Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Swarzędz Meble ofiarą przesadnej ostrożności

Krzysztof M. Kaźmierczak Paweł Mikos
Zviad Glonti
Nie zła kondycja ekonomiczna tylko brak specjalistów związanych z przemysłem meblarskim w zarządzie i przesadna ostrożność finansistów doprowadziły do likwidacji grupy "Swarzędz Meble". Mniejszościowi udziałowcy uważają, że rada nadzorcza nie podjęła próby uratowania spółki. Część jej członków i prokurent mieli zarobić na likwidacji firmy.

Najsłynniejszy polski producent mebli bywał już w o wiele trudniejszych sytuacjach. Przechodził postępowanie układowe, spłacał długi akcjami. Teraz spółka znalazła się na drodze do śmierci, chociaż - jak przekonują mniejszościowi akcjonariuszy - jej stan wcale nie jest przedzawałowy.

W zarządzie "Swarzędza" nie było osób z doświadczeniem w branży meblarskiej. - Oni opierali się na wyliczeniach z arkuszy kalkulacyjnych, a nie znajomości tego rynku. A prowadzenie takiego przedsiębiorstwa to nie tylko śledzenie liczb - mówi jeden z rozżalonych akcjonariuszy.
Zdaniem uczestników ostatniego walnego zgromadzenia przedstawiciel funduszu "Arka" (ma on największy pakiet akcji "Swarzędza") nie krył, że w sytuacji kryzysu ostrożniej będzie zlikwidować spółkę niż starać się o poprawę jej kondycji.

- Dalsze funkcjonowanie Swarzędza pogłębiałoby tylko straty, co w konsekwencji doprowadziło by do jej bankructwa. Likwidacja firmy na obecnym etapie umożliwia inwestorom, po zaspokojeniu wierzycieli, choć częściowe odzyskanie zainwestowanych środków, uzyskanych ze sprzedaży majątku firmy oraz daje pewne szanse na pozyskanie partnera strategicznego - zapewnia Magdalena Bielak, rzeczniczka Arki.

Akcjonariusze sprzeciwiający się stanowisku "Arki" liczyli na radę nadzorczą. - Ona powinna dążyć do ratowania firmy, czyli odwołać zarząd jeśli nie widział on innej drogi niż likwidacja. Szansą dla spółki byłby nowy zarząd z misją poprawy sytuacji. Niestety, rada nadzorcza postąpiła tak samo zachowawczo jak zarząd. Trudno się temu dziwić, bo oba ciała zdominowane były przez ludzi "Arki"- relacjonuje przebieg walnego jeden z uczestników.
Mniejszościowi akcjonariusze mieli nawet kandydata na prezesa z doświadczeniem w branży. Miał on wyprowadzić spółki z problemów. Przede wszystkim chciał sprzedać ten majątek, który nie przynosił dochodu. W planach było także obniżenie kosztów produkcji, między innymi poprzez zmniejszenie zatrudnienia i zlecanie produkcji innym podmiotom.

Spółka w ciągu ostatnich lat podejmowała działania, które mogły ograniczyć jej rozwój. - Oferta "SM" w porównaniu do konkurencji była mało dynamiczna . Nowych wzorów było niewiele i były zachowawcze - mówi inny udziałowiec spółki. Podaje przykład nie wdrożenia do produkcji projektu mebli, który spotykał się z ogromnym zainteresowaniem na targach.
- Strzałem w stopę było odebranie niezależnym salonom prawa do posługiwania się logo "Swarzędza" - mówi biznesmen z branży meblarskiej. Oburzeni handlowcy nie pozostali dłużni. Meble tej marki zniknęły z kilkudziesięciu sklepów w całym kraju. Nie zrekompensowało tego otwieranie własnych salonów, każdy z nich generował bowiem znaczne koszty, których spółka nie ponosiła w przypadku sprzedaży jej produktów przez inne firmy.
Drobnych inwestorów zirytował również informacje o tym, że część osób z kierownictwa firmy sprzedała znaczną część swoich akcji przed wnioskiem o likwidację.

- Złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dwóch członków rady nadzorczej Piotra Stobieckiego i Stanisława Gryngoffa oraz prokurenta Andrzeja Ornata - mówi Piotr Pochmara, specjalista ds. interwencji prawnych i analiz Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Organizacja zarzuca im wykorzystanie informacji poufnych spółki dla własnej korzyści, co jest niezgodne z prawem. - Zarząd na pewno tę decyzję musiał konsultować w szerszym gronie i stąd nasze podejrzenia - wyjaśnia specjalista SII. Według stowarzyszenia, te trzy osoby dzięki zbyciu akcji przed 30 stycznia mogły zarobić łącznie około 183 tys. zł. Gdyby tą samą ilość akcji sprzedały w lutym, to na ich konta wpłynęłoby zaledwie około 67 tys. zł.

- Na pewno nie było takiej możliwości, aby osoby te sprzedawały swoje akcje, ponieważ wcześniej wiedziały o planach likwidacji spółki - przekonuje Marek Kamiński, obecnie likwidator spółki a wcześniej wiceprezes Swarzędza. Według niego członkowie rady dowiedzieli się o tym 20 stycznia, czyli ponad 2 tygodnie po tym, jak sprzedali swoje akcje. - Natomiast prokurent i osoba z kierownictwa dowiedziały się od zwołaniu walnego zgromadzenia dopiero 30 stycznia i to pewnie z komunikatu spółki - dodaje Marek Kamiński.
Decyzja o likwidacji spółki może zostać jeszcze cofnięta. Jednak, aby do tego doszło musiałoby się zebrać ponad 50 proc. wszystkich inwestorów. Ale to nie jest łatwe, ponieważ akcjonariat jest bardzo rozproszony.
- Nie wykluczam tego scenariusza. Ale jest to mało prawdopodobne - twierdzi likwidator Swarzędza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski