Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poniżanie i zastraszanie w Muzeum Narodowym?

Karolina Koziolek
Poniżanie i zastraszanie w Muzeum Narodowym?
Poniżanie i zastraszanie w Muzeum Narodowym? Łukasz Gdak
Pracownicy Muzeum Narodowego w Poznaniu uważają, że w placówce źle się dzieje. Do PIP wysłali pismo z przykładami „szykanowania i mobbingu”.

We wrześniu zwolniony został kierownik działu edukacji muzeum, jeden z najbardziej aktywnych pracowników. On sam złożył wobec dyrekcji aż dwa pozwy do Sądu Pracy. Nie zgadza się ze zwolnieniem. Zwolnienie dyscyplinarne otrzymał równolegle z przyznaniem medalu Gloria Artis z Ministerstwa Kultury...

- Muzeum ma problem z kadrą zarządzającą. Dyrekcja nie ma wizji, jak ta instytucja powinna funkcjonować, nie interesuje ich publiczność - mówi zwolniony dyscyplinarnie Marcin Szeląg.

Jego zdaniem placówka nie ma szerszego programu wystaw, programu badań, niewiele wydaje. - Poza spóźnionymi katalogami - ironizuje Szeląg.

Stworzona przez niego lista zarzutów jest dłuższa, dotyczy także powstającego właśnie Zamku Przemysła na wzgórzu tuż za muzeum. Zdaniem Szeląga to inwestycja nieprzygotowana z punktu widzenia muzealnego.

- To nieprawda. Opóźnienia wynikają z modernizacji pałacu w Rogalinie. Tam skierowaliśmy całe nasze siły - twierdzi jednak prof. Wojciech Suchocki, dyrektor muzeum. Odpiera również zarzuty co do poziomu wstaw. - Mamy świetne zbiory, których obejrzenie wymaga nie jednej, ale wielu wizyt w muzeum.
Szeląg był nagradzanym pracownikiem, ale miał popaść w konflikt personalny. On sam twierdzi, że prosił o pomoc w tej sprawie dyrekcję, ale jej nie otrzymał. Dyrekcja nie chce sprawy komentować i czeka na rozstrzygnięcie sądu.

- Dyrektor zarządza instytucją kultury i podejmuje samodzielne decyzje dotyczące prowadzonej polityki kadrowej - komentuje sprawę Maciej Babczyński, rzecznik minister kultury, której podlega muzeum. - Nie są nam znane fakty świadczące „o niegospodarności władz muzeum” w kontekście budowy Zamku Przemysła - dodaje.

W połowie października zarzuty wobec dyrekcji wystosowała także kadra opiekująca się ekspozycją tzw. salowe. To najliczniejsza grupa zatrudnionych w muzeum. W piśmie do Państwowej Inspekcji Pracy mówią o „nierównym traktowaniu, poniżaniu, zastraszaniu i mobbin-gu”. Czarę goryczy przelały sprawy finansowe. Pensja zasadnicza salowych wynosi 1500 zł brutto. Niedawno okazało się, że nowo zatrudniane osoby dostają 1750 brutto, choć wykonują tę samą pracę. Pracownicy chcieli wyrównania, ale dyrekcja nie zgodziła się, tłumacząc decyzję brakiem pieniędzy. Kiedy pracownicy poszli z tym do dyrektora, ten miał przyznać, że nic nie wie o różnicy w pensjach, a najbardziej oburzył go fakt, że znają wzajemnie swoje zarobki. - Pracownicy nie powinni znać pensji innych - mówi nam prof. Wojciech Suchocki. - Poleciłem udać się po dalsze wyjaśnienia do mojej zastępczyni do spraw finansowych - dodaje.

Delegatka opiekunów ekspozycji została wezwana do zastępczyni dyrektora ds. finansowych Doroty Mielcarek, gdzie miało dojść do nieprzyjemnej sytuacji. Z relacji pracowników skierowanej do PIP wynika, że kobieta została „skutecznie zastraszona”, miało być to dla niej „ciężkie i traumatyczne przeżycie”. - Nie dotarły do mnie żadne gesty ze strony pracowników świadczące o tym, że mają mi cokolwiek za złe, nigdy nie zarzucali dyrekcji szykan - mówi jednak Suchocki.
Z naszych informacji wynika, że kroki prawne w tej sprawie szykuje zakładowa Solidarność. PIP nie udziela informacji, czy wszczęto postępowanie. Od dłuższego czasu krytyczne głosy pod adresem muzeum pojawiają się także w środowisku aktywistów miejskich w Poznaniu. Zarzucają palcówce, że jest białą plamą na mapie miasta. Zarzuty spotęgowały się po zwolnieniu znanego w środowisku Marcina Szeląga. - Muzeum Narodowe nie jest instytucją intuicyjnego pierwszego wyboru jako partner różnego rodzaju przedsięwzięć. Z czegoś to się bierze. Myślę, że między innymi z pewnego zamknięcia się tej instytucji. A wystarczyłaby chociażby kawiarnia od strony alei Marcinkowskiego, która zachęcałaby do wniknięcia dalej. Zwracam też uwagę, że stary gmach muzeum to jedyny nieodnowiony budynek w ramach pl. Wolności - mówi Piotr Libicki, plastyk miejski.

Kuba Głaz, krytyk architektury, aktywista miejski: - Muzeum Narodowe, a zwłaszcza jego oddziały to placówki straconej szansy. Brakuje nastawienia na edukacje w dziedzinie kultury, sztuki i estetyki. W muzeum są ludzie, którzy potrafiliby to robić, ale polityka dyrekcji w tym zakresie jest odmienna. Najbardziej wyrazistym przykładem jest muzeum instrumentów muzycznych, w którym nie można usłyszeć ani jednego instrumentu. Muzeum potrzebuje gruntownej reformy - uważa.

- Nie jesteśmy instytucją rozrywkową. Mamy inne zadania. Posiadamy autentyczne przedmioty, a nie elektroniczne gadżety. Naszym zadaniem jest je chronić i udostępniać - mówi Wojciech Suchocki. - Parkiem rozrywki nie zamierzamy być - stwierdza. Dodaje zarazem, że w wyniku spotęgowanych głosów krytyki jest gotowy do publicznej dyskusji na temat funkcjonowania muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poniżanie i zastraszanie w Muzeum Narodowym? - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski