Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Egzaminy: Niepotrzebny stres czy skuteczna weryfikacja wiedzy?

Anna Jarmuż
Andrzej Karaś - dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Poznaniu
Andrzej Karaś - dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Partia rządząca zapowiada likwidację szkolnych egzaminów, z wyjątkiem matury i powrót do egzaminów wstępnych na studia. Systemu bronią eksperci z Instytutu Badań Edukacyjnych. My o zdanie na temat testów, sprawdzianów i egzaminów zapytaliśmy dwóch poznańskich nauczycieli.

Rozmowa z Andrzejem Karasiem, dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Poznaniu

Czy egzaminy na różnych etapach szkół są potrzebne czy powinny zniknąć, jak proponuje partia rządząca?

Sprawdzian szóstoklasisty czy OBUT po trzeciej klasie i DUMa po piątej to nie tylko egzaminy, ale przede wszystkim diagnoza dla szkoły. Sygnał, co trzeba poprawić. Jest to o tyle cenne, że w większości przypadków testy są poprawiane przez osoby z zewnętrz. W naszej szkole testu po trzeciej klasie też nie sprawdzają osoby, które uczyły w danych klasach, tylko nauczyciele klas drugich. Dzięki temu wiedzą, jakie wnioski wypływają z wcześniejszego rocznika i co muszą w swojej pracy zmienić. Jestem za pozostawieniem egzaminów. Każdy z nas podlega ocenie i diagnozie. Musimy młodych ludzi do tego przygotowywać, bo zderzenie bezstresowego wychowania z pracą i dorosłym życiem może być bardzo bolesne.

Często pojawiają się argumenty, że egzaminy to stres dla dzieci.

W życiu nie da się tego uniknąć. Każdy z nas stanie kiedyś do rywalizacji. Trzeba stopniowo przygotowywać na to dzieci, zwiększając natężenie tego stresu. On na poziomie sprawdzianu szóstoklasisty, który nie decyduje o przyjęciu do szkoły, ma działanie pozytywne. W stosunku do egzaminów pojawiają się też zarzuty, że są to tylko testy. Wiemy doskonale, że tylko 30 procent zadań jest testowych. Pozostała część to zadania otwarte lub swobodna wypowiedź. Mamy dobrze opracowany system i odpowiednie narzędzia oceny. To, co już udało się wypracować jest dobre. Nie warto tego niszczyć, można ulepszać.

Co dają egzaminy, zarówno uczniom, jak nauczycielom?

Nauczycielom pozwalają zewnętrznie ewaluować swoją pracę. Dzieciom pokazują, czego już zdążyły się nauczyć, a co jeszcze muszą poprawić. Jest to też pewnego rodzaju informacja dla rodziców. System egzaminów można poprawić, lecz ich likwidacja przyniesie bardzo duże szkody.

Wtedy większe znaczenie będzie miała średnia ocen.

Tak, a to zamykanie drogi niektórym uczniom. Są szkoły, które same kształtują swój system oceniania. Mają podwyższone średnie na poszczególnych przedmiotach - tak jak my. I za tą piątką w naszej szkole i w innej może kryć się coś zupełnie odmiennego.

Oceny mogą być naciągane?

Tak. Dzisiaj weryfikuje to egzamin zewnętrzny. To jest wskazówka, jak nauczyciel rzeczywiście pracuje. Bo niemożliwe jest, żeby uczeń, który dostaje bardzo dobry, pisał test na 40 - 50 procent. Oczywiście, bierzemy przy ocenianiu także inne uwarunkowania, ale nie może być aż takich rozbieżności.

Mówi się też o powrocie egzaminów wstępnych na studia i rezygnacji z systemu bolońskiego.

Egzaminy wstępne nie były do końca wiarygodne. Obecnie młodzież jest oceniana obiektywne. To funkcjonuje lepiej niż organizowane w różnych częściach Polski, na różnym poziomie egzaminy wstępne. Poza tym, ocena naszego szkolnictwa jest obecnie bardzo wysoka. Polskie szkolnictwo wyższe jest skorelowane ze szkolnictwem Europy Zachodniej. Nasza matura jest uznawana praktycznie wszędzie. Jeśli zaczniemy to zmieniać, nasza młodzież, chcąca studiować za granicą będzie miała tam egzaminy wstępne. Obecnie nie jest to potrzebne.

Rozmowa z Karoliną Mazurek, nauczycielką z Chrześcijańskiego Gimnazjum im. Króla Dawida w Poznaniu

Czy w szkołach powinno się egzaminować dzieci?

Jeśli chodzi o naukę w gimnazjach, weryfikacja wiedzy jest potrzebna. Umożliwia to uczniom kontynuowanie nauki w wybranym liceum. Jednak, czy koniecznie w takiej formie? To powinno zostać poddane dyskusji. Jeśli zaś chodzi o sprawdzian szóstoklasisty to - jako nauczyciel - uważam, że byłoby z korzyścią dla uczniów, gdyby został zniesiony albo zmieniona została jego formuła. Tak naprawdę nie wnosi on żadnych wartości, jeśli chodzi o edukację. Nie daje dzieciom przepustki do gimnazjum. Zdecydowana, większość uczniów szkół podstawowych, po jej zakończeniu, idzie do rejonowych gimnazjów. Nie ma więc potrzeby weryfikowania ich wiedzy. Tylko niektóre gimnazja prowadzą rekrutację w oparciu o wyniki sprawdzianu. Tam jednak liczą się też oceny na świadectwie, więc dlaczego by nie zostawić tylko tej formy oceny? To jeden powód. Drugi jest taki, że uczniowie w tym wieku - od 9 do 12 lat - podchodzą do egzaminów z dużym stresem. Jest to dla nich obciążenie emocjonalne. To są jeszcze dzieci. Za dużo czasu spędzają one na rozwiązywaniu testów. Ich forma słabo się sprawdza. Słyszałam takie określenie - „testokracja”. W szkole władza testów zapanowała nad kreatywnym myśleniem. Dzieci już w wieku 9 lat uczą się myślenia pod testy. Będąc w okresie, gdy wszystko chłoną i tak naprawdę uczą się uczyć, zamiast poszerzonego, kreatywnego i niestandardowego myślenia, zgłębiają schematy. Nie ma to przełożenia na to, co czeka ich w późniejszym, dorosłym życiu czy wyzwaniach zawodowych. Efekty „testokracji” można zobaczyć też na uczelniach wyższych. Niestety, widać dużą zmianę w pokoleniu studentów, które zdawały nową maturę.

A co Pani myśli o powrocie do egzaminów wstępnych na studia?

Jestem za. Jako wykładowca i osoba prowadząca zajęcia przez cztery lata, miałam okazję zobaczyć i poczuć drastyczne obniżenie się poziomu osób, które przychodziły na studia. Egzaminy dużo dawały. Można było studenta zobaczyć, porozmawiać z nim. Przyszli studenci pisali też pracę. To wszystko dawało pełen obraz. Natomiast obecna matura nie do końca weryfikuje to, jakie ktoś ma predyspozycje i umiejętności. Jeśli maturzyście raz powinie się noga, musi zdawać za rok to samo. Nie do końca mi się to podoba. Obecny system wydaje mi się bardziej bezduszny.

A co Pani sądzi o nieobowiązkowych testach OBUT (dla trzecioklasistów) i DUM (dla piątoklasistów)?

Jest to narzędzie dla nauczyciela i rodzica, które pozwala zobaczyć, co dziecko umie, a czego nie. W naszej szkole OBUT nie przysparza uczniom dużego stresu. Testy te nie są jednak do końca miarodajne. To narzędzia, które badają inteligencję logiczno-językową. A przecież człowiek ma wiele obszarów inteligencji. Mamy inteligencje: muzyczną, plastyczną, emocjonalną, społeczną. Dzieci, które nie mają zdolności językowych, logicznych, matematycznych, ale są obdarowane w innej dziedzinie, mogą wypadać gorzej. Mogą z tego powodu tracić wiarę w siebie.

Rozmawiała Anna Jarmuż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski