Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar przy Żelaznej: Stracili dach nad głową

Mikołaj Woźniak
Pożar przy Żelaznej: Stracili dach nad głową
Pożar przy Żelaznej: Stracili dach nad głową Mikołaj Woźniak
Cztery rodziny po czwartkowym pożarze musiały opuścić kamienicę przy ul. Żelaznej. Poszkodowani tymczasowo zamieszkali u rodzin.

- Siostra przyjechała do mnie z dziećmi. Akurat piłyśmy kawę, kiedy przybiegły krzycząc, że się pali - relacjonuje Justyna Śledź, lokatorka jednego z mieszkań, które najbardziej ucierpiało w wyniku pożaru.

Okazało się, że mieszkańców powiadomił anonimowy, przejeżdżający ulicą mężczyzna.

- Wysiadł z samochodu i krzyczał „Ludzie pali się! Uciekajcie”. Dzięki niemu mogliśmy zareagować od razu - dodaje Robert Śledź, mąż pani Justyny.

Zobacz też: Poznań: Pali się budynek przy Żelaznej. Ewakuowano 40 osób
Wiadomo że ogień został zaprószony w mieszkaniu na poddaszu budynku. Lokal ten spalił się doszczętnie, wraz z dużym fragmentem dachu. Nikt jednak nie ucierpiał.

Jeden z pogorzelców określił feralne mieszkanie jako „namiot”: - Powstało w latach 50., miało ściany z deseczek i płyt pilśniowych. Szczęście w nieszczęściu, że tego tu już nie będzie - mówi.

Lokatorzy twierdzą, że odpowiedzialność za wybuch pożaru spoczywa właśnie na mieszkających tam ludziach.

- Nikt z nimi nie utrzymywał kontaktu. Każdy się bał. Pili, awanturowali się. Jednym słowem patologia - komentuje Małgorzata Gruszka, mieszkająca na parterze budynku.
J. Śledź dodaje, że mieszkańcy ci od niemal roku nie mieli dostępu do żadnych mediów. Odcięto im prąd, gaz i wodę. - Z tego, co wiem to mieli prowizorycznie zrobioną instalację. Może ona zawiodła? - zastanawia się R. Śledź.

Po trwającej ponad dwie godziny akcji strażaków mieszkańcy nadal nie mogli wrócić do swoich domów. Wedle relacji sąsiadów ogień na poddaszu pojawił się ponownie po godz. 21. Jednak strażacy szybko opanowali sytuację.

- W środku są wszystkie nasze rzeczy, nie wiemy w jakim stanie. Na razie nie możemy jednak wejść - zaznacza M. Gruszka.

Z informacji mieszkańców wynika, że do użytku całkowicie nie nadają się cztery mieszkania. Te z wyższych kondygnacji są zniszczone przez ogień, niższe przez wodę użytą podczas akcji gaśniczej.

Straty materialne są ogromne. - Słyszałam, że spaliła się instalacja. Wszystkie nasze sprzęty domowe są doszczętnie zniszczone - martwi się M. Gruszka.
Dla pogorzelców miasto przygotowało jednak pomoc. Każda osoba, jeśli zgłosi taką potrzebę może przez dwa tygodnie bezpłatnie mieszkać w hotelu przy ulicy Łozowej. Na razie jednak mało osób skorzystało z tej możliwości. Większość ostatnią noc spędziła u rodziny.

- Przyjęliśmy wnioski o pomoc, również finansową. Na tyle, na ile to możliwe będziemy starali się zminimalizować straty odniesione przez poszkodowanych - wyjaśnia Robert Kostański, pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Zaznacza, że jeśli ktoś zmieni zdanie i postanowi skorzystać z noclegu na Łozowej zawsze będzie to możliwe.

W tym momencie miasto szuka lokali zastępczych dla poszkodowanych rodzin.

- Wstępnie wytypowaliśmy już trzy mieszkania, być może zaproponujemy je pogorzelcom - informuje Hanna Surma, rzecznik prezydenta miasta.

Remontem mieszkań, po dokładnym oszacowaniu, strat ma się zająć zarządca budynku lub ZKZL, jeśli jest to lokal komunalny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski