczy m.in. Franciszek Pempera i Andrzej Malujdy.

Na ślad jednego z "zamachowców" UB wpadł przypadkiem zajmując się tropieniem osoby, która próbowała fortelem zdobyć broń od oficera Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu. Organizując zasadzki i korzystając z agentów ustalono, że pistolet chciał pozyskać syn nadleśniczego z Łopuchówka, Maciej Głyda, student Akademii Medycznej. Kiedy go aresztowano nie miał jeszcze skończonych 18 lat.

O tym, że chłopak zamieszany jest także w podłożenie bomby w pomniku ubecy dowiedzieli się w lipcu 1953 roku od "Kruka" i "R-35", współpracowników UB przebywających w celi ze studentem. W taki sam sposób poznali tożsamość jego wspólnika, studiującego architekturę 20-letniego Tomasza Kocowskiego. Znali się oni z Gimnazjum Bergera. Władze zlikwidowały je w 1948 roku z powodu "reakcyjnej atmosfery" wśród uczniów i incydentu (oplucia portretu Bolesława Bieruta), w którym Głyda i Kocowski brali udział. Już wtedy postanowili oni walczyć z władzą, zaczęli zbierać amunicję, przygotowali ręcznie antypaństwową ulotkę, zamierzali zdobyć broń.

Z bombą na motocyklu

Na strychu domu przy ul. Libelta, w którym mieszkał student architektury ubecy odkryli ogromny arsenał zgromadzony przez przyjaciół m.in. 1800 sztuk amunicji do broni maszynowej i pistoletów, 67 pocisków artyleryjskich, materiały wybuchowe oraz obszerny zbiór instrukcji i podręczników wojskowych.

Drugi arsenał Głydy i Kocowskiego znaleziono w rejonie Łopuchówka. W leśnej kryjówce znajdowała się ogromna bomba lotnicza o wadze 200 kg i 49 małych (1,5 kg) pocisków fosforowych. To wraz z nimi była wcześniej ukryta bomba burząca użyta do wysadzenia pomnika. Przyjaciele przewieźli ją w grudniu 1952 roku motocyklem SHL do Poznania i zainstalowali nocą w obelisku. Wcześniej Głyda dorobił klucz do drzwiczek pomnika, a Kocowski wykonał eksperymentalny zapalnik. Uruchomił go, ale do wybuchu nie doszło. "Zamachowcy" zostawili bombę w pomniku, zamierzali zdetonować ją później.

Po kilkumiesięcznym śledztwie studentów oskarżono usiłowanie dokonania przemocą zmiany ustroju państwa, gromadzenie w tym celu broni i próby "wrogiego nastawienia społeczeństwa do władzy ludowej". Proces trwał jeden dzień. Wojskowi sędziowie: Andrzej Kruszka, Józef Kiepsch i Jan Kozłowski skazali Kocowskiego na 12, a Głydę na 9 lat więzienia oraz orzekli pozbawienie ich praw publicznych i przepadek mienia. Najwyższy Sąd Wojskowy odrzucił rewizję od surowego wyroku.

Silne napięcie woli przestępczej

Podczas odbywania kary, z powodu ciężkich więziennych przeżyć, student medycyny zachorował psychicznie. Komisja lekarska UB uznała, że dalszy pobyt w odosobnieniu grozi drastycznym pogorszeniem jego stanu zdrowia. Mimo tego odrzucono wniosek rodziców Głydy o przerwę w karze na leczenie ich syna.

Sędziowie Andrzej Makowicz, Andrzej Kruszka i Bogusław Bem stwierdzili, że zwolnienie studenta do szpitala byłoby niewskazane ze względu na "silne napięcie woli przestępczej z jaką dokonał czynów szczególnie społecznie niebezpiecznych". Z jego zdrowiem było jednak coraz gorzej. Dopiero po trzech miesiącach i kolejnych prośbach rodziców w lutym 1954 roku Głyda dostał zgodę na jednoroczną przerwę w karze.

Rok później, w wyniku uporczywych starań rodzin skazanych sąd zmniejszył Kocowskiemu karę na 7lat . Jego choremu koledze obniżono wyrok do 5 lat i zawieszono wykonanie reszty kary na 3 lata. Mimo leczenia jego stan zdrowia nadal się pogarszał. Maciej Głyda zmarł tragicznie jesienią 1956 roku.

Tomasza Kocowskiego przedterminowo zwolniono na fali zmian po Poznańskim Czerwcu 1956 roku. Nie kontynuował studiów architektonicznych tylko zdał na psychologię. Po jej ukończeniu prowadził działalność naukową specjalizując się w tematyce stresu i motywacji. Był polskim prekursorem badań eksperymentalnych w tej dziedzinie. Z powodu represji politycznych musiał przenieść się do Wrocławia. Nawet po formalnym zatarciu kary w latach 70. Kocowski nadal figurował w rejestrach jako osoba skazana za ciężkie przestępstwa. Zmarł tragicznie w 1988 roku.

Konstruktor bomby trwale zapisał się w historii polskiej psychologii. Niedawno Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk wznowiło jego prace naukowe.

W niezwykły sposób najbliżsi utrwalili pamięć o drugim bohaterze nieudanego zamachu na pomnik. Jeden z braci Macieja Głydy nadał jego imię swojemu synowi. Został on... lekarzem.

- Przejścia i śmierć mojego stryja były ciężkim, tragicznym doświadczeniem dla całej rodziny - mówi dr Maciej Głyda, znany poznański chirurg transplantolog.

Historia pomnika z gwiazdą

  • wrzesień 1945 - zakończono budowę pomnika Bohaterów Armii Czerwonej.
  • 23 lutego 1946 - oficjalne odsłonięcie monumentu na Cytadeli w Poznaniu.
  • grudzień 1952 - nieudana próba wysadzenia obelisku z gwiazdą przez Macieja Głydę i Tomasza Kocowskiego.
  • listopad 1989 - poznańscy strażacy potajemnie zdejmują z pomnika gwiazdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski