18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malina Stahre-Godycka: Najważniejsze jest budowanie mostów

Marek Zaradniak
Najnowsza książka Maliny Stahre-Godyckiej to "Dwie kobiety - jedna nadzieja"
Najnowsza książka Maliny Stahre-Godyckiej to "Dwie kobiety - jedna nadzieja" Waldemar Wylegalski
Malina Stahre-Godycka jest poznanianką od lat mieszkającą w Szwecji. Jest pisarką i tłumaczką. Właśnie ukazała w Polsce jej najnowsza książka "Dwie kobiety - jedna nadzieja"

Pani najnowsza książka "Dwie kobiety, jedna nadzieja", która najpierw ukazała się po szwedzku, a teraz po polsku to opowieść o walce o przetrwanie, a jednocześnie dziennik godnego umierania. Dlaczego zajmuje się Pani taką problematyką? Wszak wcześniej przetłumaczyła Pani książkę Elisabeth Kubler -Ross "Życiodajna śmierć"
Malina Stahre-Godycka: To nie ja zajmuję się tą problematyką. To ta problematyka mnie goni. Osobiście nie wierzę w przypadki, ale przez przypadek znalazłam książkę "Życiodajna śmierć", którą przetłumaczyłam i która stała się bestsellerem. To był pierwszy przystanek w tym kierunku. Drugi przystanek to właśnie "Dwie kobiety - jedna nadzieja". W obu pojawiają się pytania związane z ludźmi i pytania o sens życia dlatego, że obecność śmierci w naszym życiu zmusza nas do zajęcia stanowiska dotyczącego sensu naszego życia.

Polecamy: Christian Grey - te książki czyta milion Polek. Dlaczego?

Czy bohaterka Pani książki Prudencja ma także poznańskie korzenie?
Malina Stahre-Godycka: Chodzi o to, że jesteśmy z tego samego świata pojęć. Ona stała się dla mnie podporą egzystencjalną. Znałyśmy się z czasów młodości i to sprawiło,że miałyśmy do siebie wzajemne zaufanie. Stała się dla mnie bratnią duszą. Szczególnie na emigracji.

Stworzyłyście Zgromadzenie Sióstr od Tortu...
Malina Stahre-Godycka: Dlatego, że miałyśmy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Nazwałam ją Prudencją bo była roztropna, zebrana, praktyczna. Była po prostu moim przeciwieństwem. A ona nazwała mnie siostrą Sapiencją. Grałam jej potwornie na nerwach, ale stymulowałam do różnych przemyśleń.

Czytaj również: Festiwal Animator: Poznań w lipcu znów będzie stolicą animacji!

Pani nie przyjęła do wiadomości tego, że Prudencja odeszła. Pisała Pani do niej listy także po śmierci...
Malina Stahre-Godycka: Dlatego, że moim zdaniem Niebo nie jest puste, a nasza pamięć jest jakby domem, w którym ci ludzie mieszkają. Jaki jest sens życia można zastanawiać się dopiero gdy weźmiemy poważnie możliwość śmierci. A wszyscy przecież żyjemy z wyrokiem. Wszyscy jesteśmy skazańcami. To dla mnie sformułowania kluczowe. Sądzę, że najtrudniejszą rzeczą jest zbudowanie mostu pomiędzy rzeczywistością materialna, zmysłową, a nienamacalną, duchową. Skorzystam tutaj z wielkiej mądrości profesora Leszka Kołakowskiego, którego miałam szczęście poznać i który dodawał mi odwagi do tego, aby pisać. W jego pismach znajduje się sformułowanie rzeczywistość, której prawie nie znamy.
Dla mnie stanowi to natomiast materiał do dalszych przemyśleń. Kto wie może chcąc tworzyć mosty między rzeczywistościami powinnam ukończyć Politechnikę, a przecież ukończyłam zupełnie inne kierunki. Ale inspiruje mnie pan do tego, aby nie odpowiadać szybko na pana pytania. Siedzi pan i słucha dając przerwy. Bo czasami za szybko odpowiadamy na pytania nie namyślając się, a pan siedzi i słucha. I jaki jest cel naszej rozmowy?

Mamy opowiedzieć o nowej Pani książce i przypomnieć Pani postać. Aby poznaniacy, aby wielkopolanie wiedzieli kim pani jest
Malina Stahre-Godycka: A dlaczego mają to wiedzieć?

Bo wszyscy Pani nie znają, a książka jest po to, aby ją ludzie czytali...
Malina Stahre-Godycka: A dlaczego ludzie czytają?

Bo chcą wiedzieć więcej.
Malina Stahre-Godycka: A dlaczego chcą wiedzieć więcej?

Bo są ciekawi świata...
Malina Stahre-Godycka: A dlaczego są ciekawi świata?

Bo nie możemy przecież ciągle funkcjonować w jednym miejscu...
Malina Stahre-Godycka: Widzę, że przerzuciliśmy pałeczkę i to ja z panem przeprowadzam wywiad, ale to co pan powiedział jest bardzo ważne, bo to jest nasze doświadczenie. Dawniej ludzie siedzieli w grotach przy ognisku i dowiadywali się jak się żyje właśnie z opowieści przy ognisku. A teraz mamy internet i mamy książki, ale dla mnie najważniejsze jest spotkanie z drugim człowiekiem twarzą w twarz.

Czy pisanie o człowieku, który walczy o swoje życie był łatwe?
Malina Stahre-Godycka: Nie chcę rozgraniczać świata chorych i świata zdrowych. Ona korzystała z mojej obecności. Ja korzystałam z jej obecności.

Jak przyjęto książkę w Szwecji?W jednej z recenzji przeczytałem: "Lektura książki okropnie dużo mi dała napisana jest z humorem empatią i mądrością i nie przekracza granic prywatności.
Malina Stahre-Godycka: Pisały o niej gazety typu Elle jak i czasopisma dla elity intelektualnej Szwecji. Krytycy polecali ją jako prezent gwiazdkowy. Miałam wywiady w radio i spotkania organizowane przez fundacje prowadzące hospicja. Zauważono też nasze polskie pochodzenie. Polskość stanowiła moment ciekawy dla Szwedów. I to polskie dziedzictwo zaprowadziło mnie do Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Tam miałam wieczór autorski dotyczący mojej wcześniejszej książki "Nigdy nie rodzi się byle kto".
Tydzień temu uczestniczyłam też w uroczystości z okazji 70-lecia Instytutu Piłsudskiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Mówiono tam o niezłomności polskiego narodu, o tym, że nigdy nie poddawaliśmy się i wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie tylko mowa o narodzie, ale o każdym z nas, bo każdy o coś walczy. Bohaterowie tamtej książki to nie święci, którzy lecą do Nieba.
Ci ludzie byli członkami tego narodu. Chodzi o to, aby nasze doświadczenia z Europy Wschodniej znalazły zastosowanie na Zachodzie, bo przecież tragedie działy się i dzieją wszędzie i nasze doświadczenia są uniwersalne.

Gdy swego czasu rozmawialiśmy o książce "Nigdy nie rodzi się byle kto" mówiła Pani, że ma powstać film w oparciu o te fascynującą historię rodzinną...
Malina Stahre-Godycka: Ta książka według recenzentów jest już jest prawie gotowym scenariuszem filmowym porównywanym do "Przeminęło z wiatrem". Czeka tylko na odkrywcę jej filmowej wersji. Filip Bajon przeczytał książkę. I bardzo cieszyłam się z jego reakcji. Kiedy potem rozmawialiśmy o filmie powiedział: "ale chyba jedna scena jak na przykład ta wstrząsająca kiedy zaraz po wojnie na poznański dworzec wjeżdża pociąg ze Stuttgartu , a potem wysypują się z niego ludzie wracający z obozów kosztowałaby "bajońskie sumy". A książka ma wiele panoramicznych scen . Jak zwykle chodzi o sponsorów… TVP myślała o serialu, ale i tu ten sam problem.

W międzyczasie powstała jeszcze jedna pani książka "Twarze". To uzupełnienie "Nigdy nie rodzi się byle kto"?
Malina Stahre-Godycka: Nie. To kulisy jej powstawania. Spotkałam przecież mnóstwo fascynujących ludzi i postanowiłam ich utrwalić. Objechałam wtedy pół świata przemierzając ponad 150 tys. kilometrów. Ale tak naprawdę nie chodzi o to, że kogoś spotkałam w Nowej Zelandii czy w Ameryce, lecz o to, że właściwie każde spotkanie z drugim człowiekiem daje mi szansę wyjść z własnego podwórka, a moje reakcje wobec kogoś mówią dużo o mnie. Drugi człowiek staje się lustrem . To są spotkania na przystanku autobusowym czy też w Australii gdzie mieszkałam z prostytutkami no i mam ambicje by kochać bliźniego ale jednocześnie trzęsę się ze strachu, aby bliźni nie ukradli mi plecaka. Czasem komizm sytuacji jest nie do odparcia.

Spotkanie człowieka z człowiekiem. A więc na koniec wracamy do budowania mostów.
Malina Stahre-Godycka: Tak. Właśnie o to chodzi. A Prudencja żyje tak jak uczy i to jest szalenie ważne dlatego, że ilu ludzi żyje tak jak uczy?

Niewielu...
Malina Stahre-Godycka: Tak. Niewielu i na tym polega siła tej postaci. Prudencja praktykuje to o czym mówi Vaclav Havel: "Nawet jak wszystko nie układa się po mojemu i tak jest w tym sens". Myślę, że siła i pociecha najlepiej przychodzi z drugim człowiekiem. I na odwrót… Gdyż bardzo dobrze udaje nam się też wzajemnie pogrążać.

"Dwie kobiety - jedna nadzieja" to moim zdaniem też materiał na sztukę lub nisko budżetowy film, bo występują w nim przecież tylko dwie osoby.
Malina Stahre-Godycka: Tylko trzeba by napisać dobry scenariusz.

Powiedziała Pani, że życie z człowiekiem, który odchodzi to temat na szerszy komentarz i będzie tematem następnej książki. A więc jakie są Pani plany?
Malina Stahre-Godycka: Prędzej czy później wszyscy odchodzimy. Stąd życie z człowiekiem, który odchodzi to życie każdego z nas. Zgodzi się Pan? Moje plany autorskie wiążą się z pisaniem o rzeczywistości. Dzielenie się doświadczeniem innych i moim własnym które może pomóc. Chodzi mi o kontynuowanie tematu sensu życia, ale też o pytanie jak żyć.

MalinaStahre-Godycka

Malina Stahre Godycka, polska pisarka i tłumaczka mieszkająca w Szwecji.
Urodziła się w Poznaniu i tu ukończyła prawo na UAM. Od wielu lat zagranicą. Na Uniwersytecie w Sztokholmie ukończyła ekonomię. Znana jest jako tłumaczka książki Elisabeth Kubler-Ross "Zyciodajna śmierć", a także z sagi rodzinnej "Nigdy nie rodzi się byle kto" oraz ukazującej kulisy jej powstawania książki "Twarze". W stanie wojennym wspierała prasę niezależną i organizowała pomoc żywnościową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski