Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybaczenie uzdrawia człowieka

Anna Kot
O roli przebaczenia, pojednania, wolności i pokoju serca mówi misjonarz werbista o. dr Mirosław Piątkowski, który sam musiał uporać się z gniewem po śmierci ojca, zamordowanego w pracy przez włamywacza

Dlaczego właśnie przy okazji tych świąt, świąt Bożego Narodzenia, przy wigilijnym stole tak głośno i często mówi się o wybaczaniu i pojednaniu.
Bo narodziny Jezusa są przyjściem Boga do człowieka, wyjściem mu naprzeciw. To klarowny, jednoznaczny gest pojednania Boga z człowiekiem. I - co ważne - zwróćmy uwagę na kolejność: to sam zdradzony Bóg wychodzi z inicjatywą zgody. To nie człowiek poprosił Go o wybaczenie. Przyjrzyjmy się działalności Jezusa, Jego naukom, a potem śmierci na krzyżu za - przecież nasze! - grzechy. To oczywiste przesłanie, informacja dla nas, że Bóg, dzięki Jego ofierze, wybaczył nam nasze zdrady, słabości, niedoskonałości. Bo Jezus-Bóg, urodzony przez zwyczajną kobietę, stał się w każdej komórce ciała jednym z nas, przez 30 lat żył zwyczajnie - był cieślą, nawet nie bogaczem czy dostojnikiem albo kapłanem. W ten sposób Bóg zbratał się z nami, przyjął ciało człowieka, który odwrócił się od Niego w Raju. A skoro sam Bóg wychodzi naprzeciw człowiekowi w wybaczającym geście, to po prostu wypada, abyśmy zrobili to samo w stosunku do drugiego człowieka. Nie mówiąc już o pojednaniu z Bogiem. Właśnie w rocznicę tego wybaczającego gestu.

To stąd rekolekcje i długie kolejki do konfesjonałów?
Tak to rozumieją i tak postępują ludzie wierzący - teraz to my pragniemy zgody z Bogiem, a już naturalną konsekwencją wydaje się zgoda z drugim człowiekiem - wybaczenie i pojednanie. Głęboki sens w tym procesie należy przypisać właśnie oprawie religijnej - adwent to czas przygotowywania się: roraty, rekolekcje, konferencje, specjalne czytania Ewangelii niedzielnych, których ukoronowaniem jest świąteczna spowiedź. Zdejmujemy wtedy przed Bogiem ciężar winy, słabości i wychodzimy do Niego, by Go przeprosić, żałować i się poprawić. Ten akt wyznania i przyznania się do winy przenosi się potem na ludzkie zachowanie, bo przecież ta obraza Boga dotyka nie Jego, ale drugiego człowieka, to jego krzywdzimy. Wybaczając, chcemy po prostu poczuć pokój w relacji z innym, a trudno o ten pokój, nosząc w sobie ciężar winy. Czytałem jakiś czas temu wyniki badań przeprowadzonych zdaje się przez psychologów w Europie, którzy zadali ludziom pytanie o najważniejszą dla nich wartość w życiu. I wie pani na co wskazało najwięcej ludzi? Nie na zdrowie, nie rodzinę, nie pieniądze, nie na Boga nawet, ale pokój w sercu! A wśród badanych z pewnością nie byli tylko ludzie wierzący.
Tak Ojciec opowiada, jakby to było takie proste - rekolekcje, spowiedź, wyciągnę rękę albo powiem przepraszam i po sprawie. Wybaczyłam. Mam pokój w sercu. No, ale nie mam… Ależ to nic nowego ani wyjątkowego - bo co innego mówić, że się wybacza, a co innego wybaczyć. Jednak jest prosty i dostępny dla każdego z nas test na zgodność deklaracji i uczuć - kiedy na widok czy myśl o człowieku, wobec którego czuję gniew, głęboką niechęć i pretensje za wyrządzone krzywdy i zranienia, czuję wewnętrzny pokój, wiem, że się z nim naprawdę pojednałem. Ale proszę pamiętać, że to się nie odbywa z automatu - pojednanie i wybaczenie to proces. Często długi. Ale naprawdę warto go w sobie uruchomić. A wiem, co mówię. 24 lata temu dokładnie miesiąc przed Wigilią został zamordowany mój ojciec. Mordercę policja zatrzymała już po 6 dniach. Siadając do wigilijnego stołu - ja, ksiądz przecież - musiałem sam na sobie „przerobić” akt wybaczenia. Miałem żal do Boga i człowieka za utratę ojca.

Jak Ojciec sobie radził?
Napisałem list do mordercy. Wiedziałem, gdzie był osadzony, gdzie czekał na proces i karę. Zaproponowałem spotkanie i rozmowę. Nie wiem, czy go przeczytał, nie wiem, jak na niego zareagował. Nigdy się do mnie nie odezwał. Nigdy go nie spotkałem. Po najtrudniejszych tygodniach dla mojej mamy, wyjechałem na misje do Argentyny. Tam się dowiedziałem, że został skazany na 15 lat więzienia. Ale i wtedy, i dziś wiem, że ten list pisałem do niego, ale też dla siebie. W poszukiwaniu zgody na to, co się stało i pokoju serca. Jeszcze sporo czasu mocowałem się z tym wybaczeniem - mordercy i Bogu.
Bogu?
Nie tylko Bogu - musiałem też wybaczyć sam sobie. To jeden z ważniejszych obszarów pojednania w człowieku. Poza drugim człowiekiem i Bogiem właśnie. I nie jest to psychoterapeutyczny frazes. Ale po kolei. Kiedy doznaję krzywdy, a uważam, że nie zasłużyłem na nią, odczuwam głęboką niesprawiedliwość. Gniew, wściekłość, żal i pretensje do Boga o to, że dopuścił do takiej tragedii, a przecież będąc wszechmocny mógłby coś zaradzić. Bo jako człowiek wierzący, ufam, że Bóg czuwa nad wszystkim, także mnie i moich bliskich strzeże, tymczasem On pozwolił na inny scenariusz i dopuścił do zranienia mnie. Mam wtedy dwa wyjścia - odrzucić Go i trwać w nienawiści do Niego i wszystkich dookoła, nie zaznając spokoju, albo Mu wybaczyć, ufając, że wie, co robi i przygotował dla mnie o wiele większe dobro, niż to, które utraciłem. I wybaczam Bogu tę krzywdę, tę rażącą niesprawiedliwość i - ponieważ sam przez to przeszedłem po utracie ojca - zapewniam: o wiele łatwiej, spokojniej wtedy żyć, nie rezygnując wcale z żałoby.

Ale mając poczucie winy, mogę też sama poprosić o wybaczenie skrzywdzonego przeze mnie człowieka.
Oczywiście - zdarza się, że winny wyjdzie nam naprzeciw i nas przeprosi, wtedy na pewno łatwiej wybaczyć. Jednak prosić o przebaczenie jest trudniej niż wybaczać, nie tylko dlatego, że akt ten wymaga od nas pokory. Prosząc o wybaczenie, musimy liczyć się z odrzuceniem, a nawet wyśmianiem. Także to przeżyłem, i wiem, że to bolesne. Ale chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden aspekt - wybaczenie wcale nie zwalnia winnego od kary - od pokuty. Kiedy pisałem list do zabójcy mojego ojca, nie życzyłem mu zwolnienia z więzienia - wręcz przeciwnie. Wina musi zostać ukarana i odkupiona - tak jest moralnie i korzystnie dla winnego, który czuje, że choć po części zadość-uczynił za popełnione zło. Ale w takich codziennych winach przeciw drugiemu człowiekowi możemy sobie sami zadawać pokutę, np. post o chlebie i wodzie daje satysfakcję ofiarowania czegoś, rezygnacji, zadość-uczynienia choć w części.

Tak po ludzku trudno zapomnieć o doznanych krzywdach, które tworzą gruby i wysoki mur w relacji z tym, który wobec nas zawinił. Właśnie płaszczyzna wiary daje nam przewagę i siłę, by zburzyć ten mur i przebaczyć. Człowiek wierzący może w modlitwie zwracać się do Boga o tę siłę potrzebną do wybaczenia, bo ze swej natury, ludzką mocą po prostu nie jest w stanie tego dokonać. A ponieważ Bogu zależy na pojednaniu z nami i nas między sobą, dlatego możemy liczyć na Jego pomoc.
Mówimy o granicznych przeżyciach, z gatunku tych najtrudniejszych, najboleśniejszych ran i strat. A te zwyczajne, jeśli w ogóle tak można powiedzieć, zasłyszane głupie komentarze, pomówienia, krzywe spojrzenia i miny, krzywdzące opinie, kłótnie rodzinne o symboliczną miedzę, podział spadku, opiekę nad chorymi rodzicami czy podział obowiązków w rodzinie, kłótnie w pracy, zazdrość o wpływy i awanse, premie - cała dokuczliwa codzienność bycia z drugim człowiekiem na wielu płaszczyznach - te winy, i rany wybacza się łatwiej, szybciej?
Oczywiście nasze poczucie krzywdy i winy mają różny wymiar i ciężar. Inny, gdy rodzina się po prostu pokłóci o sprawy mniejszego czy większego kalibru, a inny, gdy to zranienie drugiego człowieka dotyka całej jego kondycji psychiczno-duchowej. Każdy z nas ma taki głos wewnętrzny, który próbuje wyrazić to poczucie winy, a ono - nieważne czy mniejsze, czy większe - w końcu staje się ciężarem nie do uniesienia. Jedni go na wszelkie możliwe sposoby zagłuszają, inni pozwalają, aby on przemówił. I wtedy ludzie wierzący idą do spowiedzi. Idzie naprawdę wielu - czasem nie wychodzimy z konfesjonałów codziennie po 4-5, a nawet 8 godzin. Ale my tam nie gawędzimy sobie, to kilka godzin słuchania, rozmawiania i przemierzania najczarniejszych obszarów człowieka razem z nim.

Od tego momentu zaczyna się zdrowienie, w człowieku kiełkuje i rozrasta się pokój?
Ale nie dotyczy to wyłącznie ludzi wierzących - choć na pewno im łatwiej wybaczyć ze względu na przykład i autorytet samego Boga. To On w osobie Jezusa, w ograniczeniu swej boskości do ludzkiej istoty, pokazał nam, jak tego dokonać. Kiedy poranieni - czy to pod pływem ciężaru zadanych, czy doznanych krzywd - wybaczamy, odzyskujemy wolność. To nie jest skomplikowany mechanizm - krzywda rani i wywołuje ból w psychice i w duchowości, kiedy wybaczymy sprawiamy, że ta rana się zabliźnia i uwalniamy się od bólu. Te krzywdy są różne - utrata bliskiego, majątku, pracy czy zapłaty wywołuje żal, ale zdrowiej dla nas nie nosić go w sobie, bo on działa także na nas - nienawiść, gniew, wina człowieka zniewalają, niszczą od wewnątrz, dręczą, wpędzają w depresje, po prostu bolą. Dokonujemy tego w akcie wewnętrznej wolności - to jest nasz wybór. Dobrze wiedział św. Paweł - nawrócony grzesznik, który miał wiele na sumieniu ! - co pisał w liście do Efezjan: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (4, 26). A więc, zanim położysz się spać, abyś mógł spokojnie spać, wybacz…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski