Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Całe złoto braci Pawlickich

Tomasz Sikorski
Bracia Piotr i Przemysław Pawliccy nie tak dawno pojawili się na Wielkim Balu Sportowca w Poznaniu, gdzie ten pierwszy odebrał nagrodę dla najlepszego sportowca Wielkopolski
Bracia Piotr i Przemysław Pawliccy nie tak dawno pojawili się na Wielkim Balu Sportowca w Poznaniu, gdzie ten pierwszy odebrał nagrodę dla najlepszego sportowca Wielkopolski Grzegorz Dembiński
W tym sezonie Fogo Unia miała kilku bohaterów. Bykom z Leszna trudno byłoby jednak sięgnąć po złoto, gdyby nie świetna jazda braci Pawlickich.

Przemysław i Piotr Pawliccy sięgając z Fogo Unią po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski poszli w ślady swojego ojca, który w przeszłości, pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, także zdobywał złoto z Bykami. I to aż trzykrotnie. - Tata jest więc cały czas lepszy od nas. Przed nami jednak jeszcze sporo lat jazdy i mam nadzieję, że będzie okazja, aby wyrównać, a może nawet poprawić jego wynik - śmiał się po finale młodszy z braci.

Zasłużyli na złoto
Dla obu Pawlickich finałowe potyczki z Betard Spartą Wrocław nie były zbyt udane, ale trudno nie docenić ich wkładu w wynik osiągnięty przez leszczyńską drużynę. - Zasłużyliśmy na złoto. Ciężko zapracowaliśmy na ten tytuł - mówił Przemek, który na torze stworzył świetną parę z Emilem Saj-futdinowem. Jeszcze lepiej prezentował się Piotr, który w przekroju całego sezonu miał najwyższą średnią w zespole. I to będąc jeszcze juniorem!

- Ten rok jest dla mnie niesamowity, bo raz za razem spełniam swoje marzenia. Nie tak dawno awansowałem do cyklu Grand Prix, a teraz zdobyłem z Fogo Unią złoto. W lidze, poza finałowymi potyczkami i może jednym meczem w fazie zasadniczej, też jechałem bardzo dobrze - przypomina 21-latek, który już za swoje ubiegłoroczne osiągnięcia został wybrany najlepszym sportowcem Wielkopolski w plebiscycie „Głosu Wielkopolskiego”.

Tych sukcesów obaj bracia mają zresztą bez liku. - Muszę przyznać, że rozpierała mnie duma widząc synów świętujących zdobycie pierwszego tytułu mistrza Polski. Cieszyłem się ogro-mnie. Była to zupełnie inna radość niż wtedy, gdy sam sięgałem po złote medale. Dużo większa, ale to chyba zrozumiałe, bo każdy ojciec jest szczęśliwy, gdy jego dzieci osiągają sukces. A synowie dawno już mnie przebili swoimi wynikami - zapewnia Piotr Pawlicki senior.

- Rozpierała mnie duma widząc synów świętujących złoto mistrzostw Polski - mówi Piotr Pawlicki

On sam był świetnym zawodnikiem, ale jego karierę przerwała fatalna kontuzja, bardzo podobna do tej, jaką ostatnio miał Darcy Ward. To było w 1992 roku. Rok wcześniej urodził się Przemek. - Nigdy nie widzieliśmy taty na torze. Jedynie na starych taśmach i filmach - wspominają synowie. To się zmieniło dopiero w ubiegłym roku, kiedy to podczas jubileuszowego turnieju Adama Skórnickiego, senior w towarzystwie Przemka i Piotra wyjechał na tor. - To było moje marzenie - przyznał wtedy wzruszony ojciec.

Wymarzone Grand Prix
Piotr Pawlicki senior, choć nigdy nie chciał by jego synowie jeździli na żużlu, chcąc nie chcąc szybko stał się szefem rodzinnego teamu. Zawsze można go zobaczyć w parkingu u boku synów. Jest więc świadkiem ich największych sukcesów. Takim sukcesem, w przypadku Piotra, był choćby wymarzony awans do cyklu Grand Prix. - Mam zamiar bawić się tam żużlem, a przy okazji pokazać, że już sporo potrafię - mówi były mistrz świata juniorów.

- Tam już nie ma żartów. Dla Piotrka to będzie prawdziwa szkoła żużla. Jeżdżą tam przecież najlepsi zawodnicy świata. Do ścigania w elicie trzeba też się przystosować, co pokazał choćby tegoroczny przykład Macieja Janowskiego. Mam jednak nadzieję, że Piotr poradzi sobie w tym doborowym towarzystwie. Dla nas, a dla niego w szczególności, to także duże wyzwanie logistyczne. Zimą będzie trzeba dokładnie wszystkie sprawy poukładać - mówi ojciec żużlowców Fogo Unii.

Zobacz też: Żużel:

- Najważniejsze, żeby zachować umiar w ilości startów. Żeby nie przesadzić. Pod tym względem mamy już jednak pewne doświadczenia. Chodzi na przykład o występy w lidze angielskiej. Sama jazda tam sporo daje i jest w porządku, ale ciągłe podróże na Wyspy kosztują sporo zdrowia. My już to przerabialiśmy. Na początku sezonu da się to wytrzymać, ale potem przychodzi zmęczenie. Jedzie się, żeby jechać. A nie w tym rzecz, bo jazda ma przynosić radość - dodaje Piotr Pawlicki senior.

Chcą się trzymać razem
Bardzo blisko awansu do Grand Prix był także jego starszy syn. Przemysław Pawlicki jechał po swoje upragnione miejsce w elicie, ale w ostatnim wyścigu finału eliminacji, na ostatnich metrach został wyprzedzony przez Chrisa Harrisa. - Niestety, sport lubi być okrutny. Ta sytuacja da mi jednak „powera” na przyszłość - skwitował 24-latek. Nie ma co jednak ukrywać, że ta „wpadka” mocno podcięła mu skrzydła. Od tego momentu coś się zacięło w jego jeździe.

- Rzeczywiście, przyszedł pewien dołek. Mam jednak wrażenie, że w tym przypadku chodziło o sprawy sprzętowe. Wraz ze swoimi mechanikami chyba trochę się pogubili. Ja też nie zawsze mogłem być z nim w parkingu, bo też nie mogę się rozdwoić. Chłopcy są zresztą coraz starsi i prędzej czy później się usamodzielnią. Już w tej chwili mają swoje ekipy, swoich „pomagierów” w parkingu - dodaje ojciec reprezentantów Fogo Unii.

Trudno sobie jednak wyobrazić, aby Piotra Pawlickiego seniora nie było przy swoich synach. - Zawsze będę starał się im pomagać, przede wszystkim przy sprzęcie, ale też trzeba wiedzieć, kiedy usunąć się nieco w cień i dać im wolną rękę. To normalna kolej rzeczy - uważa szef rodzinnego teamu. Do tej pory bracia są praktycznie nierozłączni. Obaj też na każdym kroku zapewniają, że do końca swoich karier chcą startować w leszczyńskim klubie, by zdobywać z nim kolejne trofea.

- Założenie jest takie, aby trzymać się razem. Trudno jednak przewidzieć, jak potoczą się losy synów. Są już w takim wieku, że sami będą decydować o swoich karierach. W dwójkę na pewno mają trudniej. Przypomnę tylko czasy, gdy Przemek będąc jeszcze juniorem cały sezon przejeździł jako senior i to prowadzący parę. A w przyszłym roku obaj będą już seniorami - przypomina senior.

Nikt w Lesznie nie wyobraża sobie Unii bez Przemka i Piotra, ale rozmowy kontraktowe dopiero się rozpoczną. Na razie braci Pawlickich czekają kolejne starty. Bo choć rozgrywki ligowe się zakończyły, to jest jeszcze mecz reprezentacji Polski w Lublinie czy też tradycyjny Memoriał Smoczyka. Piotra Pawlickiego czeka także wylot do Australii, gdzie odbędzie się finał Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Na zasłużone wakacje obaj żużlowcy muszą zatem jeszcze trochę poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski