W lipcu ubiegłego roku pili razem z pokrzywdzonym w mieszkaniu Joanny S. Gospodyni wyszła na spacer z dziećmi. Mężczyźni pokłócili się. Między innymi o to, że Grzegorz A. był niedobry dla Asi i dzieci.
- Ja wychowałem się w domu dziecka, a on je szarpał - wyznał potem Arkadiusz S. - Nam kazał wyp... z chaty, chociaż mieszkanie było Asi. Ona miała za dobre serce i nie chciała go wyrzucić jak psa.
Powiedział też, że kopnął pokrzywdzonego w głowę, a potem chwycił za szyję i szczękę. Wtedy stało się. Grzegorz A. stał się "wiotki". Arkadiusz Sz. powiedział też, że żałuje i przeprasza. - Ja nie chciałem go zabić, tylko tak wyszło...
Obaj mężczyźni wynieśli ciało Grzegorza A. na strych kamienicy i tam zostawili. Smród rozkładu zaalarmował sąsiadów. Oskarżeni sami zawiadomili policję o zdarzeniu, ale początkowo przedstawiali różne wersje. Pierwotnie winę miał wziąć na siebie niekarany Sylwester C., żeby Arek mógł opiekować się Joanną i jej dziećmi. Jednak starszy mężczyzna podczas pierwszej rozprawy w ubiegłym miesiącu przyznał, że to on przyczynił się do śmierci Grzegorza A., a Sylwek tylko pomógł ukryć ciało.
Jednak prokurator zażądał 25 lat więzienia dla obu mężczyzn. Obrońca Arkadiusza Sz. przekonywał, że to nie było zabójstwo, lecz pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Adwokat Sylwestra C. prosił o uniewinnienie go od zarzutu morderstwa Grzegorza A.
Poznański Sąd Okręgowy ogłosi wyrok jeszcze w tym miesiącu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?